Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

NPR jest OK?

17475777980141

Komentarz

  • Mój mąż jest informatykiem, cały czas przy kompie problemu nie było, to chyba jakiś mit jest.
  • [cite] Bogna:[/cite]A wiecie, co sobie myślę?

    Tyle osób na współcześnie problemy z zajściem w ciążę. Może to kwestia wrednej ilości chemii w jedzeniu i piciu, może komputerów (znajoma lekarka mówiła, że wśród jej pacjentów wielu mężczyzn pracujących na co dzień przy komputerach ma problemy z płodnością) itp. a potem ludzie tacy jak ja - łatwo zachodzący w ciążę, łatwym przebiegiem ciąży, bezproblemowym szybkim "wzorcowym" porodem zamykają się na kolejne dzieci. Zamiast dziękować co dzień Panu Bogu za to, że ciążą i poród są tak pozytywnym doświadczeniem.

    a antykoncepcja, znam taką osobę która zabezpieczała się lata tabletkami, a potem postanowiła ze "zachodzi" nie udawało sie jej, bo ona tak sie spieła i tak była nastawiona na to że sie uda, ze chyba wytworzyła sobie blokade bo wyniki miała ok.
    potem zaszła, ale juz w ciązy obmyslała jak to po ciązy sie bedzie zabezpieczać bo wraca do pracy po macierzyńskim i dzieci juz nie chce
  • Dlatego ja nie lubię słowa "planować" w tym kontekście, bo planować, to ja sobie mogę :confused:. Choć znam takie małżeństwo, które jeszcze w narzeczeństwie wymarzyło sobie trójkę pociech i tak mają :smile:.
    Znacie to powiedzenie - chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz Mu swoje plany :smile:.
    A co do przyczyn niepłodności to, co było już zaznaczane - długa droga do samodzielności, późne zawieranie małżeństw; kłopoty ze zdrowiem; zaniedbania ze strony lekarzy:sad:.
    Może i styl życia współczesny w bezdzietnych małżeństwach - każdy przy swoim kompie albo w pracy w innych miastach :sad:, acha i pewnie tempo życia :shocked:
  • Małgorzata mądrze piszesz i masz rację...

    Ale zawsze jest tak że jak się coś robi, to zawsze można się do czegoś przyczepić. Że jak za późno to będzie się miało kłopoty jak AgaMaria, a przecież widać na wielodzietnych, że kobiety po czterdziestce dalej rodzą dzieci. Może jej choroba tak samo uniemożliwiała zajście w ciążę w wieku 25 lat.

    Że jak wcześnie to każdy mówi, że jest się niegotowym na małżeństwo, że się tyle młodych ludzi rozwodzi, że to nieodpowiedzialność i na pewno młodzi ludzie traktują to jak zabawę.

    I to na forach 100% katolickich, jak i na tych w drugą stronę.
  • Małgorzato, ludzie w różnym tempie dojrzewają społecznie i psychoseksualnie, szukają powołania, szukają drugiej połówki, zdobywają zawód, odcinają pępowinę od rodziców, wyjeżdżają za granicę itp.
    I to często dojrzewa się samemu albo we wspólnocie
    Niektórzy, jak się zaczynają rozglądać 30-40, to nie tylko problemem jest rodzicielstwo, ale nawet znalezienia kandydata na męża albo kandydatki na żonę :sad:.
    Kluczowa tu jest chyba akceptacja sytuacji - jestem tu gdzie jestem i co mogę z tym zrobić?
    OK. Na rodzicielstwo pewnie tak, ale na miłość nigdy nie jest za późno. Mój Tato ożenił się jako wdowiec po raz drugi z osobą samotną, która miała na ślubnym kobiercu 60tkę. Kobieta póki nie położą jej w trumnie nie może być pewna, że do końca swoich dni będzie starą panną :surprised:
  • Pamiętam pierwsze spotkanie rodziców moich i męża. Teściowa ze spokojem - dobrze że się teraz żenią, potem to człowiek mądrzejszy jest, bardziej wybredny i wygodny :bigsmile:

    A ja jak na szpilkach wtedy.
  • Ilonka, coś w tym jest :smile: . Albo tak późno jak My czy Tata. Wtedy człowiek też nie rozpatruje, bo szkoda mu życia i nie chce na jego jesień zostać sam :wink:. Ale przecież można się zakochać po prostu :wink: i dlatego wyjść za mąż
  • Małgorzata, lubię jak piszesz w innym wątku o dniu z dziećmi i wyjściu na śnieg, ale tutaj znowu się Tobie podłożyłam czy sprowokowałam "latami leżący ugór" zabrzmiał strasznie przygnębiająco :sad:.
    A można ująć to tak raczej "dojrzewający ogród" :cool:
    A zresztą sięgnę po argument z najwyższej półki w kościele wiele kobiet osiągnęło świętość w dziewictwie i są ukochanymi dziećmi Boga, a nie ugorem.

    Jasne, nie piszę o wyborach typu - kariera, fura, chata, a potem rozpacz, bo jesteśmy za starzy :sad:
  • No, jestem przewrażliwiona :smile: masz rację :wink:. Ale nie jest mi głupio :cool:, ultrawrażliwość to też dar :smile:.
    Alcohol racze nie :smile:.
    Chyba faktycznie takie tematy to nie dla mnie :smile: za duży hardcore :confused:.
    Małgorzata, teraz już wiesz, że takie tematy są straaaasznie delikatne :bigsmile:.
    I chyba tak to zostawmy, nie będe się już teoretycznie tym zajmować :tongue:, poczekam na wiosenny przylot bocianów :bigsmile::bigsmile::bigsmile:.
    Miłej soboty i niedzieli dla Ciebie i Rodzinki
  • Ale niestety fizjologia kobiety z wiekeim raczej się w ugór zmienia niż w ogród. Tutaj się zgadzam z Małgorzatą w 100%.
  • ...a Sara?:wink:
    ... a sw Elzbieta?
  • ProMama, ale popatrz na współczesne kobiety. Poza tym ja nie mówię, ze nie mogą mieć dzieci, tylko, że jest trudniej, organizm słabszy.
  • Miałam już nie pisać, ale coś jeszcze nocną porą przyszło mi do głowy :wink:. Na tym forum rodzice wielodzietni często podkreślają, że to nie ich planowanie, że to Pan Bóg ich po prostu dziećmi obdarzył. Myślę, że ból bezdzietnych może zmniejszyć takie postawienie sprawy: Pan Bóg nam po prostu nie pobłogosławił. To trochę zdjęcie odpowiedzialności z siebie i zamknięcie ust tym, którzy się dopytują: a nie myślicie o dziecku?
    Wiele pań w pracy mówi, że brak dziecka to taki brak, którego nic nie zapełni.
    Niektóre stosują technikę nie rozmawiania o tym. Niezamężne koleżanki, jak na przykład jadą nad morze, to z trudem omijają temat macierzyństwa, bo wokół rodzinki w grajdołakach albo grają w piłkę plażową z dziećmi. Dla własnej higieny psychicznej umówiły się, że o tym nie rozmawiają, żeby nie dodawać sobie cierpienia.
    Wiele samotnych kobiet nie ma nic przeciwko temu, żeby Pan Bóg jakiegoś narzeczonego przysłał :smile:.
    A teraz to już naprawdę pora zrobić przerwę w pisaniu :tongue: siebie mam na myśli :wink:.
    Organizm z wiekiem może i słabszy, ale duch ochoczy i poczucie humoru oraz tolerancja wzrasta :wink:. I coraz bardziej rozumiem kobiety, które tęsknią za dzieckiem :bigsmile:.:bigsmile::bigsmile:
  • Wyróżniłem tą dyskusje, i proszę admina o przyklejenie jej na samą górę.
    P.
  • [cite] Malgorzata:[/cite]ja bym dodała, późne korzystanie ze stanu płodności młodszej
    to znaczy
    ja rozumiem, że kariera i chęć szczera zobaczenia świata,i te wszystkie warunki

    ale jest czas, taki najlepszy biologicznie na dziecko, i może czasem warto rozpatrzyć tę możliwość wcześniej, bo przecież pary obecnie są ze sobą po kilka lat, zanim dojdzie do ślubu

    żeby , że sie tak wyrażę, dać szansę organizmowi się rozkręcić
    jak on nie jest użyty przez wiele lat, a jeszcze dokładany róznymi barierami, nie mam na mysli antykoncepcji tylko

    to zaczyna zamierać w sposób też całkiem naturalny, biologiczny

    często małżeństwa zawierane późno, a i po ślubie odkładanie macierzyństwa na nie wiadomo kiedy
    potem dzwonek, bo 40tka, i klapa........

    smutne to ........
    Małgorzato, nie uogólniaj. Różne są sytuacje. Nie zawsze jest tak jak to przedstawiłaś...
    Ja jestem przykładem. Zawsze chciałam wyjść za mąż, i zawsze chciałam mieć dzieci, i to nie jedno czy dwoje, ale dużo... ile Pan Bóg zechce dać.
    Ale w stanie mojej "młodszej płodności" trafiali mi się mężczyźni nieodpowiedni do roli małżonka i ojca moich dzieci. Więc modliłam się do Boga o dobrego męża i czekałam na odpowiedniego mężczyznę. Pan Bóg wysłuchał mnie i dał mi dobrego męża. Gdy ślubowaliśmy przed Bogiem miałam 31 lat (a ze ślubem wcale nie czekaliśmy, był rok od poznania się). Z dzieckiem też wcale nie czekaliśmy. Pół roku po ślubie nosiłam pierworodną pod sercem. Gdy urodziłam miałam 32 lata.

    Czy wobec tego mam się czuć winna, że nie wyszłam za "pierwszego lepszego", nie zważając czy był odpowiednim dla mnie kandydatem na męża czy nie, tylko po to, aby w wieku 22-25 lat móc mieć z kim zajść w ciążę...?!
  • Marynia doskonale Cię rozumiem. Byłam w podobnej sytuacji, długo modliłam się o dobrego męża a ten trafił się dopiero w wieku lat 29. Mając 30 lat wyszłam za mąż a rok później urodziłam synka. Też zawsze pragnęłam mieć dużo dzieci,. Póki co oczekuję 3 maleństwa :smile: Nie zawsze życie układa się tak jak sami sobie je zaplanujemy. Trzeba zdać się na wolę Najwyższego i ufać, że tylko On wie co dla nas najlepsze.
  • Jasne, ale Małgorzacie chodziło o kobiety, które w późniejszym wieku wychodzą za mąż tak mi się wydaje.
  • w dzisiejszym "Gościu Niedzielnym" jest artykuł zachwalający NPR "Radość z seksu".
    czytaliście?
  • Tylko widziałam, że coś piszą na ten temat, ale jeszcze nie miałam czasu się zagłębić.
  • Nie wiem, jak to jest z tym NPRem w praktyce. My byśmy się ucieszyli z dzieciątka. Też sobie nie wyobrażam, że w tym tygodniu to tak, a w tym to nie. Ja miewam owulację pod koniec cyklu, więc jak biorę poważniejsze leki, to i tak cały cykl asceza małżeńska. Mogłoby akurat dzieciątko się począć, a leki szkodzą ewidentnie. Na szczęście miewam krótkie kuracje.
  • Ja miewam owulację pod koniec cyklu
    ---
    To tak się da?
  • AgaMaria, owulacja jest ok. 14 dni przed końcem cyklu. Jeśli czas po owulacji do końca cyklu jest bardzo krótki (poniżej 10 dni), to dziecko nie zdąży się zagnieździć w macicy.
  • Trochę w temacie poruszonym przez Małgorzatę. O tym korzystaniu z "wczesnej płodności"...

    Myślę, że problem jest bardzo szeroki... kiedyś kiedyś kobiety rodziły jak miały 16-20 lat i to było normalne na tyle, że od małego były tak wychowywane,przygotowywane, że w takim wieku będą już matkami, więc MUSIAŁY do tego dojrzeć i koniec. Teraz tak już nie jest. 18latka nie myśli o ślubie... ani 20 latka. 24 latka rzadko. No bo studia, praca, wycieczki. No i tak łażą ze sobą po kilka lat i ciągle jest nieodpowiedni wg nich moment na ślub, a potem na dziecko. Co!? dziecko!? a mieszkanie? a samochód? a doktorat?
    I takie jest postrzeganie świata, które jest ludziom zaszczepiane przez media i inne takie.
    Sorry... kobieta 30, 40 lat i nie jest jeszcze "dość dojrzała" na dziecko? to tak, jak facet, który ma 28, 30, 35 lat i nie jest jeszcze "dość dojrzały" do małżeństwa... śmieszno straszne to troszkę...

    Też uważam, że dojrzewa się w trakcie, bo wszystkiego nie można przewidzieć i nie da się przygotować na każdą ewentualność. Jednocześnie jednak jest ten problem wychowania i ogólnej atmosfery, mody na bycie singlem itd.

    Wiem, że czasem znajduje się późno, ale może trzeba wcześniej zaczynać poszukiwania?
    Sama spotkałam męża w wieku 25 lat, ale wcześniej nie szukałam za bardzo. Póki studiowałam - luz i tyle. Jeszcze miałam czas, nie czułam presji.
  • wiesz, ja szukałam wiele lat, ale znalazłam dopiero jak miałam 28 lat.



    pewnie musiałam na niego poczekać :cool:
  • Czas poowulacyjny, krótszy niż dziesięć dni zdarza się u kobiet, które mają zaburzenia hormonalne. Ale jak często mają, krótszy niż 10, to nie znaczy, że zawsze. Czasem może być inaczej. Termin owulacji można w przybliżeniu wyznaczyć na przykład temperaturą, a jeszcze bardziej USG, stąd jestem pewna, że czas poowulacyjny może byc kilkudniowy - 5,6.
    Wtedy, gdyby była szansa na ciążę to podaje się progesteron - luteinę, duphaston itp.
  • Temat późnych małżeństw jest wyczerpujący :sad:. Nie czuję się odpowiedzialna za ogólny trend cywilizacyjny i za wybory innych. Odpowiadam za siebie. Marzyłam od najmłodszych lat o rodzinie. Pan Bóg odpowiedniego kandydata na męża przysłał dość późno i widocznie wiedział, co robi :cool:.
    Moje poprzednie sympatie w większości są jeszcze w kawalerskim stanie, widocznie na takich trafiałam... Wiem, że też im teraz smutno :sad:. Można obejmować znajomych "singli" modlitwą, czasem podać kontakt i ułatwić spotkanie ludziom, dla których widzimy wspólną szansę...
    O, wiecie, dziś byli u nas moi znajomi, dziś tworzą rodzinę, a poznali się u mnie, gdy jeszcze byłam panną :smile:. Zaprosiłam ich, bo wydawało mi się, że mogliby się sobie spodobać :smile::smile::smile:
  • [cite] Aśka:[/cite]w dzisiejszym "Gościu Niedzielnym" jest artykuł zachwalający NPR "Radość z seksu".
    czytaliście?
    Czytaliśmy... dawno mnie GN tak nie wkurzył.:confused:
  • edit: Jeden plus, że przynajmniej na koniec z gościa wylazło, że to JEST metoda antykoncepcyjna. Nie wiem, czy celowo, czy mu się lapsło, ale fakt pozostaje faktem.:wink:
  • Można gdzieś w necie przeczytać ten artykuł?
Ta dyskusja została zamknięta.