Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

NPR jest OK?

17374767879141

Komentarz

  • Małgorzata,
    Małżonka przyszłego spotkałam w wieku 37 lat. Nie wszystko od samego człowieka zależy. Na tym forum często piszecie, by zdać się na Wolę Bożą. My z mężem sie późno spotkaliśmy. Nasze życie to nie tylko nasze, ludzkie plany. Często jest to podkreślane, że pan Bóg ma dla nas plan. Wierzę, że jest tak, jak miało być. Moje problemy z płodnością wynikają z kłopotów zdrowotnych, a nie tylko z wieku. Małgorzata, to co napisałaś jest trochę bez sensu, jak miałam 25 lat to mogłam sobie mysleć.... Nie było wtedy odpowiedniego kandydata. I wiecie, co... Przepraszam, jeśli kogoś uraziło moje opisywanie problemów zdrowotnych. Spadam. Trochę mnie rozczarowałaś Małgorzato. Myślałam, że Twoje wspaniałe macierzyństwo poszerza empatię. Napisałam, bo chciałam napisać na tym forum, że nie wszyscy bezdzietni decydują się na in vitro, że nie wszyscy odkładają. Pan Bóg nas doświadcza. Myślę, że to co napisałam nie było jakimś ekshibicjonizmem szczegołnym, ale pomogło zobaczyć pewne problemy z innej strony. Będę Was czasem czytała, ale chyba rzeczywiście to nie grupa wsparcia w sprawie leczenia. Dobrze, że świadczycie życiem i modlitwą, każdy na swój sposób. Powierzę swój ból Panu Jezusowi.
    Acha, akceptuje swoje życie i wierzę, że potoczyło się tak z Woli Boga.
  • Małgorzata, w wieku 25 lat nie myślałam o ciąży, bo nie byłam mężatką :cool: Mogłam wtedy, co najwyżej zakochać się platonicznie :cool: w koledze ze wspólnoty rzecz jasna :cool:
    Scenariusze życiowe są ciekawsze od ludzkich założeń :smile: Wierzę, że Pan Bóg nas jeszcze zaskoczy :smile: Nie tak, to inaczej :cool:
    Eee, nie będę sie załamywać. Tutaj może wielu osobom też dobrze zrobi, jak zobaczą jak różne są ścieżki.
  • Poszłam do kuchni i trochę odparowałam :neutral: Rozumiem trochę reakcję, bo gdyby mnie ktoś powiedział, że stara się o pierwsze dziecko w wieku 44 lat to też bym zrobiła kiedyś takie oczy :shocked:. Tylko Małgorzata za delikatna to nie byłaś :angry:. Spróbuj wczuć się, gdyby sytuacja dotyczyła Twojej córki, siostry albo przyjaciółki.
    Denerwowałam się, gdy spotykałam przez ostatnich parę lat Panią z poradni rodzinnej przy kurii i drugą Mamę kolegi, i obie wciąż pytały i namawiały mnie / nas na dziecko. W końcu powiedziałam, ile mam lat. To wtedy reakcja, nie, to już za późno, a we mnie :angry: dlaczego :angry:. Przecież scenariusza życia nie wymyśliłam. Mam natomiast doświadczenie tego, że gdy pojawia się jakieś mocne pragnienie, za pewien czas się ono może sprawdzić. Dokładnie pamiętam pewną jesień i moją rozpacz, że idzie weekend za chwilę wrócę do pustego mieszkania, ludzie mają rodziny. I wówczas koleżanka z pracy (i nie tylko) powiedziała coś, co do dziś pamiętam, jak są takie silne pragnienia to Pan Bóg coś przygotowuje i wtedy za 3 tygodnie pojawił się późniejszy małżonek. Nie musi tak być i teraz, ale ja dopiero od jakiś 2 lat w moim życiu na serio pragnę dzieci. Szkoda, że nie jestem babcią :wink:
  • [cite] AgaMaria:[/cite]Małgorzata,
    Małżonka przyszłego spotkałam w wieku 37 lat. Nie wszystko od samego człowieka zależy. Na tym forum często piszecie, by zdać się na Wolę Bożą. My z mężem sie późno spotkaliśmy. Nasze życie to nie tylko nasze, ludzkie plany. Często jest to podkreślane, że pan Bóg ma dla nas plan. Wierzę, że jest tak, jak miało być. Moje problemy z płodnością wynikają z kłopotów zdrowotnych, a nie tylko z wieku. Małgorzata, to co napisałaś jest trochę bez sensu, jak miałam 25 lat to mogłam sobie mysleć.... Nie było wtedy odpowiedniego kandydata. I wiecie, co... Przepraszam, jeśli kogoś uraziło moje opisywanie problemów zdrowotnych. Spadam. Trochę mnie rozczarowałaś Małgorzato. Myślałam, że Twoje wspaniałe macierzyństwo poszerza empatię. Napisałam, bo chciałam napisać na tym forum, że nie wszyscy bezdzietni decydują się na in vitro, że nie wszyscy odkładają. Pan Bóg nas doświadcza. Myślę, że to co napisałam nie było jakimś ekshibicjonizmem szczegołnym, ale pomogło zobaczyć pewne problemy z innej strony. Będę Was czasem czytała, ale chyba rzeczywiście to nie grupa wsparcia w sprawie leczenia. Dobrze, że świadczycie życiem i modlitwą, każdy na swój sposób. Powierzę swój ból Panu Jezusowi.
    Acha, akceptuje swoje życie i wierzę, że potoczyło się tak z Woli Boga.

    Nie zawiniłaś odkładaniem. Mnie można tak sklasyfikować ;-) Czasem się czuje jak po innej stronie barykady z wielodzietnymi.org... Z drugiej strony, skoro dzieci to dar i nie mamy 100% wpływu na ich 'kreację', to myślę sobie, że można być wielodzietnym bezdzietnym. W sensie wielodzietności jako stanu umysłu, a nie stanu rodzinnego.
    Bo jak inaczej wytłumaczyć naszą obecność na tym forum? ;-)
  • Wieśka, super, serce rośnie :bigsmile: Dziekuję! Pamiętajmy o sobie! Fora są po to, żeby się wspierać. Medycyna się rozwija i metody akceptowane przez Kościół, etyczne też. Jeśli nie dla mnie, dla nas, to dla Ciebie. Nie traćmy nadziei!!!!
  • AgaMaria - ja powiem tylko tyle - moją namłodszą córkę urodziłam, gdy byłam starsza niż Ty.
    Nie wiem, jakie plany ma Bóg dla Was, ale buduje mnie to, że piszesz o zaufaniu Jemu i o poddaniu się Jego woli.
    Bedę się modlić o światlo dla Was.
  • Co innego jak Pan Bóg zaplanuje i obdarzy kogoś dzieckiem a co innego ,,zrobić " sobie dziecko na stare lata celowo. Podobno jakaś Szwajcarka mając 64 lata zdecydowała się razem z 60 letnim mężem na dziecko - no nie wiem czy to ma sens.
  • Nie o tym tu piszemy. Pobiera się para chrześcijańska i jest otwarta na życie po prostu. A jeśli są problemy z płodnością to można przynajmniej spróbować wyleczyć / podleczyć tak na spokojnie, bez presji i w ramach metod leczenia do zaakceptowania w danym wyznaniu. W trakcie bardzo trudne rozeznawanie i decyzje w sprawie, czego Pan Bóg oczekuje od nas w tej sytuacji.
  • Ruda Megi i dopiero, gdy osobiście staje się przed decyzją, czy w zaawansowanym wieku leczyć się czy nie leczyć to staje się to konkretem, a nie potępieniem tej pary 60latków, którzy "sprawili" sobie dziecko. Dla mnie to też dziwne. Mam jednak prawie 20 lat mniej i nie wiedziałam, że tak późno założę rodzinę? Wszystko inaczej wygląda, gdy nas osobiście dotyczy :shamed:.
    Są to jednak decyzje do podjęcia z małżonkiem, przed Bogiem, ewentualnie porozmawiać ze spowiednikiem, psychologiem, mądrą przyjaciółką.
  • Nie wiem. Ja w tym wieku już będę miała wszystko wycięte.
    Nie chodzi też o to aby się śmiać ze starszych ludzi, którym się po meno i andropauzie urodzi dziecko- bo niezbadane są wyroki boskie, ale chyba niedobre konsekwencje dla cywilizacji ma takie wmawianie młodym ludziom- narzeczonym na kursach gdy są w najlepszym wieku (sorry za słowo) reprodukcyjnym , że mają się OGRANICZAĆ.
  • Moj kolega ksiadz pracuje przy komisji bioetycznej w Watykanie I jest kilka rodzajow inseminacji jak najbardziej zgodnych z nauka KK wiec moze warto sprobowac?No I jesli sie nie uda to moze adopcja dziecka w wieku szkolnym?Sa rekolekcje dla malzenstw bezdzietnych -moze tez warto,mysle,Ze do adopcji czy tez do decyzji,Ze ok taka wola Boza ,Ze dzieci nie bedzie sie dorasta.Mam znajomych co pobrali sie majac 47 I 49 lat,przyjeli to,Ze dzieci nie bedzie I pomagaja w rodzinnym domu dziecka w weekendy.
  • Bogna,a tu zagladadasz?Odezwij sie do mnie przed przyjazdem to mam nadzieje Na spotkanie:-)
  • Fajne z tą pomocą wweekendy. A z dzieckiem szkolnym to i kontakt może też już być. Dziekuję.
  • Ruda Megti, ale chyba tym, którzy nie są jeszcze w małżeństwie, choć młodzi i zdrowi nie będziesz zalecać prokreacji :confused: przynajmniej nie katolickim pannom i kawalerom :confused: Mnie zresztą argument, żeby się spieszyć, bo wiek nigdy się nie podobał. Taka presja :angry:. Mnie na szczęście tego oszczędzono, nikt mnie nie przynaglał :smile:. Raczej próbowano kierować ku innym celom :bigsmile: nauka, praca :smile: kariera :wink: a serce tęskniło za czym innym :wink: ja to raczej taki rodzinny człowieczek jestem :smile:
  • A o czym my tutaj ciągle mówimy ? Po co pannom i kawalerom katolickim npr ? Po nic przecież i tak nie powinni tego robić bez ślubu więc o ,, wpadkę " bać się nie muszą.
    Chodzi mi o narzucanie konieczności stosowania NPRu i przekonywanie do odkładania jak najpóźniej rodzicielstwa młodym parom zamierzającym brać ślub.
    Jaki ma sens takie małżeństwo ? Ciągle żyć pod presją niewpadnięcia jak najdłużej lub ograniczenia dzieci do dwójeczki i zostawienia ewentualnej furtki na to trzecie ,, nieplanowane... Nic tylko nerwicy dostać.
  • Małgorzato :shocked:, ja wiem, że czasem piszesz szybko, ale jednak warto się zastanawiać, zanim się coś takiego chlapnie. Nie każdy ma taką odporność jak Ty i nie każdy sobie życzy, bo komentować jego wybory - a już na pewno nie te, na które nie ma wpływu.
  • Małgorzata jest the best, niewiele znam tak zdecydowanych i konkretnych kobiet jak ona.
  • [cite] ruda megi:[/cite]Małgorzata jest the best, niewiele znam tak zdecydowanych i konkretnych kobiet jak ona.
    Co nie zmienia faktu,że Ania D ma rację.
  • ale to wątek o NPR i każdy wchodzi i pisze tu na własne ryzyko :P

    proponuje założyć wątek tematyczny o etycznym leczeniu niepłodności albo kontynuować w wątkach o naprotechnologii
  • Marsjanko, zgadzam się. Ci, którzy macie dzieciaki, którym Bóg dziatwą pobłogosławił cieszcie się, bo chyba jest dużo małżeństw tęskniących. Może faktycznie założę nowy wątek w temacie leczenia?
    NPR natomiast jakąś orientację daje w swojej płodności. Dobrze pamiętam myśli, nie w tym cyklu to już na pewno nie będziemy sami, a tu nic... Problem polega na tym że objawy mogą być, a niestety wszystko nie jest w porządku w zdrowiu kobiety. Macie rację, nie wszystkich tutaj to może interesować. Tutaj dyskutujecie etyczność / dopuszczalność NPR a totalne zaufanie Panu Bogu w kwestii dzietności.
    Samo NPR traktuję jako metodę diagnostyczną, ułomną jednak i niepełną. Dokładniejszy obraz daje USG owulacyjne.
  • AgaMaria - dzięki za świadectwo.
  • AgaMaria, ja wśród znajomych mam przykłady, ze Bóg daje dziecko, jak sie tego nie spodziewają (już). Mam znajomych, którym zmarło dzieciątko zaraz po urodzeniu. Kobieta tak to przeżyła, ze stwierdziła, ze więcej dzieci nie chce mieć. Stosowali NPR, no i rok temu (oby dwoje po 40-stce) urodziła im sie zdrowa córcia, w poniedziałek miałam okazję ich wszystkich zobaczyć. Ojciec - oaza spokoju z dzidzią na kolanach, kobieta tak rozpromieniała, jakby jej ubyło 10 lat. Niesamowite, dalej mam ich przed oczami.
    Mójz mąż miał ok. 40 jak sie ze mną ozenił. Miałam tę wątpliwą przyjemność usłyszeć od jednej znajomej, że to już przegięcie, że za długo był kawalerem i dzieci to już na pewno nie będziemy mieć :cool:
  • [cite] Malgorzata:[/cite]
    cos Ci napiszę
    (...)
    to jaką mają długą drogę, bo przecież ten NPr , jest im pociskany też jako metoda antykoncepcyjna, tyle, że małoszkodliwa

    ale, w tej metodzie Oni muszą być cholernie zdyscyplinowani, nie tak jak przy chemii czy gumowcu

    i powiedz/napisz mi,
    przyjmą ją?? ten NPR??

    nie przyjmą , moim zdaniem, bo będą się bali, że wpadną bez odpwiedzialności,

    jak ktoś kto stosuje antykoncepcję, i też się jej boi podśwaidomie, albo nie,
    ma uwierzyć, że NPR działa , skoro trzeba się gimnastykować pd rana, spać 6 godzin przynajmniej, nie pić , i całe to blabla, dotyczące reguł stosowania

    dla mnie to jakieś pomylenie pojęć przez tych, którzy tak przedtsawiają NPR
    on jest dla życia, a nie jego "zapobiegania"
    No właśnie o to mi chodziło, nieźle to ujęłaś:bigsmile: i do tego w miarę delikatnie:confused:

    Ten npr okazał się niezłą pułapką pro antykoncepcyjną przy takim ujęciu jak ma np Knotz lub jemu podobni. Oświeciło mnie dopiero jak przeczytałem te ponad 2000 komentarzy:neutral: Może udałoby się utworzyć jakąś stronę aby przystępnie ukazać ten problem i przestrzec przed taką pułapką?
  • Małgorzato, nie każdy ma z kim począć dziecko, gdy ma 25 lat - nawet, jak bardzo się stara. I o to mi chodziło - że nie powinno się komentować rzeczy, na które ludzie mogą zupełnie nie mieć wpływu, a nie o Twoją empatię czy jej brak.
  • Małgorzata, dzięki za odpowiedź. Wiesz, tyle się nasłuchałam i naczytałam historii, że jak lecząca para odpuszcza, to po jakimś czasie to upragnione dziecko się pojawia. My co jakiś czas też odpuszczamy leczenie, angażuję się w pracę, ale... nic sie nie dzieję. Nie, nie gniewam się. Naprawdę wdzięczna jestem za Twoje spojrzenie i pochylenie się nad naszymi problemami. Takiego parcia za wszelką cenę w sobie nie czuję. Wiem, że można pięknie żyć także w bezdzietnym małżeństwie. A to, że pragnę poczuć własne dziecko w brzuchu, to chyba świadczy o tym, że ja zdrową (psychicznie) kobietą jestem :wink: z wyraźną tożsamością płciową :wink:. To chyba instynkt macierzyński.
    Poza tym, jasne, nie wszyscy muszą być naturalnymi rodzicami.
    Pisałam tu trochę, żeby się wyżalić :shamed:, ale też i pokazać Wam jakimi jesteście szczęściarzami, że Bóg Was obdarza potomstwem :smile:.
    Jeśli chodzi o Wolę Bożą w naszym życiu, to pokój serca czuję, gdy się modlę i myślę o pracy. Temat rodzicielstwa to może za bardzo emocjami obciążony jest i dlatego trudniej spojrzeć spokojniej. Ale czy to potrzebne.... Przecież wiadomo, to są emocje
  • @AgaMaria - np. w historii moich znajomych to nie polegało na odpuszczeniu leczenia! Badali się- nie było żadnych przeszkód w postaci choroby, OK?

    Znajomy gin (nota bene fachura od NPR) twierdzi, że w ogromniej liczbie przypadków problemy z poczęciem są natury psychologicznej i tam właśnie pomaga totalne odpuszczenie jakiejkolwiek kontroli (plus praca nad poprawą relacji między małżonkami, bo często jest to kwestia braku zaufania).

    Co mogę dodać - podoba mi się, że podejmujecie leczenie. Mam koleżankę w moim wieku (39 lat), która ze względu na słabe zdrowie odpuściła sobie totalnie staranie o dzieci, mimo że jako osoba jest ciepłą, kochaną, macierzyńską dziewczyną. Smutny jest ich dom, bo pozbawiony nawet nadziei.
  • Bogna, dzięki :smile:. Osobiście znam małżeństwo z naszej wspólnoty parafialnej, które czekało na dwójkę swoich dzieci 10 lat. Czekali, czekali i w końcu się doczekali :smile:. Tyle, że jak się pobierali, to byli ze 20 lat młodsi od nas :confused:. Nawet chyba byłam z tą dziewczyną na jednym roku studiów...
  • A wiecie, co sobie myślę?

    Tyle osób na współcześnie problemy z zajściem w ciążę. Może to kwestia wrednej ilości chemii w jedzeniu i piciu, może komputerów (znajoma lekarka mówiła, że wśród jej pacjentów wielu mężczyzn pracujących na co dzień przy komputerach ma problemy z płodnością) itp. a potem ludzie tacy jak ja - łatwo zachodzący w ciążę, łatwym przebiegiem ciąży, bezproblemowym szybkim "wzorcowym" porodem zamykają się na kolejne dzieci. Zamiast dziękować co dzień Panu Bogu za to, że ciążą i poród są tak pozytywnym doświadczeniem.
  • znajoma lekarka mówiła, że wśród jej pacjentów wielu mężczyzn pracujących na co dzień przy komputerach ma problemy z płodnością
    ---
    Siedzą 10h i grzeją męderały to efekt jest jaki jest...
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]znajoma lekarka mówiła, że wśród jej pacjentów wielu mężczyzn pracujących na co dzień przy komputerach ma problemy z płodnością
    ---
    Siedzą 10h i grzeją męderały to efekt jest jaki jest...
    Zwłaszcza jak się naoglądają gołych bab.:sad:
Ta dyskusja została zamknięta.