Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

NPR jest OK?

16970727475141

Komentarz

  • Bardzo zabawny zarzut wobec tego, że sama starasz się zatrzeć pierwotną wypowiedź Mateusza swoimi interpretacjami.
  • Małgorzata, jest róznica w otwieraniu się na całego, kiedy jest się zdrowym jak koń i się rodzi dołem na trzy-cztery, a sytuacją, kiedy nieuchronnie czeka cesarka. Z polskim do tego podejściem i z obiektywnymi zagrożeniami. Nie wiem, czego się czepiasz akurat tu.
  • Roznica jest, dyskusji nie ma.

    Jest poczucie humoru godne chrzescijanin?
    Normny?

    Nawet swietych mamy roznych, wiec mysle, ze kazdy ma prawo miec swoj styl...
  • Marcela, z polskim tego podejsciem... dokladnie...
  • Ja nie potępiam npr.

    Jednak ideałam pozostaje całkowite zaufanie Bogu i złożenie decyzji co do liczby dzieci w jego ręce.
    Niestety nie każdego na to stać.

    Jest jednak coś, co mnie zastanawia. Ufając Bogu i poddając się jego woli człowiek powinien być szczęśliwy. Wiadomo, że Bóg znająć nasze ludzkie ograniczenia, możliwości i lęki nie pokarze nas dzieckiem, które trudno by nam było przyjąć. Wiadomo, że Bóg szanuje wolną wolę człowieka...

    Skąd więc biorą się te wszystkie "niechcine" i "nieplanowane"( przez człowieka oczywiście) dzieci??? Czyżby jednak Bóg ingerował w wolną wolę człowieka, który nie chce dziecka?

    Ja wiem, że Bóg wie lepiej, co dla nas dobre. I, że należy z pokorą zaakceptować Jego wolę...Ale co z tą wolną wolą człowieka?

    Jak Wy to sobie tłumaczycie? Bo ja zaczynam się w tym gubić...
  • No to w takim razie, jak to tłumaczy npr?
    :cool:
  • [cite] Malgorzata:[/cite]
    [cite] Monia6:[/cite]
    Małgorzata - rozeznanie w zgodzie z sumieniem o ilości - to jedyna konkretna "liczba"

    spodziewałam się głupiej odpowiedzi, ale aż tak, to nie


    jak to rozeznasz??
    , że Bóg zstąpi z nieba, i Ci powie,
    "Monia6 dajże sobie już spokój"

    czy raczej powiesz mu Ty

    a teraz zastosuję sobie NPR, bo nie chcę już więcej dzieci, i to jest wola Boga

    Jak rozeznaję?
    Kiedy już nie jestem w ciąży każdego dnia rozeznaję co jest wolą Boga (patrząc na fakty, czytajac Pismo, modląc się, słuchając Słowa, rozmawiajac ze spowiednikiem i itp rzeczy) - w swoim normalnym codziennym kontakcie z Bogiem.
    I w zależności od glosu sumienia decyduję o tym czy otworzyc sie na życie juz teraz czy jeszcze nie.
    Jesli mąż ma inne zdanie, modlę sie o mądrość dla nas i czekam na ewentualne zmiany.

    Jeśli zaś chodzi o to czy moja odpowiedź była głupia, to nie jest to prawda.
    Była zwiezła. Wystarczyło dopytac o szczegóły
  • [cite] Aleks:[/cite]NPRowcy chyba szukają kolejnych cytatów nie mają czasu napisać.

    Jesli o mnie chodzi to mam mnóstwo ważnych spraw przed porodem, terminy u lekarzy z dziecmi itp
  • Ej, uważaj, bo będzie, że narzekasz. Mi właśnie to zarzucono jak wytłumaczyłam brak pisania pięciolatkiem pierwszy dzień po szpitalu ;))
  • [cite] Malgorzata:[/cite]

    znalazłam coś takiego, jedna z obrończyń NPR-u tutaj
    niejaka Monia6

    w wątku reportaż
    po pytaniu do mnie przez Pro Mamę , czy mam tyle dzieci
    jej reakcja, Moni6

    "......być moze czas pokaże.Może Bóg zechce bym umarła przy następnym..bo i tak będzie z tego dobro."


    "Tak próbuje myśleć... ale czy to nie jest samobójstwo?
    Czy to nie jest brak poszanowania dla zdrowia.

    Rozumiem jeszcze uroczą wpadkę kontynuować... ale otwierać sie na całego?"

    jak dla mnie wszystko jasne

    NPRowcy, nie można sie otwierać na całego bo to samobójstwo jest

    :cool:

    Małgorzata, nic nie rozumiesz.
    To była reakcja na post pocesarkowej mamy, która wyrażała ogromną chęć rodzenia bez oporów mimo cesarek, a nie reakcja na post matki naturalnie rodzącej naście dzieci.

    Odpowiadałam na to:
    "Ruda moze to znak, żeby wejśc w jeszcze wieksze zmaganie, Znam temat, bo jesli Bog wybral mnie i z trudem daje dzieci przez cesarke,to moze jego wizja jest , by mieć dzieci-skoro serca nie zamyka??
    Ostatnio usłyszałam, że dzieci nie sa dla mnie- tyle cesarek -Jakos nie ma takiej wizji, a Duch nie gaśnie-głupota,być moze czas pokaże.Może Bóg zechce bym umarła przy następnym..bo i tak będzie z tego dobro."
  • Staraankowa Monia6 jak dla mnie to nie jest nprowiec... taki klasyczny z wyboru.
    Monia6 czesto broni npr-u, ale w jej przypadku, wiele razy to pisano tutaj, nikt nie wchodzi w dyskusje... Monia6 ma wrazliwa dusze i czuje sie wywolana do odpowiedzi, chociaz nikt jej nie wywoluje...
  • [cite] staranowakowa:[/cite]Ej, uważaj, bo będzie, że narzekasz. Mi właśnie to zarzucono jak wytłumaczyłam brak pisania pięciolatkiem pierwszy dzień po szpitalu ;))
    Wiem, wiem, czytałam :smile:
  • [cite] ProMama:[/cite]Staraankowa Monia6 jak dla mnie to nie jest nprowiec... taki klasyczny z wyboru.
    Monia6 czesto broni npr-u, ale w jej przypadku, wiele razy to pisano tutaj, nikt nie wchodzi w dyskusje... Monia6 ma wrazliwa dusze i czuje sie wywolana do odpowiedzi, chociaz nikt jej nie wywoluje...

    Klasyczny z wyboru?
    Jestem NPRowiec, moze nieklasyczny, ale NPRowiec.
    Więc sie włączam do rozmowy o tym worze z napisem "NPR".

    Uogólnienia padają, a to z gruntu niesprawiedmliwe
  • Monia6, wiec napisze jasniej, bys zrozumiala.

    Nie jestes NPRowiec bo Ci styl zycia taki odpowiada. Stalas sie nim, bo rodzisz przez CC i nie masz wyjscia, a to jest co innego. Robisz to ze strachu, a nie z przeknania.
    Masz wrazliwa dusze i ciagle czujesz sie wywolana do odpowiedzi.
    dawno juz tutaj napisano, ze Ty miescisz sie w tych 3% i nikt z Toba nie bedzie dyskutowal, zes taka czy inna, ale ... ale cos jest w Tobie [co wiesz tylko Ty] co wciaz sprawia, ze bedziesz brac udzial w tej dyskusji i bedziesz sie bronic [zueplnie nie wiem po co]

    Chyba ze zle zrozumialam Twoje wypowiedzi i stosowalabys npr zawsze - nawet gdybys rodzila naturalnie i bez problemow.
  • [cite] ProMama:[/cite]Monia6, wiec napisze jasniej, bys zrozumiala.

    Nie jestes NPRowiec bo Ci styl zycia taki odpowiada. Stalas sie nim, bo rodzisz przez CC i nie masz wyjscia, a to jest co innego. Robisz to ze strachu, a nie z przeknania.
    Masz wrazliwa dusze i ciagle czujesz sie wywolana do odpowiedzi.
    dawno juz tutaj napisano, ze Ty miescisz sie w tych 3% i nikt z Toba nie bedzie dyskutowal, zes taka czy inna, ale ... ale cos jest w Tobie [co wiesz tylko Ty] co wciaz sprawia, ze bedziesz brac udzial w tej dyskusji i bedziesz sie bronic [zueplnie nie wiem po co]

    Chyba ze zle zrozumialam Twoje wypowiedzi i stosowalabys npr zawsze - nawet gdybys rodzila naturalnie i bez problemow.

    Tytuł watku jest ogólny, wiec ja ogólnie sie do tytułu wypowiadam.
    Dlaczego?
    Bo jestem wdzięczna Kościołowi za naukę NPR w narzeczeństwie.

    Byłam po poronieniu (tak, przed Ślubem) i kazano nam "odczekać". Dzięki NPR wiedziałam jak. Dzieki NPR nie siegnęłam po piguły ani nic w tym stylu.

    Dzieki NPR nauczyliśmy sie powstrzymywać mimo, iż w narzeczeństwie nam sie to nie udawało. Dzieki NPR poczułam, ze mogę czuć sie kochana i bez zblizeń, ze mój mąż umie czekać.

    To wszystko jest dla mnie strasznie trudne, dla mojego męża tez, ale ja nadal ciesze sie, ze mogę w zgodzie z sumieniem rezygnować z kolejnego dziecka ETYCZNIE.

    Dlatego bronie NPR.
    Bo uwazam ze ma swoją wazną rolę do spełnienia.

    A gdybym mogla rodzic bez obaw zdrowotnych to dawala bym i tak mezowi prawo do decyzji o czasie poczęcia przy pomocy NPR chocby jego powody były finansowe, egoistyczne..... jakiekolwiek.
    Bo Jemu Bóg wolnej woli nie zabrał, wiec ja też nie chcę.

    Kiedy łykałam prochy też stosowałam NPR.

    Dzieki NPR nigdy nie czułam sie ubezwłasnowolniona przez Boga
  • Ja nie kumam tych Twoich postów....
    W ostatnim kpinę widzę, nic ponadto
  • Monia normalnie... Goska pisze czy chcac kochac sie z mezem, kobieta ma go prosic czy ewentualnie zgadza sie na dziecko...

    dla mnie to tez nie jest do pojecia!
  • Pro Mamo. To nie musi być komiczne.

    Normalnie, dużo rozmawiamy i jestem na bieżaco.
    Kiedy coś siew temacie zmienia (otwartość na życie/brak otwartości) to mnie o tym powiadamia. I rozmawiamy o tym.
    Nie przed stosunkiem. Normalnie, w rozmowie.

    U nas są to długie okresy - kilkumiesieczne - braku otwarości lub otwartości. Żadna huśtawka co dwa lub trzy stosunki.
    Jak już sie otwieramy na życie - to do skutku (do poczęcia).
    A jak zamykamy - to modlimy sie do skutku (do pokoju w sercu lub zmiany nastawienia)
  • A co z przypadkiem, kiedy żona rozeznaje, że wolno współżyć w okresie płodnym, a mąż - że nie wolno?

    To naprawdę niesamowite, jak NPR potrafi zagmatwać coś tak naturalnego, jak spotkania małżonków. Pan Bóg wykombinował, aby w okresie płodnym przyciągali się jak magnesy, a tu nici z magnesów - zamiast tego rozważania, negocjacje, kombinowanie. Czy ludziom daje to więcej szczęścia? Głęboko wątpię.
  • [cite] Maciek:[/cite]A co z przypadkiem, kiedy żona rozeznaje, że wolno współżyć w okresie płodnym, a mąż - że nie wolno?

    ??
    Co oznacza to pytanie??
  • Nic, pytanie jak pytanie.

    Ponieważ rozeznanie opiera się na subiektywnym przekonaniu, że poznało się wolę Boga, wyniki mogą być u każdego z małżonków zupełnie inne. To kwestia, której nie poruszaliśmy w naszych rozważaniach, a przecież bardzo istotna. Zajście w ciążę jest obiektywnym wyrażeniem woli Boga, które nie podlega dyskusji. Rozeznawanie w kwestii dotyczącej obojga małżonków obarczone jest błędem wynikającym z tego, że mąż i żona są różnymi ludźmi.

    Co z tego może wynikać w praktyce? Ano pewnie to, że strona bardziej "uduchowiona" narzuca swoje rozeznanie, a ta mniej - się na to godzi.
  • Zakładamy, że małżonków poza seksem łączy też jakaś rozmowa, wymiana myśli? Bo jak ze sobą poważnie rozmawiają, to chyba wiedzą na jakim etapie są. Zarówno jeśli chodzi o etap cyklu kobiety, jak i etap rozpoznawania woli Bożej. Bo z tego co wiem, to Bóg przychodzi też przez drugiego człowieka, i jedno z małżonków może pomóc drugiemu w podjęciu takich czy innych decyzji. Na zasadzie uzupełnienia się, innej perspektywy... Mój mąż na przykład studzi moje rozhukane emocje, jest moim głosem rozsądku :wink: i pozwala mi spojrzeć na - tu akurat kwestie poczęcia dziecka - z innej perspektywy. Małżonkowie w pewnych decyzjach takze czekają na siebie nawzajem. Mój mąż zawsze chciał mieć dzieci i musiał z tą decyzją poczekać, aż dojrzeję ja. Itd...
    Czy to trudne do zrozumienia? Czy ja mam jakąś idealistyczną wizję, którą w dodatku sprawdzam w życiu?
  • Nie znam Ciebie, ani Twojego męża i moje rozmyślania w żadnym stopniu Was nie dotyczą. Mogę natomiast wyobrazić sobie, że jeżeli jeden z małżonków chce/nie chce kolejnego dziecka, zaś drugi ogłosi, że po rozeznaniu wie, że wola Boga jest wręcz przeciwna, to trudno z tym polemizować.
  • Też mogę sobie takiego fanatyka nie znoszacego sprzeciwu wyobrazić.
    Ale chyba chodzi o to, żeby rozmawiać, a nie ogłaszać.
    Chodzi też o to, że jeśli taka czy inna decyzja jest z Boga, to nie jest narzucana drugiej stronie na siłę. Bo to ma wypływać z wiary i osobistej relacji z Nim, a nie z fanatyzmu.
    Poza tym opisałam przykładowe moje własne obserwacje i doswiadczenie w poruszonym przez Ciebie temacie. Tylko takie znam :wink:
  • Monia6 ProMamo. To nie musi być komiczne.


    Przepraszam Moniu, a czy ja twierdze ze jest to komiczne??? Mi nic do tego jakie to jest.

    Moja znajoma ktora stosuje anykoncepcje - kiedy namawialam ja na npr - powiedziala ze nie chce o tym slyszec!!! Ksiadz jej powiedzial ze moze stosowac gumki to ona stosuje i nie chce slyszec innych racji ani wersji. Nie sa jej potrzebne, nie chce wiedziec nic innego. Maz jest wiecznie chetny, wiec ona nie bedzie rodzic dziecka za dzieckiem, ksiadz jej pozwolil uzywac gumek i KONIEC.
    Wiec jak przez taki mur ma sie przebic rozeznanie... owszem, Bog wszystko moze, ale nie jest brutalem, ze bedzie walil w ten mur bo tak. Odpowiedz dostanie ten kto pyta a kto nie chce rozmawiac, to jak ma uzyskac odpowiedz?
  • Mam wrażenie, że dyskusja doszła do etapu,że ważniejsze jest współżycie,że współżyję, bo chcę , mam na to ochotę, no i godzę się z tym,że pocznie się dziecko. Mylę się czy nie?
  • @ganna4
    W moim odczuciu ten wątek ma skłonić do refleksji. Czy rzeczywiście NPR to droga dla KAŻDEGO katolickiego małżeństwa. To dobre miejsce by sobie zadać wiele pytań.
    Może właśnie czyta go ktoś, dla kogo NPR jest normalnym stanem w małżeństwie, albo ktoś, kto się przygotowuje do małżeństwa i ma taką enpeerową wizję.

    Sama miałam taką wizję kiedy wchodziłam w małżeństwo. Planowałam i jeszcze byłam z tego dumna... bo realizuję wolę Bożą. Kilka lat mi zajęło dojście do tego, że może ja tym planowaniem przeszkadzałam Bogu działać.

    Są małżeństwa, dla których npr jest wyjściem w ich ciężkiej sytuacji. I tego nikt nie neguje.
    Jednak często stosuje się npr jak antykoncepcje zasłaniając się przy tym wolą Bożą.
    I mam wrażenie, że nawet nie jest się świadomym tego, że się błądzi.
    Dlatego ten wątek wydaje mi się tak potrzebny.

    Każdy sam będzie odpowiadał przed Bogiem ze swojego życia i każdy sam musi sobie odpowiedzieć na to gdzie stoi w sporze dot. NPR. Dlatego świadectwa osób, które tutaj się wypowiedziały są dla mnie bezcenne.

    Piszę 'dla mnie', bo moja własna postawa jeszcze może podszyć się strachem. Mam tutaj na ziemi dopiero dwoje dzieci i na teraz mogę być otwarta. Jednak wiem, że jeśli kiedyś będę chciała użyć npr w sytuacji, która nie jest graniczna, wiem, że będzie to wyraz mojego strachu i braku zaufania. I, że będzie to znak, że potrzebuję większej pracy nad sobą.

    Ja jestem wdzięczna za wszystkie świadectwa, jakie się tutaj pojawiły, a które dotyczyły otwarcia na życie i zaufania Bogu.
  • [cite] Maciek:[/cite]Nic, pytanie jak pytanie.

    Ponieważ rozeznanie opiera się na subiektywnym przekonaniu, że poznało się wolę Boga, wyniki mogą być u każdego z małżonków zupełnie inne. To kwestia, której nie poruszaliśmy w naszych rozważaniach, a przecież bardzo istotna. Zajście w ciążę jest obiektywnym wyrażeniem woli Boga, które nie podlega dyskusji. Rozeznawanie w kwestii dotyczącej obojga małżonków obarczone jest błędem wynikającym z tego, że mąż i żona są różnymi ludźmi.

    Co z tego może wynikać w praktyce? Ano pewnie to, że strona bardziej "uduchowiona" narzuca swoje rozeznanie, a ta mniej - się na to godzi.

    U nas nikt nikomu nic nie narzuca.
  • [cite] Maciek:[/cite]Nie znam Ciebie, ani Twojego męża i moje rozmyślania w żadnym stopniu Was nie dotyczą. Mogę natomiast wyobrazić sobie, że jeżeli jeden z małżonków chce/nie chce kolejnego dziecka, zaś drugi ogłosi, że po rozeznaniu wie, że wola Boga jest wręcz przeciwna, to trudno z tym polemizować.

    Zauważ że w świetej rodzinie Bóg wysłał sen Józefowi a nie czekał aż Maryja mu "oświadczy" - "wiesz, urodze Boga, nie interesuje mnie Twoje zdanie".
    Bóg szanował uczucia Józefa, więc dlaczego Ona ma ich nie szanować?

    Tak samo my.

    Jesli cos jest wola Boga, Bóg zadba, abyśmy oboje byli na to gotowi, słyszałam to od spowiednika i widzę po naszym zyciu, ze to prawda.
  • [cite] Malgorzata:[/cite]monia 6
    to nie była kpina, w tym ostatnim poście
    to było moje konkretne pytanie

    ja mam podobne odczucia jak Maciek
    dla mnie zagmatwane to jest
    i wprowadza w relacje jakieś takie dziwne dla mnie negocjacje,
    typu, ja chce, ty nie chcesz, ja nie chce Ty chcesz,

    ja bym oszalała
    bo nigdy nie jest tak , żeby było jak ja bym chciała czy odwrotnie

    dla jest to też takie troche sztuczne, taki sposób pożycia
    nie ma w tym, dla mnie, powtarzam dla mnie , i bez żadnej kpiny
    nie ma w tym, takiej ciepłej czułej serdeczności

    dla mnie jest to wykres, i trzeba sie do niego "dopasować", negocjacją, albo padaniem na kolanach

    bo jak sama zauważyłaś, nie każde zbliżenie płodne, kończy sie dzieckiem
    to ja pytam
    po co ten cały ambaras???

    ja chce być z moim mężem, tak po prostu
    tak jak kiedyś, i zawsze

    i dla jasności dla Ciebie , to nie są moje kpiny,
    tylko całkiem poważne rozważania

    Dalej niewiele rozumiem. A wiec przypuszczam, ze wy jestescie wyjatkowo zgodnym małżeństwem. Zgodni w decyzjach, zgodni w zaufaniu do Boga, zgodni w życiu, w otwarciu na życie itp....
    .......?

    My stanowimy zgoła inne świadectwo.
    Ludzie do dzis sie dziwią zesmy sie nie rozwiedli, ze zyjemy ze sobą, jestesmy szczesliwi i dogadujemy się. Jestesmy az taaak różnymi ludźmi :shocked:

    Kiedy wzielismy dzieci z domu dziecka to inni tez sie zaczynają za to brac.
    Skoro nawet "my" mogliśmy to i oni dadzą radę :tongue: :tongue:

    Każdy ma swoje powołanie, każdy inne :bigsmile:
Ta dyskusja została zamknięta.