Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

NPR jest OK?

13637394142141

Komentarz

  • [cite] Malgorzata:[/cite]
    [cite] Monia6:[/cite]Moze i Ty skupiasz sie na artykule, ale nie tylko Ty tu prowadzisz rozmowę

    wiesz, co, ale całość NPR-u sprowadza się w sumie, ciągle, i stale, tylko do tych cholernych warunków państwa wygodnickich

    nie słyszałaś nigdy komentarzy idąc ulicą, ło matko, ależ pani, musi mieć dużo pracy," albo "współczuję, tyle dzieci"
    i tym podobne

    więc jasno wyłazi z tych komentarzy, tylko tyle, żeby zrobić plan, minimum , co by się nie narobić

    i mam w szanownym poważaniu twoje pitolenie, o nieobrażaniu NPR-owców,
    dowalam im , ile wlezie, pisząc, bo mają zasuszone myślenie,
    nigdy nic innego nie słychać od nich , tylko te warunki, i punkt HV jeden tylko!!!!!!!!!!

    moim zdaniem, największy mają psychiczny, niedorowiznięcie albo ograniczenie myślowe, tylko do kasy, chaty, i bryki,
    a życie , kurka, nie na tym polega

    aha, i mi tu teraz nie musisz udowadnaić, że właśnie Cię obraziłam, bo mieścisz się w 3%

    na 5 małżeństw , jedno ma problemy z zajściem w ciążę, albo chorobę z tych 3 %,
    ja sie pytam co z pozostałymi 4 zdrowymi malżeństwami??
    mam się nad nimi rozkminiać, i żalić
    nie !
    mają postawione wymagania, a jak są lenie, to nie moja broszka, tylko niech nie zasłaniają się , że nie każdy może tyle co ja, bo ja o tym wiem
    ale oni są pewni, że Bóg to ich pokara jak sobie pofolgują trochę w małżeństwie

    ot taka krótkowykresowa mentalność, na dwa tygodnie suche
    Ja się już trochę pogubiłam... Jesteś katoliczką, i to taką, co to wskoczyła bez zabezpieczeń w objęcia Boga? Bo ja dotychczas myślałam, że przykazanie miłości bliźniego jest podstawą tego wyznania... Na ile oczywiście mój ciasny npr-owski mózg to pojmuje.
    PS. Uwaga - jako instruktor npr ponawiam prośbę o używanie nomenklatury zgodnie ze znaczeniem. npr - naturalne metody płodności - wykluczają JAKIEKOLWIEK INNE zabezpieczanie się. Czyli obserwacje płodności podparte gumą nie są npr-em. I proszę celowo nie przekręcać i nie manipulować.
  • Wiecie czego mi brakuje tak szczerze? Żeby w koscielnych wydarzeniach, plakatach, pismach itd. częściej było widać rodziny z trojką czy czwórką. Nie mówię o pokazaniu od wielkiego dzwonu rodziny z dziesiątką dzieci, bo to przeciętny odbiorca potraktuje jako egzotum. Ale taka trójka czy czwórka mieści się w percepcji i często promowana mogłaby u wielu ludzi spowodować przełamanie się po drugim (nie mówię o tych od jedynaka planowanego na po czterdziestce, ale takie przeciętne rodziny z dwójką).
  • No. Ja bym to przeniosła bardziej na czwórkę - piątkę. Czwórka jest taka optymalna, dla większości "wykonalna".
  • Czwórka to moje absolutne marzenie (i wszystko powyżej, ale będę szczęśliwa jeśli dociągniemy do czwórki z moimi przebojami). Ale czwórka-piątka to jednak też juz niecodziennie*, trójka wydaje się namacalnie blisko. A potem pewnie łatwiej zrobić kolejny krok (nie mówię o przeszkodach zdrowotnych, tylko takich typowych, w głowie, że za drogo, a samochód za mały i znowu pieluchy), niż z "politycznie poprawnej" dwójki do trójki.

    * - jak usiluję policzyć, to w przedszkolu moich dzieci dominuje model dwójkowy (tu się uważa, że katolickie przedszkole, to wiadomo, rodziny liczniejsze niż w gminnym:wink: ja mam zawsze w głowie jakiś złośliwy komentarz na tę liczność). I myślę, że jakby ludziom wbijać do głow model trójkowo-czwórkowy, czyli jeszcze "bezpieczny", ale już początki wielodzietnosci, to naprawdę mogłoby chwycić. W końcu myślenie stadne ma się dobrze.
  • Lektura wątku natchnęła mnie do włączenia czegoś następującego do artykułu (jak mi redakcja nie wytnie) o wielodzietności:

    "Gdzie leży przyczyna, dla której małżonkowie nie chcą mieć więcej dzieci?"
    (...)
    Od kilkudziesięciu lat mentalność naszą przenika przymus "planowanego rodzicielstwa", w którym dziecko akceptowane jest pod warunkiem, że jego poczęcie zostało starannie zaplanowane po rozważeniu wszystkich za i przeciw. Jest to w dużej mierze skutek przesunięcia ukazywania sensu zbliżenia seksualnego z jego funkcji prokreacyjnej na rekreacyjną. Nazywam to dość brutalnie funkcją rekreacyjną, choć najczęściej przedstawia się to jako funkcję budowania więzi w parze. Taki sposób myślenia o seksie przenika nawet do środowisk kościelnych. Np. w bardzo wielu przypadkach podczas nauk przedmałżeńskich można usłyszeć o seksie jako sposobie rozwijania więzi między małżonkami, bardzo wiele o skuteczności NPR w sensie antykoncepcyjnym (nacisk położony na wskaźnik Pearla), mało (lub wcale) o tym, że wielodzietność jest podstawowym powołaniem katolickiego małżeństwa, co wynika np. z Humanae Vitae."
  • Mam nadzieję, że nie wytnie. :bigsmile:
  • Ciekawe, wrzuć plis linka do całości (jak nie potną do stanu nierozpoznawalnego).
  • EE, Aga to najciekawszy fragment, reszta same banały.
  • Małgorzato, jak chcesz w takim tonie, trudno.
    Kiedyś tez myslalam, ze jak ktos jest "nie tego" to ja moge na niego krzyczec, zmienilam sie.
    Przekonuje mnie cierpliwość, łagodność...
    Frustracje rozumiem ale omijam szerokim łukiem, własną też.


    Z Agą i Bogną (artykuł) sie zgadzam. Mam podobne zdanie.
  • Acha, przez nieustajace mdłości rotavirusowe mam dziś wyjątkowo ociężały mózg, nie chciałam nikogo wpienić....
  • [cite] Monia6:[/cite]Powiedz to kobiecie umierajacej na raka, że ma sie rozmnażać. I to na tychmiast.
    A ja nie byłbym taki pewien co by kobieta w takiej sytuacji odpowiedziała...
    W chwilach zagrożenia śmiercią następują różne przewartościowania i bardziej realnie patrzy się na świat.
    Podziękowali 1Katia
  • Jak najbardziej....

    Ale kiedy przychodzi rak to trzeba sie skupic na walce z nim a nie na seksie bez trzymanki.... Nie wydaje mi sie, ze one sobie zaplanowały to dzieciątko..... w czasie planowanej chemioterapii.
    A o tym była mowa.....
  • Ja tam bym chciała sobie planować dzieci. Mam tylko jedną wątpliwość, że ja sobie zaplanuję, a sie okaże, ze już nie mogę. W przypadku takiej opcji wolę natychmiast już nieplanowane, niż nie mieć już więcej dzieci.
  • Znam dziewczyne, ktora w trakcie leczenia zaszla w ciaze, ktora wg. lekarzy byla niemozliwa, przeszla operacje, chemioterapie i urodzila zdrowe dziecko. Nawet nie jestem pewne, czy jest wierzaca, ale dziecko bylo dla niej takim cudem, ze zrobila wszystko, zeby je urodzic.
  • [cite] Cart:[/cite]
    [cite] Paweł i Ola:[/cite] full wypas 365 dni seksu w roku.
    To Ola za przeproszeniem nie miesiączkuje?:cool:
    Cholera... Na to nie wpadłem... :wink:
  • [cite] Malgorzata:[/cite]Jak najbardziej....
    wystarczy gest, spojrzenie, jedno słowo, i jesteśmy z mężem razem
    tyle, i aż tyle,
    to jest bardzo wysoki poziom komunikacji, czy jak to zwą więzi i dialogu

    ale jest jeszcze jedno dotyczące tych chorych kobiet,
    dlaczego odmawiać im , spontaniczności w akcie małżeńskim, tylko dlatego że są chore, myślę, że one bardzo wtedy potrzebują czułości męża, i jego dłoni, takiej ludzkiej , małżeńskiej, że są atrakcyjnymi kobietami, nadal , pomimo choroby, i nie widzę tu seksu bez trzymanki, aż tak daleko nie włażę w oceny , czy ktoś trzyma czy nie
    a z tego postu, wynika dla mnie, obrzydzenie, do nieodpowiedzialnego seksu w czasie leczenia, no , cóż .................................
    Małgorzato - piękne słowa o komunikacji w małżeństwie...
    I jeszcze mądrzejsze o kobietach w chorobie...
  • Zaraz "obrzydzenie"....

    Nieodpowiedzialność może i prędzej, ale przypuszczając, ze nie musze mieć racji i mogę sie mylić.
    Inaczej jeszcze pojmuję odpowiedzialność, ale prosze mi nie przypisywać uczuc, których nie posiadam.

    A dialog można z meżem nawiazać także inaczej, to innego rodzaju doświadczenie znane tym, którzy żyli w czystości przed Ślubem. Dla mnie nie znane niestety, ale poznane właśnie dzięki NPR.
    Pragnienie aż do bólu i ofiara z tego pragnienia.
    To też łączy.
  • @Monia6: post w postaci wstrzemięźliwości seksualnej małżonków jest jak najbardziej ok.
    Chodzi o to w jakiej on jest intencji. Jeśli jest to post w jakiejś nabożnej intencji, to wszystko w porządku, gorzej jeśli jest to post z intencją antykoncepcyjną.
    Podziękowali 1Katia
  • a tak przy okazji o ile dni tego postu to się rozbija... czterdzieści?
  • Iii tam. Czasem godzina dużo znaczy :cool:
  • [cite] Malgorzata:[/cite]

    wystarczy gest, spojrzenie, jedno słowo, i jesteśmy z mężem razem
    tyle, i aż tyle,
    to jest bardzo wysoki poziom komunikacji, czy jak to zwą więzi i dialogu

    Właśnie - "aż tyle".
    Po iluś tam latach małżeństwa to przede wszystkim dźwiga się krzyż i tak bardzo ciężko o taki stopień komunikacji, o jakim piszesz.
    Są sprawy, których nie da się odwrócić, czasu się nie cofnie... Pozostaje trwać i nieść swój krzyż...
    :sad:
  • Ja rozumiem, że w małżeństwie czy nie, każdy swój krzyż dźwiga, jeśli tylko nie ucieka przed nim. Te krzyże są różne - znajomi, którzy nie mogą mieć dzieci, a bardzo pragną, unikają nas. Zwłaszcza teraz, kiedy urodziłam kolejne dziecko. Rozumiem ich ból. Są i inne krzyże.
    Ale też jest krzyż braku jedności, jakby małżonkowie nie szli przez życie razem, ale osobno. I kiedy nie ma dialogu, a tylko zamknięcie się w sobie i życie swoimi sprawami...
    Nie, nie mówię, że krzyża nie dźwigasz:bigsmile: i że pewnie masz życie usłane różami:wink:, bo tak się nie da. Twoja wypowiedź, którą zacytowałam, sugeruje jakieś porozumienie, jedność miedzy Wami. Stąd mój komentarz. :bigsmile:
  • [cite] Malgorzata:[/cite]Monia6

    no i jednak nieodpowiedzialność

    i nie przypuszczam bynajmniej

    napisałaś "prędzej "
    :cool:

    Napisałam "prędzej", ale z naciskiem na "przypuszczam" i na inne pojmowanie odpowiedzialności
  • A ja mam pytanie odnośnie meritum. Według mnie mieszają się trzy zupełnie odrębne warstwy i stąd całe nieporozumienie. Ja widzę tu wyraźny rozdziała na:
    1. Trend w myśleniu / filozofię życia / podejście do życia (czy jak zwał) â?? "Egoistyczne ograniczenie własnej płodność". Podłoże â?? hedonizm itd. Cel â?? cieplutkie i milutkie życie, zamiast służby Bogu i społeczeństwu
    2. NPR â?? technika (rozpoznawania własnej płodności) i â?? szerzej - ogólna filozofia życiowa (otwarcie na dar życia â?? w miarę możliwości rozeznawanych we własnym sumieniu, odrzucenie jakichkolwiek innych metod ograniczania płodności, przyjęcie każdego kolejnego dziecka niezależnie od naszych planów). Właśnie takiej filozofii nauczają na Studium i na Kursach dla Instruktorów. Kto twierdzi inaczej albo jest w błędzie albo celowo fałszuje rzeczywistość.
    3. Postawy jednostek (wkurzające mniej lub bardziej)

    Nawet, jeśli denerwują mnie postawy poszczególnych ludzi (i ich filozofia) to nie mamy prawa ich potępiać. Osoby, które mają jakieś wątpliwości odsyłam do Pisma Świętego ("Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniemâ??" itd.). Jesteśmy zbyt dużymi cymbałami, aby wydawać opinię o innych ludziach. Nie mamy do tego ani wiedzy o podłożu ich działania, warunkach, okolicznościach, motywach wewnętrznych itd. Nie mamy też do tego najmniejszego prawa. A już głupotą jest mówienie "wszyscy npr-owcy toâ??". Takie uogólniane nie ma żadnego uzasadnienia. Może służyć jedynie pozbyciu się własnej frustracji (ja tu sobie żyły wypruwam, a ci się nie wysilają i Kościół to jeszcze popiera)
    Bez sensu jest też potępianie npr-u jako techniki (nożyczki nie są złe, choć można nimi zadźgać). Można za to potępiać postawy życiowe, w tym nadmierne ograniczanie liczby dzieci przy pomocy jakiejkolwiek metody (w tym npr-u).

    Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby do mojej wypowiedzi ustosunkowały się osoby szczególnie nagatywnie opisujące npr-owców. :bigsmile:
  • staranowakowa - ja np. mam problem z npr-em traktowanym prokreacyjnie. To znaczy niby wiedziałam, że są ludzie starannie planujący kiedy będą współżyć by zmaksymalizować poczęcie dziecka. Ale intuicja mi podpowiada, że to przypomina sceny z "Ladies". Zaczęłam drążyć temat wśród znajomych, (a jak się uporam z komponentem do joomli to zrobię szerszą ankietkę) i wychodzi mi na to, że jak ktoś uprawia seks z wykresami w dłoni to jest to a) strasznie frustrujące b) mało skuteczne.
  • @staranowakowa: ja nie widzę tego wyraźnego podziału między pkt 1 i 2 ( w obu przypadkach NPR jest "filozofią życiową" czyli swoistym bożkiem), a pkt 3 nie rozumiem.
    Na temat potępiania techniki NPR z pktu widzenia katolika dyskusja już była (parę stron temu zalinkował ją Gregorius). Oczywiście, że niewiele jest narzędzi samych w sobie złych, ale jednak są: np. pigułka wczesnoporonna - urządzenie zaprojektowane żeby zabijać nienarodzonych ludzi.
  • Namor, ale w takim razie stawiając znak = między "filozofią życiową" i "swoistym bożkiem", wychodzi niezbicie, że większość tutejszych za bożka ma wielodzietność.
  • Napiszę coś przewrotnego. Ale najpierw para analogii.
    1. Kara śmierci. Jestem za ale nie dlatego, że jest to kara sprawiedliwa. Wyłącznie dlatego, że nie mógł bym spojrzeć w oczy osobie bliskiej ofiary przestępcy, który zamordował wiedząc, że śmierć mu w zamian nie grozi.
    2. Skarcenie dziecka to nie kara lecz środek prewencyjny (patrz: pałka policjanta w stosunku do dorosłego).
    A teraz NPR.
    Czy człowiek może ograniczać i dlaczego prawdopodobieństwo poczęcia? Jeśli tak to w jaki sposób? Jeśli nie to nie ma dyskusji.
  • Właśnie chodzi o to, że nie wielodzietność jest celem tylko poddanie się woli Bożej. Wielodzietność jest namacalnym znakiem Bożego błogosławieństwa.
    Podziękowali 1Katia
  • Namor, wielodzietność też może być celem, a npr poddaniem się woli Boga (czego nie da się powiedzieć np. o założeniu sobie gustownej spiralki).
Ta dyskusja została zamknięta.