Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

NPR jest OK?

12930323435141

Komentarz

  • [cite] Kerima:[/cite]ProMamo,
    tylko że kredyt, szczególnie 100%, daje jedynie złudzenie, że ma się coś własnego.


    Nie mam na szczęście kredytu na dom (za to na co inne...), a dom mam własny, co prawda niewykończony, ale jednak jest. I to duży. Z dużą działką.
    Ale nie w tym rzecz. Mnie się wydaje, że własny kąt, taki naprawdę własny, to naprawdę coś.
    Wzięłabym kredyt, gdyby trzeba było, aby go mieć.
    Mnie też z nieba nie leci. Cały czas, jak czytam, że z każdym dzieckiem lepiej finansowo - pytam komu? Bo nie nam. U nas jest gorzej. Trudniej. Inna sprawa, że mamy w tym swój udział przez te, czy tamte błędne (?)decyzje... Ale przecież dzieci nic nie są winne, więc...? Teoretycznie Bóg "powinien dać". Czy mam się na Niego obrazić...?
    Nie. radzimy sobie, jak umiemy i jesteśmy wyklęci tu i ówdzie, ale żyjemy... Bogu dzięki, że na swoim. Wiem, jaka to wartość.

    Z drugiej strony masz, Kerimo, rację... Kredyt może mieć katastrofalne skutki... Małgorzata też ma rację - nie wiadomo, co jest dla nas w planach Bożych...
  • a jeszcze dodajemy innym odwagi, może to jest nasze zadanie??


    Takie odnoszę wrażenie czytając twoje posty Małgosia ....właśnie dodajesz innym odwagi
  • Kredyt mnoży długi. Pro Mamo niektórzy maja jeszcze gorzej. Nasze mieszkanko na Kurdwanowie dalej jest do dyspozycji. Mam podobną sytuację. Myślę nawet że nieco trudniejszą niż Ty, ale jestem pewna że Bóg nie wkłada na mnie takich ciężarów jakich nie mogą unieść i pokazuje choć na chwilę jakieś wyjście. Problem nie leży w ilości dzieci ani w otwarciu się na życie tylko w zaufaniu. Ja ufam. Nic innego mi nie pozostaje. Jakieś wyjście znajdę. Choć na oko to tkwimy w długach takich samych non stop. Teraz ja przejmuję firmę i mój mąż będzie pracował u mnie na zlecenie, żeby nie siedli nam na maszynach firmowych. I niech spróbuje się nie wyrobić!!! Znam innych stolarzy i im też mogę coś zlecić:):wink:
  • Odrobinko, nawet nie myslalam czy ktoras z nas ma lepiej czy gorzej. Nie znam Twojej sytuacji, tak gleboko i naprawde - ani Ty mojej!

    Nie chodzi chyba w tym watku o to by mowic, kto ma gorsza sytuacje. Napisalam co napisalam, zeby pokazac, ze wcale po urodzeniu dzieci nie musi sie sypac z kazdej chmury zloty deszcz.

    denerwuje mnie strasznie to gdy ktos czuje sie upowazniony by grzebac drugiemu w jego zyciu i ustawiac je. Kazdy ma prawo do prywatnosci i nie wglebiac sie w szczegoly.

    Kerima tak, tak - wszystko rozumiem, ale placic 2 tys do banku za swoje, a 2 tys komus do reki kto ma kilka mieszkan, a placisz wciaz za czyjes - roznica?
  • Rosea, ciezko bedzie sie przebic, kiedys probowalam. Wierni NPRowcy naprawde nie dopuszczaja do siebie takich mysli ... ze sa ludzie tak zyjacy jak wielu tu wielodzietnych.
  • Kerima tak, tak - wszystko rozumiem, ale placic 2 tys do banku za swoje, a 2 tys komus do reki kto ma kilka mieszkan, a placisz wciaz za czyjes - roznica?
    wszystko prawda tylko mieszkanie nie jest Twoje a banku...
  • My sprawę kredytu załatwiliśmy w bardzo prosty sposób.
    Nie podaliśmy wszystkich naszych dzieci .
    P.
  • [cite] Malgorzata:[/cite]Problem nie leży w ilości dzieci ani w otwarciu się na życie tylko w zaufaniu. Ja ufam. Nic innego mi nie pozostaje.
    sprawdzam własnie dzieciakom lekcje
    otwieram zeszyt córki z religii

    a tam temat

    'uczymy sie ufać Bogu, i słuchać Go"


    uśmiechnęłam się :bigsmile:





    i to jest właśnie to, o co chodzi ufac bogu , niezależnie od sytuacji
    to chyba jest bardzo trudne

    Goska i za ten wpis Ci dziekuje! To jest cale KLU sprawy
  • [cite] Kerima:[/cite]Ech dziewczyny, nie śpieszcie się do tego kredytu. Lepiej już chyba wynajmować niż być do końca życia niewolnikiem banku. Wiem, o czym mówię...
    Nam Bóg nadymał na pół roku zdolność kredytową i zakredytowaliśmy się na swoim.
    Troche to stresujace, ale dobrze mi tu. A Bog pomaga spłacac.

    Ciezko by nam było z szóstka dzieci na 32 m.... no i mielibysmy tylko naszą trojke, ups, no moze czworke...

    Tak sobie mysle ze jestem najemnikiem interesu Bozego, ja pracuje, tzn my pracujemy - On płaci :shades:
  • [cite] ProMama:[/cite]Kerima, ale nikt Cie nie wywali, nie bedzie Ci kazal zwracac za to ze podloga sie zdarla [o matko, ludzie chodza po podlodze:shocked:] ze wiele wiele innych spraw...

    Nie bede pisac jak mieszkamy, bo jestem tym juz zmeczona. Bardzo zmeczona.
    przeprowadzamy sie ciagle od kilku lat. kupujemy meble i sprzedajemy lub oddajemy, splacajac potem kredyt za te co kupilismy bo nie bylo na czym spac.

    Tez slyszlalam cala mase roznych pieknych swiadectw jak to ludzie nagle nie wiadomo skad dostawali domy, mieszkania, pieniadze.
    Nie u kazdego tak sie dzieje. Czuje sie tym oszukana. Zwyczajnie.

    To wyglada jakos tak. Otworzcie sie na zycie - Bog Wam da mieszkanie, zobaczycie. Maja juz 4 dzieci, wynajmuja kawalerke. I czekaja, przeciez Bog ich obdaruje.
    Na co slysza - Ale wiecie, plan Boga moze byc zueplnie inny, moze macie mieszkac w tej kawalerce z 6 dzieci, kto wie...

    Jak dla mnie zalamka. Nie plan Bozy, ale ludzkie gadanie/poklepanie, ze masz sie z tego cieszyc, a sam wraca do 100m2. Chyba jasniej nie umiem.
    :iq:

    Nie wiem co powiedziec.... Niezbadane wyroki......
  • [cite] Kerima:[/cite]ProMamo,
    rozumiem, sama przez 6 lat tułałam się po stolicy, miałam takie sytuacje, że kazali mi się wyprowadzać w ciągu godziny (byłam co prawda sama, to inna sytuacja, ale wiem, jak może męczyć brak własnego kąta)...
    Tylko że przez kredyt bank ma Cię w garści. Nic, praktycznie nic Cię nie chroni przed bzdurnymi przepisami, dodatkowymi opłatami, które mnożą się ciągle, ubezpieczeniami itp...
    A utrata pracy może być przy kredycie katastrofalna w skutkach.

    Co to za wredny bank??
    U nas spoko
  • [cite] Taw:[/cite]Kerima tak, tak - wszystko rozumiem, ale placic 2 tys do banku za swoje, a 2 tys komus do reki kto ma kilka mieszkan, a placisz wciaz za czyjes - roznica?
    wszystko prawda tylko mieszkanie nie jest Twoje a banku...

    Ale kiedys bedzie Twoje - w przeciwienstwie do wynajmowanego
  • Jak wychowasz dzieci, coś tam jeszcze i już właściwie nie bedzie Tobie potrzebne.
  • E tam.... nie bedzie.....
    Rodzicem zastepczym mozna byc dlugo dlugo....

    Ty to wiesz, bo tez sie przymierzasz, co nie?
    ..... chyba ze cie z kims znowu pomylilam.....
  • Biologicznym też można byc długo... , a powiat nie wydaje się byc zainteresowany. Średnio spełniam tez warunki ale nie przeszkadza to takim zastepczym z 8 czesto u nas bywac.
  • ProMamo nie chcę porównywać. Twierdzę tylko że Pan Bóg to nie złota rybka i nie spełnia zachcianek. Nikt nie pisał że będzie łatwo. Jak myśmy stracili pracę obydwoje to otworzyliśmy firmę i wplątaliśmy się w kredyty i długi z których do dziś nie możemy wyjść. Może Pan Bóg nas chroni w ten sposób przed nowymi kredytami...
    Kiedyś w swoim domku jako stara babcia wielu wnuków będę mile wspominać tę biedę, strach, brak własnego miejsca. Tak myślę.
    Po ludzku myśląc, nie ufając, powinnam sobie dawno strzelić w łeb. Nie mam niczego. Ale bywało już gorzej niż dzisiaj, bo nie mieliśmy żadnych perspektyw na wyjście z sytuacji. Dziennie mąż przynosił mi do domu po 30 zł, więc miałam za co ugotować obiad. Czasem jedliśmy makaron z wody.
    Teraz przynajmniej mam jakiś dystans do spraw. Wiele musiałam przeżyć żeby zaufać Bogu. To bardzo trudne, ale czasami nie ma wyjścia i zostaje tylko ufność albo rozpacz. Byłam w takiej sytuacji i nie dałam się rozpaczy. Zaufałam.
    W tej chwili mam takie podejście, że dom jest tam gdzie moje dzieci, mąż. Budynek jest nieważny, o każdy dbamy tak jakby był nasz własny. Może to strata czasu i pieniędzy, ale nie potrafię żyć w dziadostwie i nie umiem zadowolić się prowizorką.
    Dom wybuduję za gotówkę.
    Wracając do dzieci i do kontrolowania urodzin.
    Bieda, brak możliwości nie mają nic wspólnego z ilością dzieci. Myśmy największe trudności jak dotąd przeżywali jak mieliśmy tylko jedno dziecko. Później było tylko lepiej, aczkolwiek nie znaczy to że jest różowo.
    Dzieci zmuszają mnie do wstawania rano, zajmowania się domem, zakasywania rękawów i brania się do roboty. Uczą mnie odpowiedzialności i dojrzałości. Myślę że gdyby ich nie było wcale nie byłoby mi łatwiej w życiu.
  • Z komentarza na Frondzie.
    Autor,konserwatywny liberał, zwolennik Korwina-Mikke:

    "Ja też mam inne doświadczenia w tym temacie. NPR jest wysoce skuteczne. Wystarczy spojrzeć na wyniki badań naukowych. Skuteczniejsze niż każda antykoncepcja. Do tego zdrowsze. Sprawdza się również w przypadku "anormalnych" cyklów. Jedyny kłopot sprawia opanowanie NPR po porodzie."


    Kolejny przykład, że być może chciano dobrze, a wyszło jak zwykle.
  • A co nie pasuje, bo nie kumam?
  • A ja myślę Agnieszko, że Bóg przygotował dla Ciebie o wiele więcej-dajesz sie pomału prowadzić teraz, ale dasz się prowadzić jeszcze bardziej.
    Właściwie nie trzeba sie osadzać.Jak sama piszesz moc modlitwy jest wielka.
    Mam też tendencje do zapominania w drobnych sprawach co Bóg nam uczynił, póki co mąż mi często przypomina o tym,teraz mam czas "wyskakiwania z kasy"-Bóg ja daje ale daje jeszcze wiecej sytuacji by ją przekazywać dalej...i nie jest mi łatwo, egoistce zamkniętej w sobie, atu jeszcze pomóc innym.Wiesz pasuje mi kiedy ja mam gest, ale juz nie bardzo, kiedy Bóg stawia fakt dziś!Póki co , widzę, że kiepski ze mnie zawodnik do nawracania ale jak sama piszesz przez modlitwę Bóg będzie prowadził.
  • [cite] Klarcia:[/cite]Z komentarza na Frondzie.
    Autor,konserwatywny liberał, zwolennik Korwina-Mikke:

    "Ja też mam inne doświadczenia w tym temacie. NPR jest wysoce skuteczne. Wystarczy spojrzeć na wyniki badań naukowych. Skuteczniejsze niż każda antykoncepcja. Do tego zdrowsze. Sprawdza się również w przypadku "anormalnych" cyklów. Jedyny kłopot sprawia opanowanie NPR po porodzie."


    Kolejny przykład, że być może chciano dobrze, a wyszło jak zwykle.

    Mam wrażenie, że o tym już dyskutowaliśmy... Npr można stosować i promować w różny sposób. Dla ludzi o liberalnych poglądach (takich jak człek cytowany) atutem będzie wysoka skuteczność. Dla katolików będzie to otwarcie na Boga - "Ja teraz nie chcę, ale niech będzie wola Twoja". Wiem, że dla większości z piszących tu to za mała otwartość. Ale i tak większa, niż u 99,999999% społeczeństwa.
    Wydaje mi się, że nie można oczekiwać od zwolennika Korwina M., żeby namawiał ludzi na codzienny brewiarz, kilkugodzinną liturgię i pełne zaprzestanie "kontroli urodzin' (uwaga - napisane w cudzysłowu). I że jego wypowiedzi, nie mogą być brane jako argument przeciwko nprowi. To tak jakby zarzucać neokatechumenom, że rodzą dzieci po to, aby je wykorzystywać w okresie dziecięctwa do pracy w polu (bo takie postawy tez są, a przynajmniej były).
  • @staranowakowa: każdy może powiedzieć "Ja teraz nie chcę, ale..." I to dotyczy wszelkich aspektów życia.
    "ja teraz nie chcę się żenić - pożyjemy na kocią łapę - ale bądź wola twoja - może któregoś dnia nie zauważę, że właśnie się hajtnąłem"
    albo
    "ja teraz nie chcę iść do seminarium - chcę się wyszaleć - ale bądź wola Twoja - może któregoś dnia obudzę się właśnie na swojej prymicji"

    Człowiek jest niedoskonały i może błądzić. Ja też miewam chwile zwątpienia. Chwile spotkania ze światem, gdy myślę: "ty nieodpowiedzialny dupku - za co ty ich utrzymasz?!"

    Chodzi o to żeby takich postaw nie nauczać. Żeby za wzór stawiana była pełna otwartość. Inicjatywy typu "NPR jest ok" stawiają za wzór postawę antykoncepcyjną i to mnie denerwuje.

    P.S. wysyłanie dzieci do pracy w polu jest standardowym elementem formacji neokatechumenalnej, podobnie jak gotowanie tradsów w gorącym oleju i spożywanie czarnych kotów w czasie konwiwencji przy wtórze świstków na gitarze kserowanych.
    Podziękowali 1Katia
  • @Małgorzata: czy twoje dzieci zdążyły się załapać za pracę na polu u katechisty czy skończyliście przed tym etapem?
  • Cieszę się, że chociaż mój żart się Wam spodobał :)))))
  • A to był żart?:shocked:
  • [cite] Malgorzata:[/cite]wiesz, ona ma takie specyjalne poczucie humoru

    i nie zna się na jajkach:wink:
    O akurat tu nie trafiłaś. Jestem zawodowo związana z jajkami :bigsmile:
  • Jak tak dalej będziecie knotzić to ktoś was w powitalnym zaraz zeswata.
  • [cite] ProMama:[/cite]Nie chodzi chyba w tym watku o to by mowic, kto ma gorsza sytuacje. Napisalam co napisalam, zeby pokazac, ze wcale po urodzeniu dzieci nie musi sie sypac z kazdej chmury zloty deszcz.


    Złoty deszcz nam nie pada z każdej chmury, ale czasem za to małe, złote kropelki zesłane przez Pana Boga :bigsmile:
    dla mnie to ta pełna połowa dzbanka
    denerwuje mnie strasznie to gdy ktos czuje sie upowazniony by grzebac drugiemu w jego zyciu i ustawiac je. Kazdy ma prawo do prywatnosci i nie wglebiac sie w szczegoly.



    hmmm czuję, że to do mnie było?? albo mi się wydaje:wink:
    nie prosiłam nikogo o dzielenie się swoim doświadczeniem w materii finansowej, napisałam o tym co się dzieje w naszym życiu.
    nie włażę też nikomu w życie prywatne z butami, jak ktoś chce to pisze i tyle.
    :confused:

    każdy zresztą wie na tym forum, czy ma jedno dziecko, czy ośmioro dzieci że jest ciężko, czasem nie ma za co kupić jedzenia dla rodziny, nie ma pracy, nie ma za co rachunków opłacić,
    nie są to sytuacje chyba pożądane przez nas ale obecne w naszym życiu.

    Ale niewiem jak innych, ale nas Pan Bóg przeprowadza przez te sytuacje, uczy pokory i dziękowania za to co mam, za to że każdego dnia mam co jeść i dach nad głową. Przykład podany przeze mnie z kredytem jest tak naprawdę kroplą w morzu rzeczy które nam Pan Bóg dał. i ja te krople widzę i Bogu za nie dziekuję - nie mam wielu rzeczy, nie jesteśmy bogaci, nie starcza nam do "1", jest czasami bardzo ciężko, nie mam pojęcia czy kiedykolwiek zakotwiczymy w jakimś miejscu na dłużej albo - o radości! - będziemy mieli własny kwadrat:) ale wierzę, że dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych :) staram się ufać na ile umiem, czasami jest to bardzo trudne, ale zawsze przychodzi nowy dzień, który daje nową nadzieję
    i ja się trzymam tej nadziei że Pan Bóg nas nie zostawi, nie da nam zginąć z głodu - (chociaż nie raz brakowało nam chleba, ale za to była mąka - z wody i mąki wychodzą całkiem niezłe naleśniki;) )
  • Co jest z tym NPR'em?

    Właśnie przeczytałam końcówkę "Seksu jakiego nie znacie" - świadectwo małżeństwa Ewy i Mariusza.

    Podobno NPR zbliża małżonków, uczy ich szczerej rozmowy ze sobą, jasnej komunikacji itp. To taki dogmat NPR-u, nieprawdaż? Zawsze się o tym mówi.

    A tam ludzie opisują, jak to dziewczyna po poronieniu i drugiej bardzo ciężkiej ciąży i porodzie bała się kolejnej ciąży, była fizycznie wykończona i po prostu nie miała ochoty na seks, a jej mąż gdy próbowała jednak się zbliżyć demonstracyjnie ją odrzucał.

    W rezultacie ona zwierzyła się księdzu Knotzowi, że mąż jej nie zaspokaja, a on potem rozmawiał z jej mężem i jak już wywlekli wszystkie swe brudy przed księdzem i grupą rekolekcyjną to zaczęło im się układać.

    Coś kurka nie tak. Skoro NPR jest taki cudowny i uczy dialogu, otwartości, troski o potrzeby drugiej osoby, a całkowite otwarcie na życie to przykrywanie pobłażaniu swojej chuci i seksoholizmu cytatami z przedsoborowych i dawno nieaktualnych pierduł to skąd takie problemy, że dopiero cudowny ksiądz od seksu im pomógł?
    Podziękowali 1Katia
Ta dyskusja została zamknięta.