[cite] Cart&Pud:[/cite]edit: Jeden plus, że przynajmniej na koniec z gościa wylazło, że to JEST metoda antykoncepcyjna. Nie wiem, czy celowo, czy mu się lapsło, ale fakt pozostaje faktem.
Kurczę, nie wiem, nie mogę teraz znaleźć tego fragmentu.:shamed:
Możliwe też, że moje nastawienie na "nie" zasugerowało mi takie przeczytanie tekstu, że zobaczyłam to, co chciałam zobaczyć.
Jutro na spokojnie przeczytam raz jeszcze i wpiszę to, co mi się nie spodobało.
Wrócę na moment do tematu dojrzałości.To nie jest tak że osiemnastoletnia dziewczyna czy chłopak są niedojrzali jeden osiemnastolatek jest dojrzały i spokojnie sprawdzi się w roli ojca a drugi jeszcze nie.Tak samo kobiety,mi np. nigdy nie brakowało zabawy i dyskotek ( raz byłam tylko) ale znam małżeństwo mieszkające poza Poznaniem do którego rodzinka na weekend jezdzi pilnować dziecka bo oni idą się bawić, jeśli nikt nie przyjedzie to dziecko zostanie samo bo imprezy nie można odpuścić.Bywa i tak a są już bliżej trzydziestki fakt że wpadli kiedy mieli siedemnaście i osiemnaście lat.
Dobra
ponieważ nie mogę tego nigdzie znaleźć w necie, korzystając z okazji, że młodszą już uśpiłam, a starsi jeszcze śpią, postaram się przepisać w miarę szybko
(a miałam sprzątać kuchnię )
Bogumił Łoziński
RADOŚĆ Z SEKSU
Wbrew obiegowym opiniom, Kościół nie naucza, że celem aktu płciowego jest tylko i wyłącznie poczęcie potomstwa. Jest to także sposób wyrażania miłości, źródło radości i przyjemności, a właściwie przeżywana seksualność może być drogą do świętości.
Opinia wyrażona przez Benedykta XVI w książce "Światłość świata" na temat dopuszczalności stosowania prezerwatyw wywołała poruszenie w opinii publicznej. Artykuły, jakie pojawiły się w większości światowych mediów, pokazują kompletne niezrozumienie, powtarzanie obiegowych opinii czy wręcz ignorancję dziennikarzy na temat nauczania Kościoła o ludzkiej seksualności.
Prokreacja, miłość, przyjemność
Jednym z najczęściej powielanych mitów na temat stosunku Kościoła do sfery seksualnej jest twierdzenie, że katolicy mogą współżyć tylko i wyłącznie w celu poczęcia potomstwa. Z takiej perspektywy przedstawia nauczanie Kościoła na ten temat Tadeusz Bartoś w "Newsweeku" z 29 listopada br. To nieprawda. Kościół podkreśla, że akt płciowy może się odbywać tylko między małżonkami i jego podstawowym celem jest prokreacja, otwartość na przyjęcie nowego życia, ale nie tylko. Zawierający oficjalne i aktualne nauczanie kościoła Katechizm Kościoła Katolickiego jednoznacznie stwierdza, że akt płciowy małżonków ma podwójny cel: "dobro samych małżonków i przekazywanie życia". Dokładnie takie nauczanie zawiera też encyklika HV Pawła VI z 1968 r. Papież podkreśla w niej, że akt małżeński nie przestaje być moralnie poprawny, gdy odbywa się w okresie niepłodnym, jeśli jest wyrazem "umacniania, zespolenia małżonków", czyli ich miłości.
Do czego prowadzi rezygnacja w małżeństwie z życia płciowego, pokazuje przykład jednego ze współczesnych radykalnych ruchów odnowy Kościoła. Otóż zalecano w nim aby małżonkowie, którzy mieli już trójkę lub więcej dzieci, i nie chcieli mieć więcej, składali ślub czystości, rozumiany jako kompletna rezygnacja z aktów płciowych, jako rzekomo przeszkadzających w drodze do Boga. Pod wpływem nacisku duchownych liczne małżeństwa wchodziły na taką drogę, co w wielu przypadkach kończyło się poważnymi problemami rodzinnymi, a nawet rozpadem małżeństw. Sfera seksualna tworzy bardzo silną więź między małżonkami. Co więcej, przy osłabieniu relacji emocjonalnych czy problemach z miłością rozumianą jako odpowiedzialność za drugą osobę, często jest elementem podtrzymującym trwałość małżeństwa, do czasu uporządkowania pozostałych elementów miłości. Historia Kościoła zna pojedyncze przypadki małżonków, którzy w pewnym momencie zdecydowali się na zaprzestanie współżycia ze względu na miłość do Boga, na przykład beatyfikowani w 2001 r. Alojzy i Maria Qattrocchi, tyle że taka decyzja wymaga bardzo zaawansowanego rozwoju duchowego.
cdn...
Nieprawdziwe są też sugestie, że katoliccy małżonkowie powinni unikać zmysłowości. Pius XII w przemówieniu z 1951 r. stwierdził: "Małżonkowie we wspólnym, całkowitym oddaniu się fizycznym doznają przyjemności i szczęścia cielesnego i duchowego. Gdy więc małżonkowie swzukają i używają tej przyjemności, nie czynią niczego złego, korzystają tylko z tego, czego udzielił im Stwórca". Stwierdzenia, że płciowość jest radością i przyjemnością znajdziemy także w KKK. Kościół przypomina jednocześnie o granicy tej "przyjemności", którą jest szacunek dla godności drugiego człowieka i niepodejmowanie czynności, które mogą go poniżać.
To nie antykoncepcja
Krytycy katolickiego podejścia do seksualności zarzucają mu brak konsekwencji w kwestii regulacji poczęć, ponieważ całkowicie zabrania ono środków antykoncepcyjnych, a pozwala na stosowanie naturalnej regulacji poczęć. Jest to problem ważny, gdyż pomaga zrozumieć istotę katolickiego stosunku do ludzkiej seksualności, a jednocześnie pokazuje dwie, niedające się pogodzić, koncepcje istoty ludzkiej.
w perspektywie katolickiej człowiek jest jednością duchowo-cielesną. Rozum i wolna wola, którymi jest obdarzony jako jedyna istota żywa na ziemi, ma mu służyć m.in. do panowania nad zmysłami, a w szczególności na popędem seksualnym. W mentalności antykoncepcyjnej jest dokładnie odwrotnie: życie człowieka zostaje podporządkowane zaspokajaniu popędu seksualnego, co prowadzi do sytuacji, w których nie wola, ale popęd kieruje człowiekiem.
Naturalna regulacja poczęć opiera się na ustanowionych przez Boga prawach natury, małżonkowie bowiem poznają własną płciowość i na podstawie obserwacji rytmu biologicznego kobiety określają dni płodne i niepłodne. Z uzasadnionych powodów współżyjąc w okresach niepłodnych i powstrzymując się od aktów płciowych w okresach płodnych, szanują swoje ciała, traktują się podmiotowo, okazują sobie czułość a przede wszystkim przez wolną wolę (wymiar duchowy) panują nad sferą płciową. Nie należy zapominać, że nawet w okresie niepłodnym, muszą być gotowi na przyjęcie nowego życia.
W mentalności antykoncepcyjnej drugi człowiek jest przedmiotem użycia, zaspokojenia popędu, w całkowitym oderwaniu od sfery duchowej. Takie kontakty nie wymagają panowania nad popędem ani szacunku dla drugiego człowieka. Wprost przeciwnie, nawet jeśli u ich źródeł były pozytywne emocje, szanse na rozwój prawdziwej miłości są niewielkie. Do tego antykoncepcja jest szkodliwa dla organizmu, powoduje szereg powikłań i poważnych chorób.
cdn...
Przez płciowość do świętości
Przy prezentowaniu katolickiej koncepcji płciowości media lewicowo - liberalne kompletnie pomijają, stworzoną przez Jana Pawła II teologię ciała, która zawarta jest w zbiorze 129 katechez pt. "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich". Takiego zabiegu dokonuje na przykład T. Bartoś we wspomnianym artykule, bo przecież trudno byłego zakonnika posądzić o nieznajomość jednego z najważniejszych elementów nauczania Jana Pawła II.
Punktem wyjścia dla teologii ciała jest uświadomienie sobie, że Jezus Chrystus odkupił całego człowieka, nie tylko w wymiarze duchowym, ale także cielesnym. Ludzka płciowość nie jest więc wyłączona spod działania Bożego, choć oczywiście pełne odkupienie człowieka, nastąpi po zmartwychwstaniu. Jednak tu, już na ziemi, przez właściwe odczytanie sensu ludzkiej płciowości, możemy wejść na drogę duchowego zjednoczenia z drugim człowiekiem i samym Bogiem. Oba wymiary zjednoczenia są ze sobą integralnie związane, bowiem kobieta i mężczyzna osiągają komunię osób, zjednoczenie duchowe, w takim stopniu, w jakim są zdolni odkryć sens swojej płciowości, patrząc "widzeniem" samego Boga. Mówiąc wprost: tylko wówczas w pełni pokochamy współmałżonka i zjednoczymy się z nim jeśli będziemy potrafili obdarzyć go taka miłością, jaka kocha nas Bóg. A to wymaga wejścia na drogę do świętości, czyli zjednoczenia z Bogiem. Jan Paweł II wskazuje, że w historii ludzkości tak rozumiane zjednoczenie między dwojgiem osób oraz Bogiem miało miejsce przed grzechem pierworodnym.
W komunii osób, wzorowanej na miłości Boga, ludzka płciowość to dar, który mężczyzna i kobieta przekazują sobie w sakramencie małżeństwa. Jan Paweł II naucza: "Małżeństwo wówczas tylko odpowiada powołaniu chrześcijan, jeżeli odzwierciedla się w nim owa miłość, jaką Chrystus - Oblubieniec, obdarza Kościół - swą Oblubienicę, i jaką Kościół (na podobieństwo żony "poddanej", a więc w pełni oddanej) stara się odwzajemniać Chrystusowi". To właśnie w tym sakramencie odkrywamy oblubieńczy sens ciała według pierworodnego zamysłu Boga, przed grzechem pierworodnym. Sens ten wyraża się w tym, że człowiek, niezależnie od tego, czy żyje w małżeństwie, czy w celibacie, panuje nad sferą płciową, prowadząc życie w czystości, opanowaniu, powściągliwości pożądań czy wstrzemięźliwości.
Papieski biograf Georg Weigel podkreśla, że teologia ciała to odpowiedź Kościoła katolickiego na rewolucję seksualną lat 60 ub. wieku. Choć na razie nie jest ona powszechnie znana i stosowana, jednak - według Weigla - to "teologiczna bomba zegarowa", która wybuchnie w Kościele w trzecim tysiącleciu i wiele zmieni w mentalności ludzi.
Nawet tabletka nie jest 100% tym bardziej NPR i mam nadzieję wszyscy to wiedzą. Logiczne że jeśli uprawiasz seks to możesz zajść w ciążę to nic nowego.
"Pod wpływem nacisku duchownych liczne małżeństwa wchodziły na taką drogę, co w wielu przypadkach kończyło się poważnymi problemami rodzinnymi, a nawet rozpadem małżeństw."
Czyli jednoznaczne podsumowanie idiotyzmu "duszpasterstw dla małżeństw niesakramentalnych".
Wiele razy słyszałam jak duchowni twierdzili, że celem takich duszpasterstw jest by w rezultacie ludzie po rozwodzie na kontrakcie cywilnym zaczęli żyć w białym małżeństwie.
A więc to tylko wciskanie kitu. Duszpasterstwa "małżeństw" niesakramentalnych są tylko po to by dopieścić ego rozwodników, a nie żeby się nawrócili.
"W mentalności antykoncepcyjnej jest dokładnie odwrotnie: życie człowieka zostaje podporządkowane zaspokajaniu popędu seksualnego, co prowadzi do sytuacji, w których nie wola, ale popęd kieruje człowiekiem. "
Tu się przyczepię merytorycznie i to z grubej rury.
Istotą mentalności antykoncepcyjnej jest LĘK PRZED DZIECKIEM.
Jednym z podstawowych skutków ubocznych antykoncepcji hormonalnej jest obniżone libido. Więc trudno wciskać kit, że tu chodzi o maksimum przyjemności.
U każdej laski, z którą na ten temat szczerze mogłam porozmawiać za decyzją o pigule leżał lęk - przed dzieckiem, przed opuszczeniem przez faceta, zdradą, jeśli przestanie być dostępna na żądanie. LĘK.
I to jest punkt wspólny między antykoncepcją klasyczną a ekologiczną antykoncepcją pt. npr.
Dostępna na żądanie to nie jest nawet karetka! Nie wyobrażam sobie żeby za moją decyzją dotyczącą tabletek anty stosowania ich bądz nie krył się taki argument.Co do lęku o poczęcie dziecka i odejście faceta się zgodzę troszeczkę, z drugiej strony jednak jeśli gdzieś tam w zakamarkach duszy obawiam się że mnie zostawi to nie idę z nim do łóżka i tyle.
@Małgorzata
aha, i często NPR-owcy zapominają, że te nie płodne mogą "spowodować ciąże"
bo to przecież 100% niepłodności jest, wystarczy posłuchać, poczytać guru od NPR-u
wszelkiej maści
___________________________________________________________
Dwoje naszych dzieci w ten sposób się poczęło. Absolutnie nie było powodu aby doszło do zapłodnienia.
Moich trzy.:bigsmile:
I w sumie dobrze się stało, bo gdyby NPR był skuteczny mielibyśmy pewnie smutnego jedynaka.Bo pierwszy dzieciak był dlatego, że za nic sobie mieliśmy straszenie i poważne rozmowy z teściami, że jeszcze nie czas, olaliśmy npr poprostu.
Tak naprawdę ktoś tu mądrze napisał, że filozowia npru jest taka sama jak antykoncepcji.
To prawda, podstawą jest lęk przed dzieckiem ( w naszym przypadku to był zakaz już po 1 po cesarce ale wyciąć bebechów to nie chcieli ), strach przed tym co powiedzą ludzie - rodzina, lekarze, pracodawca, znajomi królika etc. Lęk przed brakiem środków na utrzymanie całej bandy dzieci, ogólnie lęk przed dezaprobatą społeczną.
Wbrew obiegowym opiniom, Kościół nie naucza, że celem aktu płciowego jest tylko i wyłącznie poczęcie potomstwa. Jest to także sposób wyrażania miłości, źródło radości i przyjemności, a właściwie przeżywana seksualność może być drogą do świętości.
Tu się przyczepiłem.
Aby to był sposób wyrażania miłości, źródło radości i przyjemności i jeszcze nawet drogą do świętości to najpierw należałoby COŚ jasno określić. Innymi słowy znowu pomieszanie pojęć.
wiecie co,
smutne jest to, że prawie przez całe moje studia nie było ani słowa na temat tych wcześniejszych encyklik
i duży zachwyt nad HV właśnie
wstyd, ale dopiero tu dowiedziałam się o nich
Wiem, że promują duże
ale też jest duży zachwyt nad NPR i nie dostrzeganie w nim niczego złego
ale mam w tym roku przedmiot Odpowiedzialne rodzicielstwo, więc może podyskutuję
może być ciekawie bo przedmiot jest z panią, z którą wcześniej było o NPR
Małgorzato jeśli jest to odpowiednia droga dla mojej córki to niech sobie za ten mąż wychodzi w wieku lat powiedzmy i 19 stu,jeśli będzie szczęśliwa to i ja będę.
[cite] Malgorzata:[/cite]jaki marketing ???, skoro to nauczanie skupia się na spadaniu liczby "targetu"
Cytat: Marketing â?? handel aktywny, wychodzący naprzeciw potrzeb klienta, próbujący odgadnąć skryte potrzeby klienta, usiłujący te potrzeby uświadamiać oraz pobudzać a nawet kreować, i zaspokajać je.
[cite] Malgorzata:[/cite]
poza tym, czy my jako kobiety dajemy w ogóle szansę tym mężczyzną, żeby nimi byli
skoro nawet w małżeństwie potrafimy wziąść na siebie więcej niż trzeba, żeby tylko On nie czuł zbytnio ciążaru rodziny posiadania
i jeszcze
może się czepnę nas samych też
, czy my jako kandydatki spełniamy oczekiwania tychże mężczyzn, zadajemy sobie czasem to pytanie,??
Na początku małżeństwa tak, potem - albo rozwód, bo nie dajemy rady, albo wziąć ten krzyż.
Zgadzam się z Tobą, Małgorzato. I tak powinno być, ale nasze matki, a wcześniej babki, jak traktowały swoich mężów, synów? Jak my postępujemy? Nauczyłyśmy się na ich błędach?
Nie.
I śmiać mi się chce jak słyszę hasło "związek partnerski" - oboje odkurzają, oboje zmywają - jednocześnie, żeby było po równo. Oby jedno nie zrobiło więcej niż drugie. Ale razem nie urodzą i nie wykarmią.
A model tradycyjny? Gdzie to mąż jest głową rodziny (a nie d...) - gatunek wymarły...
Małgorzata zwróciła uwagę na ważną rzecz. Wśród kościelno-oazowiczowych środowisk zauważyłam dziwny trend u dziewczyn.
Bo ja taka dobra, święta i nieskalana, któż mi padnie do nóżek? Wszyscy chłopcy tylko o seksie mówią, nie wystarczająco cenią mnie, ja muszę mieć tą godność i chodzę z nosem zadartym nad wszystkimi innymi co tacy przyziemni są.
Ten mnie nie rozumie, tamten palnął głupi żart, inny niewystarczająco zachwycił się nade mną.
Po za tym mam własne studia, rodzice mnie utrzymują, więcej kasy mi dają niż młody chłopak zaraz po studiach może zarobić i inne argumenty.
Ale jakby co to wszyscy świętsi od papieża.
Tak samo faceci. Mama lepiej ugotuje niż dopiero eksperymentująca młoda żonka, cała kasa dla mnie z tej malej wypłaty.
Bo on to jest stworzony do wyższych celów niż urabianie się po łokcie na żonę i dzieci. Podyskutować z dziewczyną i romantycznie otrzeć jej łezki ok, ale ożenić się i zamieszkać?
Potwierdzam, ciężko znaleźć zdecydowanego faceta na którym można się oprzeć i zaufać.
Komentarz
Prayboy mówi przez ramię, że tak nie uważa
Możliwe też, że moje nastawienie na "nie" zasugerowało mi takie przeczytanie tekstu, że zobaczyłam to, co chciałam zobaczyć.
Jutro na spokojnie przeczytam raz jeszcze i wpiszę to, co mi się nie spodobało.
Dobra popiszecie sobie jutro sami, bo ja do pracy idę rano...
ponieważ nie mogę tego nigdzie znaleźć w necie, korzystając z okazji, że młodszą już uśpiłam, a starsi jeszcze śpią, postaram się przepisać w miarę szybko
(a miałam sprzątać kuchnię )
Bogumił Łoziński
RADOŚĆ Z SEKSU
Wbrew obiegowym opiniom, Kościół nie naucza, że celem aktu płciowego jest tylko i wyłącznie poczęcie potomstwa. Jest to także sposób wyrażania miłości, źródło radości i przyjemności, a właściwie przeżywana seksualność może być drogą do świętości.
Opinia wyrażona przez Benedykta XVI w książce "Światłość świata" na temat dopuszczalności stosowania prezerwatyw wywołała poruszenie w opinii publicznej. Artykuły, jakie pojawiły się w większości światowych mediów, pokazują kompletne niezrozumienie, powtarzanie obiegowych opinii czy wręcz ignorancję dziennikarzy na temat nauczania Kościoła o ludzkiej seksualności.
Prokreacja, miłość, przyjemność
Jednym z najczęściej powielanych mitów na temat stosunku Kościoła do sfery seksualnej jest twierdzenie, że katolicy mogą współżyć tylko i wyłącznie w celu poczęcia potomstwa. Z takiej perspektywy przedstawia nauczanie Kościoła na ten temat Tadeusz Bartoś w "Newsweeku" z 29 listopada br. To nieprawda. Kościół podkreśla, że akt płciowy może się odbywać tylko między małżonkami i jego podstawowym celem jest prokreacja, otwartość na przyjęcie nowego życia, ale nie tylko. Zawierający oficjalne i aktualne nauczanie kościoła Katechizm Kościoła Katolickiego jednoznacznie stwierdza, że akt płciowy małżonków ma podwójny cel: "dobro samych małżonków i przekazywanie życia". Dokładnie takie nauczanie zawiera też encyklika HV Pawła VI z 1968 r. Papież podkreśla w niej, że akt małżeński nie przestaje być moralnie poprawny, gdy odbywa się w okresie niepłodnym, jeśli jest wyrazem "umacniania, zespolenia małżonków", czyli ich miłości.
Do czego prowadzi rezygnacja w małżeństwie z życia płciowego, pokazuje przykład jednego ze współczesnych radykalnych ruchów odnowy Kościoła. Otóż zalecano w nim aby małżonkowie, którzy mieli już trójkę lub więcej dzieci, i nie chcieli mieć więcej, składali ślub czystości, rozumiany jako kompletna rezygnacja z aktów płciowych, jako rzekomo przeszkadzających w drodze do Boga. Pod wpływem nacisku duchownych liczne małżeństwa wchodziły na taką drogę, co w wielu przypadkach kończyło się poważnymi problemami rodzinnymi, a nawet rozpadem małżeństw. Sfera seksualna tworzy bardzo silną więź między małżonkami. Co więcej, przy osłabieniu relacji emocjonalnych czy problemach z miłością rozumianą jako odpowiedzialność za drugą osobę, często jest elementem podtrzymującym trwałość małżeństwa, do czasu uporządkowania pozostałych elementów miłości. Historia Kościoła zna pojedyncze przypadki małżonków, którzy w pewnym momencie zdecydowali się na zaprzestanie współżycia ze względu na miłość do Boga, na przykład beatyfikowani w 2001 r. Alojzy i Maria Qattrocchi, tyle że taka decyzja wymaga bardzo zaawansowanego rozwoju duchowego.
cdn...
To nie antykoncepcja
Krytycy katolickiego podejścia do seksualności zarzucają mu brak konsekwencji w kwestii regulacji poczęć, ponieważ całkowicie zabrania ono środków antykoncepcyjnych, a pozwala na stosowanie naturalnej regulacji poczęć. Jest to problem ważny, gdyż pomaga zrozumieć istotę katolickiego stosunku do ludzkiej seksualności, a jednocześnie pokazuje dwie, niedające się pogodzić, koncepcje istoty ludzkiej.
w perspektywie katolickiej człowiek jest jednością duchowo-cielesną. Rozum i wolna wola, którymi jest obdarzony jako jedyna istota żywa na ziemi, ma mu służyć m.in. do panowania nad zmysłami, a w szczególności na popędem seksualnym. W mentalności antykoncepcyjnej jest dokładnie odwrotnie: życie człowieka zostaje podporządkowane zaspokajaniu popędu seksualnego, co prowadzi do sytuacji, w których nie wola, ale popęd kieruje człowiekiem.
Naturalna regulacja poczęć opiera się na ustanowionych przez Boga prawach natury, małżonkowie bowiem poznają własną płciowość i na podstawie obserwacji rytmu biologicznego kobiety określają dni płodne i niepłodne. Z uzasadnionych powodów współżyjąc w okresach niepłodnych i powstrzymując się od aktów płciowych w okresach płodnych, szanują swoje ciała, traktują się podmiotowo, okazują sobie czułość a przede wszystkim przez wolną wolę (wymiar duchowy) panują nad sferą płciową. Nie należy zapominać, że nawet w okresie niepłodnym, muszą być gotowi na przyjęcie nowego życia.
W mentalności antykoncepcyjnej drugi człowiek jest przedmiotem użycia, zaspokojenia popędu, w całkowitym oderwaniu od sfery duchowej. Takie kontakty nie wymagają panowania nad popędem ani szacunku dla drugiego człowieka. Wprost przeciwnie, nawet jeśli u ich źródeł były pozytywne emocje, szanse na rozwój prawdziwej miłości są niewielkie. Do tego antykoncepcja jest szkodliwa dla organizmu, powoduje szereg powikłań i poważnych chorób.
cdn...
Przy prezentowaniu katolickiej koncepcji płciowości media lewicowo - liberalne kompletnie pomijają, stworzoną przez Jana Pawła II teologię ciała, która zawarta jest w zbiorze 129 katechez pt. "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich". Takiego zabiegu dokonuje na przykład T. Bartoś we wspomnianym artykule, bo przecież trudno byłego zakonnika posądzić o nieznajomość jednego z najważniejszych elementów nauczania Jana Pawła II.
Punktem wyjścia dla teologii ciała jest uświadomienie sobie, że Jezus Chrystus odkupił całego człowieka, nie tylko w wymiarze duchowym, ale także cielesnym. Ludzka płciowość nie jest więc wyłączona spod działania Bożego, choć oczywiście pełne odkupienie człowieka, nastąpi po zmartwychwstaniu. Jednak tu, już na ziemi, przez właściwe odczytanie sensu ludzkiej płciowości, możemy wejść na drogę duchowego zjednoczenia z drugim człowiekiem i samym Bogiem. Oba wymiary zjednoczenia są ze sobą integralnie związane, bowiem kobieta i mężczyzna osiągają komunię osób, zjednoczenie duchowe, w takim stopniu, w jakim są zdolni odkryć sens swojej płciowości, patrząc "widzeniem" samego Boga. Mówiąc wprost: tylko wówczas w pełni pokochamy współmałżonka i zjednoczymy się z nim jeśli będziemy potrafili obdarzyć go taka miłością, jaka kocha nas Bóg. A to wymaga wejścia na drogę do świętości, czyli zjednoczenia z Bogiem. Jan Paweł II wskazuje, że w historii ludzkości tak rozumiane zjednoczenie między dwojgiem osób oraz Bogiem miało miejsce przed grzechem pierworodnym.
W komunii osób, wzorowanej na miłości Boga, ludzka płciowość to dar, który mężczyzna i kobieta przekazują sobie w sakramencie małżeństwa. Jan Paweł II naucza: "Małżeństwo wówczas tylko odpowiada powołaniu chrześcijan, jeżeli odzwierciedla się w nim owa miłość, jaką Chrystus - Oblubieniec, obdarza Kościół - swą Oblubienicę, i jaką Kościół (na podobieństwo żony "poddanej", a więc w pełni oddanej) stara się odwzajemniać Chrystusowi". To właśnie w tym sakramencie odkrywamy oblubieńczy sens ciała według pierworodnego zamysłu Boga, przed grzechem pierworodnym. Sens ten wyraża się w tym, że człowiek, niezależnie od tego, czy żyje w małżeństwie, czy w celibacie, panuje nad sferą płciową, prowadząc życie w czystości, opanowaniu, powściągliwości pożądań czy wstrzemięźliwości.
Papieski biograf Georg Weigel podkreśla, że teologia ciała to odpowiedź Kościoła katolickiego na rewolucję seksualną lat 60 ub. wieku. Choć na razie nie jest ona powszechnie znana i stosowana, jednak - według Weigla - to "teologiczna bomba zegarowa", która wybuchnie w Kościele w trzecim tysiącleciu i wiele zmieni w mentalności ludzi.
Mi też nie bardzo leży ten artykuł:sad:
uff już wszystko
miłego, a raczej chyba niemiłego czytania
o białych małżeństwach:
"Pod wpływem nacisku duchownych liczne małżeństwa wchodziły na taką drogę, co w wielu przypadkach kończyło się poważnymi problemami rodzinnymi, a nawet rozpadem małżeństw."
Czyli jednoznaczne podsumowanie idiotyzmu "duszpasterstw dla małżeństw niesakramentalnych".
Wiele razy słyszałam jak duchowni twierdzili, że celem takich duszpasterstw jest by w rezultacie ludzie po rozwodzie na kontrakcie cywilnym zaczęli żyć w białym małżeństwie.
A więc to tylko wciskanie kitu. Duszpasterstwa "małżeństw" niesakramentalnych są tylko po to by dopieścić ego rozwodników, a nie żeby się nawrócili.
"W mentalności antykoncepcyjnej jest dokładnie odwrotnie: życie człowieka zostaje podporządkowane zaspokajaniu popędu seksualnego, co prowadzi do sytuacji, w których nie wola, ale popęd kieruje człowiekiem. "
Tu się przyczepię merytorycznie i to z grubej rury.
Istotą mentalności antykoncepcyjnej jest LĘK PRZED DZIECKIEM.
Jednym z podstawowych skutków ubocznych antykoncepcji hormonalnej jest obniżone libido. Więc trudno wciskać kit, że tu chodzi o maksimum przyjemności.
U każdej laski, z którą na ten temat szczerze mogłam porozmawiać za decyzją o pigule leżał lęk - przed dzieckiem, przed opuszczeniem przez faceta, zdradą, jeśli przestanie być dostępna na żądanie. LĘK.
I to jest punkt wspólny między antykoncepcją klasyczną a ekologiczną antykoncepcją pt. npr.
aha, i często NPR-owcy zapominają, że te nie płodne mogą "spowodować ciąże"
bo to przecież 100% niepłodności jest, wystarczy posłuchać, poczytać guru od NPR-u
wszelkiej maści
___________________________________________________________
Dwoje naszych dzieci w ten sposób się poczęło. Absolutnie nie było powodu aby doszło do zapłodnienia.
I w sumie dobrze się stało, bo gdyby NPR był skuteczny mielibyśmy pewnie smutnego jedynaka.Bo pierwszy dzieciak był dlatego, że za nic sobie mieliśmy straszenie i poważne rozmowy z teściami, że jeszcze nie czas, olaliśmy npr poprostu.
Tak naprawdę ktoś tu mądrze napisał, że filozowia npru jest taka sama jak antykoncepcji.
To prawda, podstawą jest lęk przed dzieckiem ( w naszym przypadku to był zakaz już po 1 po cesarce ale wyciąć bebechów to nie chcieli ), strach przed tym co powiedzą ludzie - rodzina, lekarze, pracodawca, znajomi królika etc. Lęk przed brakiem środków na utrzymanie całej bandy dzieci, ogólnie lęk przed dezaprobatą społeczną.
Aby to był sposób wyrażania miłości, źródło radości i przyjemności i jeszcze nawet drogą do świętości to najpierw należałoby COŚ jasno określić. Innymi słowy znowu pomieszanie pojęć.
Jestes niesamowita !!!!!!!!!!!! Jedni jeszcze spia inni juz, a Ty z predkoscia swiatla przepisujesz!
Rispect :whorship:
To czysty marketing.
smutne jest to, że prawie przez całe moje studia nie było ani słowa na temat tych wcześniejszych encyklik
i duży zachwyt nad HV właśnie
wstyd, ale dopiero tu dowiedziałam się o nich
dzięki:bigsmile:
ale też jest duży zachwyt nad NPR i nie dostrzeganie w nim niczego złego
ale mam w tym roku przedmiot Odpowiedzialne rodzicielstwo, więc może podyskutuję
może być ciekawie bo przedmiot jest z panią, z którą wcześniej było o NPR
Marketing â?? handel aktywny, wychodzący naprzeciw potrzeb klienta, próbujący odgadnąć skryte potrzeby klienta, usiłujący te potrzeby uświadamiać oraz pobudzać a nawet kreować, i zaspokajać je.
Pochodzi z http://pl.wikipedia.org/wiki/Marketing
Targetem jest to co się da sprzedać i na tym zarobić. Aby komuś sprzedać coś, musi on ku temu odczuć odpowiednio pobudzoną potrzebę.
Na szczęście dzieci nie są "targetem", bo handel ludźmi jest zakazany.
Na początku małżeństwa tak, potem - albo rozwód, bo nie dajemy rady, albo wziąć ten krzyż.
Zgadzam się z Tobą, Małgorzato. I tak powinno być, ale nasze matki, a wcześniej babki, jak traktowały swoich mężów, synów? Jak my postępujemy? Nauczyłyśmy się na ich błędach?
Nie.
I śmiać mi się chce jak słyszę hasło "związek partnerski" - oboje odkurzają, oboje zmywają - jednocześnie, żeby było po równo. Oby jedno nie zrobiło więcej niż drugie. Ale razem nie urodzą i nie wykarmią.
A model tradycyjny? Gdzie to mąż jest głową rodziny (a nie d...) - gatunek wymarły...
Bo ja taka dobra, święta i nieskalana, któż mi padnie do nóżek? Wszyscy chłopcy tylko o seksie mówią, nie wystarczająco cenią mnie, ja muszę mieć tą godność i chodzę z nosem zadartym nad wszystkimi innymi co tacy przyziemni są.
Ten mnie nie rozumie, tamten palnął głupi żart, inny niewystarczająco zachwycił się nade mną.
Po za tym mam własne studia, rodzice mnie utrzymują, więcej kasy mi dają niż młody chłopak zaraz po studiach może zarobić i inne argumenty.
Ale jakby co to wszyscy świętsi od papieża.
Tak samo faceci. Mama lepiej ugotuje niż dopiero eksperymentująca młoda żonka, cała kasa dla mnie z tej malej wypłaty.
Bo on to jest stworzony do wyższych celów niż urabianie się po łokcie na żonę i dzieci. Podyskutować z dziewczyną i romantycznie otrzeć jej łezki ok, ale ożenić się i zamieszkać?
Potwierdzam, ciężko znaleźć zdecydowanego faceta na którym można się oprzeć i zaufać.