Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

NPR jest OK?

15253555758141

Komentarz

  • Anulowałam wpis, zbyt osobisty, sorry
  • Czasami i ja boję się takiego podejścia naszych dzieci... Nawet podejrzewam, że jeden z synów bardzo prawdopodobnie może mieć takie podejście... Myślę jednak, że nie do końca mam na to wpływ, co wybiorą nasze dzieci... To ich wybór, ich droga, nad którą jest Bóg. Przecież nie każdemu dane jest mieć rodzinę wielodzietną, to nie jest powołanie dla każdego, jak to już wiele razy było tu powiedziane...
    Ze swej strony staram się tylko (?) dać dobry przykład, że wielodzietność mnie nie zabija, a wręcz przeciwnie - ratuje mnie i jest spełnieniem i szczęściem, mimo obecnych w tym trudności.
    Można czuć się spełnionym i szczęśliwym nawet wtedy, gdy odstaje się od świata... czasami to nawet lepsze...:smile:
  • No problem. :smile:
  • Zaskakujesz mnie, ProMamo...!:bigsmile:
    Dziękuję za Twoje świadectwo!:kissing:
  • Amen.
    ProMamo - :iq::iq::iq:
  • [cite] Maciek:[/cite]"Płodzenie dzieci bez rozeznania to wystawienie Boga na próbę."

    To zdanie jest całkowicie fałszywe, bo człowiek nie może wystawiać Boga na próbę.
    Ależ może i bardzo często to robi.
    krótki i prosty artykuł na ten temat
    tu
    Albo tu Wj 17, 1 - 7.

    "Wartość małżeństwa jest niezależna od "posiadania" dzieci."

    Od posiadania POŻĄDANYCH dzieci. Jeżeli małżeństwo unika rodzicielstwa, to sprawa jest jednak inna.


    NIe jest inna - małżeństwo ma wartość samą w sobie. Popatrz na kolejność cytatów jakie są w powyższym fragmencie Gaudium in spes - najpierw stworzył mężczyznę i kobietę - bo nie dobrze by był sam - to chyba była motywacja Boga? Dopiero później powiedział rozmnażajcie sie...
  • Pro Mamo:thumbup:
  • Pro Mamo dzięki:de:
  • @ Mateusz:

    Wystawiać kogoś na próbę może tylko ten, kto ma nad nim władzę. Człowiek jest poddany Bogu, dlatego sformułowanie takie jest pozbawione sensu.

    Co do cytatów, to pominąłeś inne stworzenia, które Bóg stworzył przed kobietą dla towarzystwa i pomocy dla mężczyzny:

    Potem Pan Bóg rzekł: "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc". 19 Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę "istota żywa". 20 I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.
    21 Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. 22 Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę.

    :)
  • [cite] Mateusz:[/cite]

    "Wartość małżeństwa jest niezależna od "posiadania" dzieci."

    Od posiadania POŻĄDANYCH dzieci. Jeżeli małżeństwo unika rodzicielstwa, to sprawa jest jednak inna.


    NIe jest inna - małżeństwo ma wartość samą w sobie.

    Oł, rili?

    Skoro małżeństwo ma wartość samą w sobie, ABSOLUTNIE NIC nie stoi na przeszkodzie małżeństwom homoseksualnym.
  • [cite] Bogna:[/cite]
    [cite] Mateusz:[/cite]

    "Wartość małżeństwa jest niezależna od "posiadania" dzieci."

    Od posiadania POŻĄDANYCH dzieci. Jeżeli małżeństwo unika rodzicielstwa, to sprawa jest jednak inna.


    NIe jest inna - małżeństwo ma wartość samą w sobie.

    Oł, rili?

    Skoro małżeństwo ma wartość samą w sobie, ABSOLUTNIE NIC nie stoi na przeszkodzie małżeństwom homoseksualnym.

    Stoi mały drobiazg - Bóg połączył kobietę i mężczyznę a nie dwie kobiety, tudzież dwóch facetów.
  • Maciek
    Oczywiście można wystawiać na próbę kogoś, nad kim nie ma się władzy. Przeważnie dla tego, że myśli sie, że te władze sie ma. Ale skoro chcesz, to proszę bardzo:
    Z Księgi Rodzaju (z tego co pamiętam Ty czytasz dosłownie)
    25 Gdy zaś wrócił i został sam jeden, ktoś zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki3, 26 a widząc, że nie może go pokonać, dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim. 27 A wreszcie rzekł: Â?Puść mnie, bo już wschodzi zorza!Â? Jakub odpowiedział: Â?Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!Â? 28 Wtedy [tamten] go zapytał: Â?Jakie masz imię?Â? On zaś rzekł: Â?JakubÂ?. 29 Powiedział: Â?Odtąd nie będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem4 i z ludźmi, i zwyciężyłeśÂ?. 30 Potem Jakub rzekł: Â?Powiedz mi, proszę, jakie jest Twe imię?Â?5 Ale on odpowiedział: Â?Czemu pytasz mnie o imię?Â? - i pobłogosławił go na owym miejscu.
    31 Jakub dał temu miejscu nazwę Penuel, mówiąc: Â?Mimo że widziałem Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem me życieÂ?.6 32 Słońce już wschodziło, gdy Jakub przechodził przez Penuel, utykając na nogę.

    Co do reszty - jak widać zwierzaki nie wystarczyły.
  • [cite] Malgorzata:[/cite] (...) po drugie argument rozumu, do mnie też słabo przemawia, bo już w raju za pierwszym podejściem, okazało się , jak człowiek z tego rozumu skorzystał
    czego konsekwencje mamy wszyscy, aż do końca tego świata, więc daruje sobie ten argument, bo ten momentami urasta do wielkości Boga, co nie oznacza, że nie uznaję roli rozumu w życiu człowieka

    Tu nie chodzi tylko o rozum... Tu chodzi także o rozeznanie woli Boga.
    Założenie a'priori że w każdej rodzinie chodzi o wielodzietność jest bezpodstawne i chyba wystawianiem Boga na próbę.
  • A co ma Jakub do rzeczy? Bóg pozwolił mu na to, na co chciał.
  • Maciek, stosujesz interpretacje posoborowa. Zaczynam się bać o Ciebie...
  • Przekonujecie mnie powoli wszyscy anty npr-owcy bo jesteście świadkami całkowitego zawierzenia woli Boga w sprawach płodności ( nie podoba mi się tylko czasem ten język )ale ja osobiście jestem niegotowa . Powodują to różne względy i mój rozum mówi mi, że nie powinniśmy mieć więcej dzieci. Ja nie posługuję się żadnymi wykresami, odczytuję tylko sygnały mojego organizmu. Chcę powiedzieć, że postępując w ten sposób przyjęliśmy z miłością już dwoje nieplanowanych dzieci i jeśli będą kolejne to też przyjmiemy :bigsmile:
    Pan Bóg i mnie obdarzył rozumem i dlatego myślę, że planowanie nie jest złe, tak jak planujemy sobie przyszłość, pracę, wybieramy szkołę, miejsce na dom i kiedy nagle Bóg nasze plany modyfikuje, poddajemy się jego woli , czasem ze łzami czasem z uśmiechem.:confused:
  • tylko jednego ciągle nie moge zrozumieć, co chcecie osiągnąć przez to planowanie??
    pytam pozby se strachu, zapanowac nad nim??
    nie bardzo umiem to ogarnąć o co chodzi


    Myślę, że raczej pozbyć się strachu.
    Moja najmłodsza ma 9 miesięcy i jak pomyślę, że w niedługim czasie mogłabym zajść w czwartą ciążę to strach mnie paraliżuje po prostu.
    Wiem, że jest to wiara tylko we własne siły. Chciałabym mieć więcej dzieci, ale jeszcze nie teraz.
    W tym momencie widzę bezsens własnych myśli. Chcę mieć więcej dzieci - a co, jeśli Bóg nie zechce mi ich więcej powierzyć?
    Znowu poleganie tylko na sobie, własne plany, wyobrażenia...

    Cholernie się boję, że jak będzie czwarte dziecko nie dam rady, że się coś stanie, np. mąż straci pracę i wtedy bank zajmuje mieszkanko.
    Że wszyscy będą pukać się w głowę i mówić jacy jesteśmy nieodpowiedzialni (na czele z najbliższa rodziną).
    Że np. nie dam sobie rady z ogarnięciem wszystkiego, bo już teraz mam problem - brudne gary w zlewie, sterta prasowania a ja siedzę i wyję (taki obrazek ostatnio często się pojawia)
    że nie dam sobie rady chociażby z odprowadzaniem najstarszej do (trochę odległej) zerówki za rok z trójką młodszych pod pachą
    że Bóg powie mi - dałem Ci rozum, dlaczego z niego nie korzystasz?
    mogę tak wyliczać i wyliczać......

    Teraz to już pewnie zostaje nam zero współżycia, bo powoli przekonuję się, że współżycie tylko w okresie niepłodnym jest nie w porządku.

    Straszny mam chaos i mętlik w głowie (niekoniecznie badziew)

    Dzisiaj doszłam do wniosku, że zastanawianie się nad NPR-em i stwierdzenie, że moja ufność jest do d..... jakoś dziwnym trafem zbiega się z czasem kiedy przyjęłam Szkaplerz.

    Do tego zaczynam coraz mocniej czuć, że szykuje się jakiś przełom w moim życiu, który będzie mnie słono kosztował, że lada dzień Bóg "zażąda" ode mnie, abym jasno opowiedziała się, po której jestem stronie.

    Przepraszam za chaos i może zbyt osobiste teksty

    Muszę koniecznie zacząć modlić się o głębszą wiarę.
  • [cite] Agnieszka:[/cite]
    [cite] Mateusz:[/cite]
    [cite] Malgorzata:[/cite] (...) po drugie argument rozumu, do mnie też słabo przemawia, bo już w raju za pierwszym podejściem, okazało się , jak człowiek z tego rozumu skorzystał
    czego konsekwencje mamy wszyscy, aż do końca tego świata, więc daruje sobie ten argument, bo ten momentami urasta do wielkości Boga, co nie oznacza, że nie uznaję roli rozumu w życiu człowieka

    Tu nie chodzi tylko o rozum... Tu chodzi także o rozeznanie woli Boga.
    Założenie a'priori że w każdej rodzinie chodzi o wielodzietność jest bezpodstawne i chyba wystawianiem Boga na próbę.

    nie rozumiem???
    Aby postępować zgodnie z wolą Boga, należy ją znać - najlepiej wcześniej zanim coś sie postanowi. NIe znam sie na NPRrze ale czytając dokumenty Kościoła w tym temacie, widzę oczywistość, że otwarcie sie na potomstwo wymaga równiez rozeznawania czy akurat w danym małżeństwie jest to zgodne z wolą Boga. Skoro jesteśmy w stanie nie pozwolić na poczęcie sie życia, to jesteśmy również w stanie wymusić na Bogu takie poczęcie (pomijam kwestie, że czasem nasze zamknięcie jest nieskuteczne i czasem nasze pragnienie dziecka jest również nieskuteczne) - Bóg obdarzył człowieka wolnością również w powoływaniu dzieci do życia. Powoływanie potomstwa do życia bez rozeznania, może być w danym małżeństwie wystawianiem Boga na próbę (moim zdaniem).
    Gdyby przyjąć absurdalne stwierdzenie Maćka z wpisu 2061, to musilibyśmy dojśc do wniosku, że zamkniecie na życie, jest i tak tylko uzyskaniem tego czego Bóg chciał - a więc nie jest złe.
  • [cite] Maciek:[/cite]@ Mateusz:

    Wystawiać kogoś na próbę może tylko ten, kto ma nad nim władzę. Człowiek jest poddany Bogu, dlatego sformułowanie takie jest pozbawione sensu.

    :)
    A czy szatan miał moc naj Jezusem WYSTAWIAJĄC GO TRZYKROTNIE na próbę?
    A co z powszechnym w kazaniach, homiliach i tekstach uduchowionych nawoływaniem, aby nie wystawiać Boga na próbę?
  • absurdalne jest założenie, że ktoś kto wstąpił w związek małżeński nie jest gotowy do "powoływania potomstwa" - chyba że już na wstępie kłamał odpowiadając na "czy przyjmiecie potomstwo którym was Bóg obdarzy?"
    Podziękowali 1Katia
  • [cite] Agnieszka:[/cite]kilka slow osób ,które stosują npr

    Do tego u nas wspaniały okres wstrzemiężliwosci ...
    (dopiero tydzień czasu)
    no cóz... dzielnie "żyjemy w czystości małżeńskiej"...............
    raz na jakis czas buzi na do widzenia.......
    pożądanie gasnie....
    naprawde nie jest mi ciezko...
    do lózka idziemy jak juz "padamy" i od razu lulu

    czuje ze sie oddalamy od siebie.





    Mam tyle komentarzy, że muszę je uporządkować w punktach.
    1. Po pierwsze wstrzemięźliwość przy stosowaniu npr - jak przynajmniej twierdzą niektórzy jest analogiczna do wstrzemięźliwości zwiazanej z multiwielodzietnością - poporodowej, okołoząbkowaniowej, komplikacjociążowej itd. (jak twierdzi Małgorzata). A więc według tych antynpr-owców nie może to być argument kontra npr, a podobne wpisy można stworzyć dla mam dziesiątki dzieci z niekończącymi się połogami, płaczącymi dziećmi i brakiem miejsca w łóżku.
    2. Wstrzemięźliwość ma również duże plusy. Nie pozwala wpaść w rutynę - "skoro zawsze można, nie ma na co czekać". Każdy wie, że czynnik pozostający stale w takim samym natężeniu powszednieje.
    Wstrzemięźliwość to jak chodzenie po górach. Najpierw musimy się uzbroić w cierpliwość, namęczyć, naczekać. A potem mamy wyczekiwane piękne widoki, aż dech zapiera.
    3. Drugi plus. Wstrzemięźliwość pozwala przejść z etapu zauroczenia i fascynacji cielesnej do prawdziwej miłości drugiej osoby. Wiele małżeństw jest zawieranych dlatego, że duga strona jest ładna/pociągająca/seksowna/ujmująca itd. I fajnie, dobrze by było, aby jednak jak w trakcie małżeństwa miłość dojrzewała.
  • [cite] Marsjanka:[/cite]absurdalne jest założenie, że ktoś kto wstąpił w związek małżeński nie jest gotowy do "powoływania potomstwa" - chyba że już na wstępie kłamał odpowiadając na "czy przyjmiecie potomstwo którym was Bóg obdarzy?"
    A kto powiedział, że nie jest gotowy?
    Jakoś w przysiędze nie ma - będzie płodził ile wlezie, tylko przyjmiesz co Ci da i rozeznawanie woli Boga nie stoi temu w sprzeczności.
  • [cite] Malgorzata:[/cite]Aśka i staranowakowa
    dzięki za Wasze świadectwa

    tylko jednego ciągle nie moge zrozumieć, co chcecie osiągnąć przez to planowanie??
    pytam pozby se strachu, zapanowac nad nim??
    nie bardzo umiem to ogarnąć o co chodzi

    nie da sie opanować strachu, bojaźni, bez Boga, nie ma takiej możliwości, a i tak mimo tego człowiek sie czasem boi, wpasa w zwatpienie
    Ja się zastanawiam po prostu nad jedną rzeczą. Bóg powierza mi kolejne dzieci. Czasem również przy moim oporze. I super - wiem, że jego decyzje są stuprocentowo pewne. Bóg powierzył mi jednak również rozum i każe się nim posługiwać. Nie mam zakopywać talentów w ziemi, tylko mam je używać. Mam używać danego mi rozumu. I patrzę: nie mam miejsca na kolejne łóżeczko (15m2 pokój, 3 łóżka + kanapa), nie mamy oboje pracy - czyli pieniędzy na wykarmienie potomstwa, ja padam na nos opiekując się trójką maluchów i okresowo również ciężko chorym starszym człowiekiem, przy tym jestem poważnie chora a choroba może zagrozić dziecku. Wtedy dochodzę do wniosku "Panie Boże, który mi dałeś rozum, nie czuję się OBECNIE gotowa na kolejne dziecko. Wolałabym poczekać, ale niech się dzieje Wola Twoja - Ty wiesz lepiej. I jeśli Pan Bóg zechce - a zechciał - to ześle kolejne dziecko. Zechciał też zesłać poprawę sytuacji finansowej i reklamę łóżka trzypiętrowego. Mam nadzieję również na zdrowie dla czwartego maluszka oraz przypływ sił dla mnie.
    I w ten sposób obie strony - jak myślę - są zadowolone. Ja mam czyste sumienie - użyłam rozumu i rozeznałam, że warunki nie są odpowiednie, ale zostawiłam Bogu możliwość decyzji (otwarta postawa zarówno mentalnie, jak i praktycznie - wykorzystywanie czasu niepłodności względnej przed jajeczkowaniem). I Pan Bóg zdecydował.

    A poza tym jeszcze jedna kwestia. Wy przecież też planujecie i używacie rozumu . Podjęcie decyzji o współżyciu w czasie płodnym też jest decyzją. "Tak Panie Boże chcę następne dziecko". Też używacie rozumu. I Podobnie jak u nas - Pan Bóg ma ostateczna decyzję. Albo da dziecko albo nie. I myślę, ze to właśnie nas odróżnia od przedstawicieli świata zwierząt. ROZUM. A u wierzących ROZUM PODDANY WOLI BOGA.
  • @staranowakowa

    Równie dobrze można "wystawiać na próbę" słońce. Myślę, że ta kwestia dotyczy raczej problemu pychy człowieka, któremu wydaje się, że jest tak ważny, że może Panu Bogu cokolwiek dyktować. Przekonanie, że można wystawiać Stwórcę na próbę jest efektem wpływu szatana, który mamił ludzi w raju słowami "Będziecie jako bogowie".

    @Mateusz

    Człowiek nie jest w stanie zmusić Boga do niczego. To generalny błąd Twoich rozważań. Owszem, Bóg może się z nami "siłować" i "ustępować", jak w przypadku Jakuba, ale to ma taki sam wymiar jak "zmagania" dorosłego z dzieckiem, kiedy dorosły daje się pokonać, żeby dziecko miało z tego radość.

    Jak już wielokrotnie pisałem, poczęcie się dziecka to bezpośrednie i jednoznaczne zakomunikowanie nam woli Bożej. Nie trzeba do tego żadnego rozeznawania, w którym niekoniecznie możemy być w stanie odróżnić projekcję własnej psychiki od tego, co Bóg nam mówi. Dlatego w tym przypadku nie ma sensu kombinować. Małżeństwo ma żyć ze sobą, a resztę pozostawić Stwórcy.
    Podziękowali 1Katia
  • [cite] Mateusz:[/cite]
    [cite] Marsjanka:[/cite]absurdalne jest założenie, że ktoś kto wstąpił w związek małżeński nie jest gotowy do "powoływania potomstwa" - chyba że już na wstępie kłamał odpowiadając na "czy przyjmiecie potomstwo którym was Bóg obdarzy?"
    A kto powiedział, że nie jest gotowy?
    Jakoś w przysiędze nie ma - będzie płodził ile wlezie, tylko przyjmiesz co Ci da i rozeznawanie woli Boga nie stoi temu w sprzeczności.


    a czym się różni "będzie płodził ile wlezie" od "przyjmiesz co Ci da"?
    Podziękowali 1Katia
  • [cite] Maciek:[/cite]@staranowakowa

    Równie dobrze można "wystawiać na próbę" słońce. Myślę, że ta kwestia dotyczy raczej problemu pychy człowieka, któremu wydaje się, że jest tak ważny, że może Panu Bogu cokolwiek dyktować. Przekonanie, że można wystawiać Stwórcę na próbę jest efektem wpływu szatana, który mamił ludzi w raju słowami "Będziecie jako bogowie".
    .

    E tam. Ja tylko powtarzam słowa Pisma Świętego. Pozwolisz, że Słowo Boże będzie dla mnie większym autorytetem niż Słowo Maćka :wink:
  • "ale to ma taki sam wymiar jak "zmagania" dorosłego z dzieckiem, kiedy dorosły daje się pokonać, żeby dziecko miało z tego radość."
    Nie myślałem, że Bóg sie z nami siłuje, żebyśmy mieli fun. Niezła doktryna.

    Bóg obdarzył nas wolnością - także we współpracy w powoływaniu nowego życia - w tym więc możemy Boga "zmusić" czyli po prostu zrobić co nam dyktuje nasza wola.
    Czy w innych sprawach też podążanie za wolą Boga polega tylko na akceptowaniu tego co sie stało? Jeśli tak to można robić wszystko...
    Poczęcie dziecka to jest wyraz woli Boga, ale to czy powinnismy go począc powinno być rozeznawane wcześniej.
  • [cite] Marsjanka:[/cite]
    [cite] Mateusz:[/cite]
    [cite] Marsjanka:[/cite]absurdalne jest założenie, że ktoś kto wstąpił w związek małżeński nie jest gotowy do "powoływania potomstwa" - chyba że już na wstępie kłamał odpowiadając na "czy przyjmiecie potomstwo którym was Bóg obdarzy?"
    A kto powiedział, że nie jest gotowy?
    Jakoś w przysiędze nie ma - będzie płodził ile wlezie, tylko przyjmiesz co Ci da i rozeznawanie woli Boga nie stoi temu w sprzeczności.


    a czym się różni "będzie płodził ile wlezie" od "przyjmiesz co Ci da"?
    spróbuj pomyśleć...
Ta dyskusja została zamknięta.