Hahaha dobre, dobre!
Moj maz wlasnie czyta Agende, zaraz cos zajdzie, bedzie sie dzielil ze mna, a to slow, a to slowo... a jak cos jeszcze mu podpasuje
Ja powiem jeszcze tak:
W moim przypadku faktycznie stosowanie NPR bierze się z lęku, ponieważ każde współżycie w czasie płodnym u mnie = dziecko. (ostatnie nawet 6 dni przed jajeczkowaniem :-) Może dlatego przeraża mnie wizja kilkanaściorga dzieci. Wiem, że nie musi tak być. Boję się o ten cholerny kredyt na 45 lat, który będziemy spłacać do usranej śmierci, boję się o męża, który ostatnio wygląda jak cień, bo biega z jednej pracy do drugiej, o jego chory kręgosłup, boję się o siebie, bo ostatnio często łapię maksymalnego doła po siedzeniu całe dnie z dziećmi, poza tym też mam problemy z kręgosłupem i z kolanami . Boje się o kolejną ciążę, bo każdą znoszę coraz gorzej. Szczególnie że w tym roku czeka mnie pisanie pracy magisterskiej i uporanie się w końcu ze studiami (mój rocznik skończył dwa lata temu, ja brałam dziekanki :-) W ostatniej ciąży przez pierwsze cztery miesiące prawie cały czas leżałam, z przerwami nie bieganie do kibelka w celach wiadomych, do tego cały czas się drapałam bo z powodu ciąży miałam jakieś dziwne uczulenie i do tego jeszcze dwójka małych dzieci, które trzeba ogarnąć, zresztą Wam akurat nie muszę tego tłumaczyć
Pewnie zbyt mała wiara i lęk nie pozwalają mi otworzyć się w 100% na Boga. Czytam świadectwa niektórych z Was i naprawdę szczerze Wam tego zazdroszczę.
Ale czy to upoważnia niektórych (np. Tawa i Małgorzatę) do wyśmiewania i ironizowania z tych, którzy jeszcze nie potrafią się całkiem otworzyć i w 100% zaufać?
To, że ktoś bardziej ufa Bogu nie znaczy że ma w dyskusji z drugim człowiekiem pokazywać swoją wyższość i wyśmiewać się z jego słabości.
Na tym polega ewangelizacja i dawanie świadectwa????
Ja jestem lepszy bo bardziej otwarty niż ty, ty masz badziew w głowie i nawalone we łbie?
Mój lęk na pewno nie zmniejszy się od tego.
Dziękuję wszystkim za pozytywne świadectwa, szczególnie Cart
[cite] Aśka:[/cite]Ja powiem jeszcze tak:
W moim przypadku faktycznie stosowanie NPR bierze się z lęku, ponieważ każde współżycie w czasie płodnym u mnie = dziecko. (ostatnie nawet 6 dni przed jajeczkowaniem :-) Może dlatego przeraża mnie wizja kilkanaściorga dzieci. Wiem, że nie musi tak być. Boję się o ten cholerny kredyt na 45 lat, który będziemy spłacać do usranej śmierci, boję się o męża, który ostatnio wygląda jak cień, bo biega z jednej pracy do drugiej, o jego chory kręgosłup, boję się o siebie, bo ostatnio często łapię maksymalnego doła po siedzeniu całe dnie z dziećmi, poza tym też mam problemy z kręgosłupem i z kolanami . Boje się o kolejną ciążę, bo każdą znoszę coraz gorzej. Szczególnie że w tym roku czeka mnie pisanie pracy magisterskiej i uporanie się w końcu ze studiami (mój rocznik skończył dwa lata temu, ja brałam dziekanki :-) W ostatniej ciąży przez pierwsze cztery miesiące prawie cały czas leżałam, z przerwami nie bieganie do kibelka w celach wiadomych, do tego cały czas się drapałam bo z powodu ciąży miałam jakieś dziwne uczulenie i do tego jeszcze dwójka małych dzieci, które trzeba ogarnąć, zresztą Wam akurat nie muszę tego tłumaczyć
Pewnie zbyt mała wiara i lęk nie pozwalają mi otworzyć się w 100% na Boga. Czytam świadectwa niektórych z Was i naprawdę szczerze Wam tego zazdroszczę.
Ale czy to upoważnia niektórych (np. Tawa i Małgorzatę) do wyśmiewania i ironizowania z tych, którzy jeszcze nie potrafią się całkiem otworzyć i w 100% zaufać?
To, że ktoś bardziej ufa Bogu nie znaczy że ma w dyskusji z drugim człowiekiem pokazywać swoją wyższość i wyśmiewać się z jego słabości.
Na tym polega ewangelizacja i dawanie świadectwa????
Ja jestem lepszy bo bardziej otwarty niż ty, ty masz badziew w głowie i nawalone we łbie?
Mój lęk na pewno nie zmniejszy się od tego.
Dziękuję wszystkim za pozytywne świadectwa, szczególnie Cart
:ir:
Macie skuteczność taka jak my . Ja mam dwójkę dzieci poczętych siedem-osiem dni przed jajeczkowaniem. Wiosek - jeśli Pan Bóg chce, aby ktoś nowy dołączył do rodziny to może to zrobić bez problemu, jeśli para stosuje npr. Oczywiście mówię tu otwartym podejściu, czyli również wykorzystywanie fazy niepłodności względnej - przed jajeczkowaniem. Bo po jajeczkowaniu jest faktycznie 100% niepłodności.
A swoją drogą - o dziwo - to ja już sie nie boję kolejnego dziecka. Wymarzoną pracę już i tak straciłam, nowej tego typu nie dostanę i na etat w zawodzie raczej nie wrócę już nigdy (moje roczniki mają już po 7 lat stażu pracy po studiach, ja pół roku na jedną trzecią etatu). Opinię straciłam również - ze względów mieszkaniowych już jesteśmy obiektem kpin i docinków. Ale można sie uodpornić. Mówimy, że jesteśmy tak fajni, że wszystkie dzieci chcą się u nas urodzić (mamy szóstkę dzieci na jedno miejsce i jest u nas kolejka jak do NFZ-u). Ponieważ nie jestem akceptowana również tu (pieprzę, jestem nawalonym nprowcem z badziewiem w głowie) zostaje mi Pan Bóg, mój mąż i wąskie grono przyjaciół. Może i dobrze. Przynajmniej mi sie w głowie nie przewróci.
A wszystko to piszę do Asi. Proszę wiec mnie za to teraz nie objeżdżać. Ochotę na polemikę straciłam jakieś 1000 postów temu.
Komentarz
My się teoretycznie pakujemy na konwiwencję.
Teoretycznie.
Moj maz wlasnie czyta Agende, zaraz cos zajdzie, bedzie sie dzielil ze mna, a to slow, a to slowo... a jak cos jeszcze mu podpasuje
To z radości!
CART&PUD - owocnego pakowania !!!!!!!!!!!
Jedziecie jutro?
Cmok!
Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku możemy się zaudać w celach prokreacyjno- rozrywkowych do sypialń.
Gaszę światło.
Przyślij mi na priv swój adres pocztowy.
W moim przypadku faktycznie stosowanie NPR bierze się z lęku, ponieważ każde współżycie w czasie płodnym u mnie = dziecko. (ostatnie nawet 6 dni przed jajeczkowaniem :-) Może dlatego przeraża mnie wizja kilkanaściorga dzieci. Wiem, że nie musi tak być. Boję się o ten cholerny kredyt na 45 lat, który będziemy spłacać do usranej śmierci, boję się o męża, który ostatnio wygląda jak cień, bo biega z jednej pracy do drugiej, o jego chory kręgosłup, boję się o siebie, bo ostatnio często łapię maksymalnego doła po siedzeniu całe dnie z dziećmi, poza tym też mam problemy z kręgosłupem i z kolanami . Boje się o kolejną ciążę, bo każdą znoszę coraz gorzej. Szczególnie że w tym roku czeka mnie pisanie pracy magisterskiej i uporanie się w końcu ze studiami (mój rocznik skończył dwa lata temu, ja brałam dziekanki :-) W ostatniej ciąży przez pierwsze cztery miesiące prawie cały czas leżałam, z przerwami nie bieganie do kibelka w celach wiadomych, do tego cały czas się drapałam bo z powodu ciąży miałam jakieś dziwne uczulenie i do tego jeszcze dwójka małych dzieci, które trzeba ogarnąć, zresztą Wam akurat nie muszę tego tłumaczyć
Pewnie zbyt mała wiara i lęk nie pozwalają mi otworzyć się w 100% na Boga. Czytam świadectwa niektórych z Was i naprawdę szczerze Wam tego zazdroszczę.
Ale czy to upoważnia niektórych (np. Tawa i Małgorzatę) do wyśmiewania i ironizowania z tych, którzy jeszcze nie potrafią się całkiem otworzyć i w 100% zaufać?
To, że ktoś bardziej ufa Bogu nie znaczy że ma w dyskusji z drugim człowiekiem pokazywać swoją wyższość i wyśmiewać się z jego słabości.
Na tym polega ewangelizacja i dawanie świadectwa????
Ja jestem lepszy bo bardziej otwarty niż ty, ty masz badziew w głowie i nawalone we łbie?
Mój lęk na pewno nie zmniejszy się od tego.
Dziękuję wszystkim za pozytywne świadectwa, szczególnie Cart
Macie skuteczność taka jak my . Ja mam dwójkę dzieci poczętych siedem-osiem dni przed jajeczkowaniem. Wiosek - jeśli Pan Bóg chce, aby ktoś nowy dołączył do rodziny to może to zrobić bez problemu, jeśli para stosuje npr. Oczywiście mówię tu otwartym podejściu, czyli również wykorzystywanie fazy niepłodności względnej - przed jajeczkowaniem. Bo po jajeczkowaniu jest faktycznie 100% niepłodności.
A swoją drogą - o dziwo - to ja już sie nie boję kolejnego dziecka. Wymarzoną pracę już i tak straciłam, nowej tego typu nie dostanę i na etat w zawodzie raczej nie wrócę już nigdy (moje roczniki mają już po 7 lat stażu pracy po studiach, ja pół roku na jedną trzecią etatu). Opinię straciłam również - ze względów mieszkaniowych już jesteśmy obiektem kpin i docinków. Ale można sie uodpornić. Mówimy, że jesteśmy tak fajni, że wszystkie dzieci chcą się u nas urodzić (mamy szóstkę dzieci na jedno miejsce i jest u nas kolejka jak do NFZ-u). Ponieważ nie jestem akceptowana również tu (pieprzę, jestem nawalonym nprowcem z badziewiem w głowie) zostaje mi Pan Bóg, mój mąż i wąskie grono przyjaciół. Może i dobrze. Przynajmniej mi sie w głowie nie przewróci.
A wszystko to piszę do Asi. Proszę wiec mnie za to teraz nie objeżdżać. Ochotę na polemikę straciłam jakieś 1000 postów temu.