[cite] Aśka:[/cite]niekoniecznie eliminuję
Jeśli jest to decyzja przemodlona i w zgodzie ze swoim sumieniem (które musi być dobrze uformowane, żeby nie była to decyzja egoistyczna)
Taka decyzja powinna być również uzgodniona z duszpasterzem.
jak najbardziej, też jestem tego zdania
Ale nie znam żadnej pary prowadzących kursy NPR która by o tym mówiła, wiesz?
Ale to chyba nie jest wyznacznikiem "zła" samej metody, tylko jej propagandy - a temu, że npr jest "żle" propagowane, chyba się tutaj nikt nie "sprzeciwił", z tego co pamiętam.
Wcześniej na 50 stronie umieściłam cytat, który moim zdaniem jest bardzo trafny do tych rozważań:
"Prawdziwie odpowiedzialni rodzice są nastawieni pozytywnie na dar przekazywania życia, odrzucają więc negatywne i minimalistyczne nastawienie w podejmowaniu decyzji. Analizując swoją sytuację życiową małżonkowie nie tyle
szukają w niej "usprawiedliwienia", co raczej wspaniałomyślnie i wielkodusznie pytają siebie o Boże plany względem swojej rodziny. Naturalnie, roztropna miłość małżonków i roztropny osąd sytuacji mogą doprowadzić ich do wniosku, że odpowiedzialne rodzicielstwo oznacza dla nich odłożenie decyzji o poczęciu dziecka lub nawet o całkowitej rezygnacji z dalszego przekazywania życia.
Jeśli bowiem nawet rodzice posługując się naturalnym rytmem płodności, zachowując wstrzemięźliwość okresową i odwołując się w sposób uczciwy do warunków fizyczno-psychicznych i ekonomiczno-społecznych zamkną
się w swoich wyborach moralnych na wielkoduszną realizację planu Bożej miłości, to ich postawa odpowiedzialnego rodzicielstwa nie będzie nigdy w pełni dojrzała.
Człowiek musi się narodzić, aby mógł wypełnić swoje miejsce w świecie. Rodzice przekazujący życie swoim dzieciom mocą Boga winni więc pamiętać, że w ten sposób przyczyniają się do wypełnienia Bożego planu miłości. Ten plan jest powszechny i obejmuje całą ludzkość. Ale w Bożych planach
każdy jest wezwany "po imieniu" i każdy ma swoje jedyne i niepowtarzalne miejsce na tym
świecie. Tak więc Boży plan miłości nosi zawsze konkretne imiona ludzi: są to najpierw imiona
małżonków, a potem imiona dzieci. Ludzie czasami zapatrzeni w swoje plany nie dają szansy nie narodzonym dzieciom, aby można było je wezwać po imieniu. Myślę jednak, że Bóg w swojej miłości znajdzie dla tych nie narodzonych swoje imiona i wezwie ich po imieniu. Ale czy Bóg będzie "pamiętał" imiona ich rodziców, aby wezwać ich "po imieniu" do swojego Królestwa?"
NPR jest wiedzą, to dobrze znać siebie. Używanie rozumu jest pożądane, po to go otrzymaliśmy, po to też otrzymaliśmy wolną wolę. A sposób w jaki używa się tej wiedzy jest już zależny od naszej otwartości na to by przekazać swoja wolną wolę Panu Bogu. Nie lękajcie się otworzyć drzwi Chrystusowi na oścież - to wołanie mojego umiłowanego Ojca świętego. Mnie kiedyś do nie lękania się przekonał przykład wielodzietnej rodziny, w której wszyscy kochali się i wspierali jakoś bardziej niż inni. To miłość jest argumentem przekonywującym.
Czytam i czytam argumenty obu stron i moim zdaniem obie strony zasadniczo mają rację. Możemy się tak naparzać do 3000 postów i chyba nic z tego nie wyniknie.
I ja tak myślę. Dlatego starałam się przestać pisać... Ale jak widziałam 150 postów naparzanki, to nie wytrzymywałam i wracałam.
Nic piszmy. My będziemy mieli się z czego spowiadać (kłótliwość, ubliżanie, wywyższanie się), a Administrator czym chwalić (3000 postów jak obszył).
[cite] Paulisia:[/cite]Moim skromnym zdaniem NPR jest do niczego, gdyż:
- niszczy relacje w małżeństwie
- bądż co bądź to jednak ingerencja w naturę
- dzieci są fajne, więc trzeba mieć ich jak najwięcej
Jeśli nie stosujesz NPR, to chociaż sąsiedzi mają o czym gdać, no i w ogóle NPR jest do bani....
Wybacz, ale Twoje argumenty są niedorzeczne.
Jest właśnie na odwrót:
- NPR wzmacnia relacje małżeńskie, uczy szacunku dla współmałżonka i jego płodności,
- w żaden sposób NPR nie ingeruje w naturę, gdyż szanuje naturalny rytm płodności i nie zaburza go,
- z ostatnim punktem się zgadzam.
No wybacz, jak NPR może wzmacniać relacje małżeństwie?! Jeśli mąż chciałby się z Tobą pokochać, to Ty odpowiadasz mu wybacz mężu, ale dziś są moje dni płodne i nie możemy.... Jak on się wtedy czuje? To jest dopiero niedorzeczność.
Jak on sie wtedy czuje?
Bezpiecznie.
Widzi, że żona akceptuje jego decyzje.
Pomyślałaś że mąż może akceptować odsuwanie poczęcia?
Mając w tej chwili 5 dzieci wiem, Ameryki nie odkryję, że każde dziecko jest inne, choć z tych samych rodziców i w tej samej rodzinie, przynajmniej zbliżonej, bo nasz pierworodny jednak miał inna rodzinę gdy sie rozwijał. Tak samo myślę sobie patrzy na nas Pan Bóg. Każdy jest inny, ma inne doświadczenia i rożnymi drogami Pan Bóg nas do Siebie prowadzi. Trzeba sie nauczyć tak rozmawiać, żeby do spowiedzi nie musieć zaraz biec. Każdy odpowiada za siebie. Mamy sie nawzajem budować mową a nie doprowadzać do grzechu. Starajmy sie więc tak rozmawiać, Uważam mimo wszystko że dylemat jest ważny i warty podnoszenia.
czy obecni tu instruktorzy NPR pomyśleli, żeby jakoś dotrzeć do tytułowych bohaterów wątku i uświadomić im że tkwią w błędzie?
NPR jest usankcjowowany jako furtka, a nie brama
u wojujących wyznawców NPR drażni mnie niczym nie poparta wiara w "nieograniczoną płodność" kobiety, i to że "wmuszają" wszystkim wokół swoją wersję jako prawdę objawioną
do mnie osobiście NPR nie przemawia - w końcu świadomie braliśmy ślub :P
i żeby nie było, że nie rozumiem tu sytuacji "3%" - mieszczę się w tej grupie - aczkolwiek rozeznaliśmy tę sprawę z mężem - i oddaliśmy sprawy w ręce Boga
oczywiście wiem i rozumiem, że do tego trzeba dojrzeć
P.S. braliśmy ślub bez "zaliczenia" z NPRu - ksiądz najpierw nalegał, ale się w końcu zgodził
[cite] Paulisia:[/cite]Moim skromnym zdaniem NPR jest do niczego, gdyż:
- niszczy relacje w małżeństwie
- bądż co bądź to jednak ingerencja w naturę
- dzieci są fajne, więc trzeba mieć ich jak najwięcej
Jeśli nie stosujesz NPR, to chociaż sąsiedzi mają o czym gdać, no i w ogóle NPR jest do bani....
Wybacz, ale Twoje argumenty są niedorzeczne.
Jest właśnie na odwrót:
- NPR wzmacnia relacje małżeńskie, uczy szacunku dla współmałżonka i jego płodności,
- w żaden sposób NPR nie ingeruje w naturę, gdyż szanuje naturalny rytm płodności i nie zaburza go,
- z ostatnim punktem się zgadzam.
No wybacz, jak NPR może wzmacniać relacje małżeństwie?! Jeśli mąż chciałby się z Tobą pokochać, to Ty odpowiadasz mu wybacz mężu, ale dziś są moje dni płodne i nie możemy.... Jak on się wtedy czuje? To jest dopiero niedorzeczność.
Ja z moim mężem wspólnie podejmujemy decyzję o współżyciu
Jeśli decydujemy się nie współżyć, to jest jeszcze 100 innych sposobów, którymi okazujemy sobie miłość.
Takie traktowanie małżonka "masz się ze mną kochać, bo ja chcę i będę się się źle czuł jak mi odmówisz", to są dopiero niewłaściwe relacje między małżonkami. To jest przedmiotowe traktowanie współmałżonka. Małżonek=obiekt do zaspokojenia seksualnego.
A jak np. będziesz tak chora (przewlekle), że nie będziesz mogła zaspokoić małżonka. To istnieje prawdopodobieństwo, że małżonek, który nie umie czekać poszuka sobie pani do zaspokojenia...
[cite] Sarcella:[/cite]Wystarczy poczytac fora NPRowiczow, wychodzi stamtad jak byk ow "szacunek" i "wzmocnione relacje".
Owe relacje "wzmacniaja" sie w oddzielnych sypialniach przez pol cyklu kobiety :an:
Nieprawda.
My z mężem nigdy nie sypiamy w oddzielnych łóżkach, nawet wtedy, gdy nie podejmujemy współżycia.
Ale jak ładnie wygląda w wypowiedzi. Nie ważne, że to nie prawda. My nawet nie mamy sypialni tylko jeden pokój na całą naszą piątkę (niedługo szóstkę). Ale tu się nie liczą argumenty. Jak ja piszę o mnie i moich innych nprowych koleżankach (do siódemki dzieci włącznie) to jest to tendencyjnie pomijane - bo nie pasuje do modelu wrednego i egoistycznego nprowca...
Nie - nprowcy najczęściej są szczęśliwi i sie szanują bo sie nie boją. Przynajmniej siestarają. Npr zawsze jest z lekką nutką lęku, ale mimo to udaje sie być szczęśliwym. Choć chyba troche mniej. Mówię co czuję, bo kiedyś też straliśmy sie stosować npr ze strachu bo kredyt i studia itp. Teraz Pan nam błogosławi i wspiera i przestaliśmy sie bać
Jeszcze małe świadectwo. Kiedyś byłam w ciąży i bardzo sie bałam jak to będzie bo dopiero zaczęliśmy spłacać kredyt i pierwsza praca. Po 7 tygodniach poroniłam, gdy właśnie zaczęłam sie cieszyć. Ryczałam pare miesięcy i obiecałam Bogu że już nigdy nie bedę sie bała własnego dziecka.
Jeśli ktoś jest niudacznikiem bo nie mie zarobić na rodzinę to Święta Rodzina a konkretnie św. Józef też nim był. Chyba to nie tak. Czasem trudna sytuacja finansowa w ogóle od nas nie zależy.
[cite] mamaania5:[/cite]Jeszcze małe świadectwo. Kiedyś byłam w ciąży i bardzo sie bałam jak to będzie...Po 7 tygodniach poroniłam, gdy właśnie zaczęłam sie cieszyć. Ryczałam pare miesięcy i obiecałam Bogu że już nigdy nie bedę sie bała własnego dziecka.
Miałam dokładnie takie samo doświadczenie. To była największa lekcja pokory w moim życiu...
Komentarz
zgadzam się
no i uważasz, że ta sytuacja jest OK?
Kiedy kobieta może odmówić mężczyźnie współżycia? Jakie argumenty są dopuszczane a jakie nie? Kiedy mężczyzna może odmówić kobiecie?
NPRowcy odpowiadają, że są dopuszczalne powody, a antyNPRowcy również dopuszczają takie sytuacje. O co więc spór? O skalę?
absolutnie nie
"Prawdziwie odpowiedzialni rodzice są nastawieni pozytywnie na dar przekazywania życia, odrzucają więc negatywne i minimalistyczne nastawienie w podejmowaniu decyzji. Analizując swoją sytuację życiową małżonkowie nie tyle
szukają w niej "usprawiedliwienia", co raczej wspaniałomyślnie i wielkodusznie pytają siebie o Boże plany względem swojej rodziny. Naturalnie, roztropna miłość małżonków i roztropny osąd sytuacji mogą doprowadzić ich do wniosku, że odpowiedzialne rodzicielstwo oznacza dla nich odłożenie decyzji o poczęciu dziecka lub nawet o całkowitej rezygnacji z dalszego przekazywania życia.
Jeśli bowiem nawet rodzice posługując się naturalnym rytmem płodności, zachowując wstrzemięźliwość okresową i odwołując się w sposób uczciwy do warunków fizyczno-psychicznych i ekonomiczno-społecznych zamkną
się w swoich wyborach moralnych na wielkoduszną realizację planu Bożej miłości, to ich postawa odpowiedzialnego rodzicielstwa nie będzie nigdy w pełni dojrzała.
Człowiek musi się narodzić, aby mógł wypełnić swoje miejsce w świecie. Rodzice przekazujący życie swoim dzieciom mocą Boga winni więc pamiętać, że w ten sposób przyczyniają się do wypełnienia Bożego planu miłości. Ten plan jest powszechny i obejmuje całą ludzkość. Ale w Bożych planach
każdy jest wezwany "po imieniu" i każdy ma swoje jedyne i niepowtarzalne miejsce na tym
świecie. Tak więc Boży plan miłości nosi zawsze konkretne imiona ludzi: są to najpierw imiona
małżonków, a potem imiona dzieci. Ludzie czasami zapatrzeni w swoje plany nie dają szansy nie narodzonym dzieciom, aby można było je wezwać po imieniu. Myślę jednak, że Bóg w swojej miłości znajdzie dla tych nie narodzonych swoje imiona i wezwie ich po imieniu. Ale czy Bóg będzie "pamiętał" imiona ich rodziców, aby wezwać ich "po imieniu" do swojego Królestwa?"
Trzymaj się post 2011 już blisko:bigsmile:
Nic piszmy. My będziemy mieli się z czego spowiadać (kłótliwość, ubliżanie, wywyższanie się), a Administrator czym chwalić (3000 postów jak obszył).
Bezpiecznie.
Widzi, że żona akceptuje jego decyzje.
Pomyślałaś że mąż może akceptować odsuwanie poczęcia?
NPR jest usankcjowowany jako furtka, a nie brama
u wojujących wyznawców NPR drażni mnie niczym nie poparta wiara w "nieograniczoną płodność" kobiety, i to że "wmuszają" wszystkim wokół swoją wersję jako prawdę objawioną
do mnie osobiście NPR nie przemawia - w końcu świadomie braliśmy ślub :P
i żeby nie było, że nie rozumiem tu sytuacji "3%" - mieszczę się w tej grupie - aczkolwiek rozeznaliśmy tę sprawę z mężem - i oddaliśmy sprawy w ręce Boga
oczywiście wiem i rozumiem, że do tego trzeba dojrzeć
P.S. braliśmy ślub bez "zaliczenia" z NPRu - ksiądz najpierw nalegał, ale się w końcu zgodził
My z mężem nigdy nie sypiamy w oddzielnych łóżkach, nawet wtedy, gdy nie podejmujemy współżycia.
Jeśli decydujemy się nie współżyć, to jest jeszcze 100 innych sposobów, którymi okazujemy sobie miłość.
Takie traktowanie małżonka "masz się ze mną kochać, bo ja chcę i będę się się źle czuł jak mi odmówisz", to są dopiero niewłaściwe relacje między małżonkami. To jest przedmiotowe traktowanie współmałżonka. Małżonek=obiekt do zaspokojenia seksualnego.
A jak np. będziesz tak chora (przewlekle), że nie będziesz mogła zaspokoić małżonka. To istnieje prawdopodobieństwo, że małżonek, który nie umie czekać poszuka sobie pani do zaspokojenia...
---
To nie ma nic do rzeczy.