[cite] Ilonka:[/cite]Oj tak, Ci co nasłuchali się że nie wolno mieszkać przed ślubem zamienili na - przez trzy lata spotykam się raz na tydzień z facetem na spacerze a potem wychodzę za mąż.
No a potem historie wśród znajomych że słabo się robi. Ale to czasami w druga stronę - chłopak był 100% katolik i modlił się z dziewczyną żarliwie. A okazał się psychopatą w codziennym życiu.
Ja wcale nie polecam mieszkania przed ślubem - jestm z tych co się nasłuchali, można znaleźć inne sposoby na zapędzenie gościa do roboty - polecam duszpasterstwo o. Góry OP
No tak, ale pomijając względy moralne, to mieszkając ze sobą bez ślubu w zasadzie żyje się jak małżeństwo. To jest całkiem niezły sposób poznania człowieka, który ma zostać drugą połówką. Codzienność potrafi dotkliwie zweryfikować siłę miłości/zauroczenia...
Względy moralne są nie do pominięcia
z takiego pomijania ich mamy to co mamy ... hoseksualizam, pedofilizm, aborcje i wszelkie inne sprawy wołające o pomstę do nieba
Więc nie było zgrzytów. Ale jakby były to ślub by nam w niczym nie pomógł, a chyba raczej zaszkodził (albo rozwód, albo ktos żyje w przymusie - paskudna sytuacja)
no tak, jak się nie widzi małżeństwa jako sakramentu - a więc łaski od Boga, to rzeczywiście nic nei pomoże - tylko po co wtedy brać ślub w Kościele? - cywilny w zupełności wystarczy
Wtrącę swoje trzy grosze w temacie, który już tutaj był wałkowany późne związki i kłopoty z macierzyństwem. Dla katolików sprawa niemieszkania razem przed ślubem jest jasna. Długotrwałe mieszkanie bez zobowiązań jest również ryzykowne dla kobiety. Ludzie mogą po latach dojść do wniosku np., że wszystko najlepsze mają za sobą, że się wypaliło i że slubu nie będzie. I co? Kobitka zostaja sama kilka lat ma w plecy itp.
[cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Ale chyba ta furtka w małżeństwie się jednak rózni sporo od tej w konkubinacie? W konkubinacie można się rozstać bez zadnych zobowiązań, konsekwencji itp.
Chyba, że w konkubinacie pojawia się dziecko, wtedy jest tak samo trudno.
A ja z własnego doświadczenia powiem ze to też nieprawda. Mnie się było bardzo łatwo rozstać z moim byłym-niedoszłym ojcem mojej pierworodnej. Po prostu się nie nadawał i już. Gdyby był moim mężem to starałabym się ratować ten zwiazek a tak to nie miałam takiej potrzeby. Założyłam że zawsze się znajdzie ktoś kto będzie sie bardziej nadawać niz on.
Ślub jest wyznacznikiem tego ze coś jest na powaznie, że jest nad czym pracować. Zwykła ludzka decyzja nie ma takiej siły i zawsze zostawia otwartą furtkę. Tak samo dzieci. Może to kwestia wychowania, ale dla mnie dzieci nie sa elementem spajającym małżeństwo. Choć bardzo często są elementem gry pomiedzy rodzicami, jeśli nie pracują nad zwiazkiem
Demoralizuje, bo wskazuje na to, że pewne zalecenia kościelne można traktować wybiórczo i z przymrużeniem oka. Dla mnie świadectwem jest właśnie zrezygnowanie z mieszkania przed ślubem.
Właśnie. Tu się zgadzam z Małgorzatą :smile:. Zamieszkanie ze sobą po ślubie może przedłuzyć czas fascynacji, poznawania się i romantyzmu i niespodzianek na czas po ślubie :tongue:.
U nas tak właśnie było. Narzeczony w przeddzień ślubu stanął na progu. W jednym ręku trzymał kołdrę, a w drugim poduszkę :wink:. A potem brat cioteczny przyjechał ze starym garnkiem. To Babcia przysłała nam coś na obiad poślubny :smile:. Wzruszające chwile.
Do ślubu ubierały mnie przyjaciólki. I wyproawdziły po schodach. Rodziny czekały na nas przed kościołem :smile:.
Po prostu uznałam że nie ma sensu skro dzieci nie wychowam w wierze. Dokładnie tak jak Agnieszka napisała. Chociaż z argumentami "co ci szkodzi, wszyscy tak robią" będę musiała pewnie walczyć.
Ale dlaczego? Powiedzmy, w wersji dla niewierzących/niepraktykujących.
Świat jest niemoralny. Mieszkanie przed ślubem jest niemoralne. konkubinat to nie rodzina. Jak ktoś nie potrafi sie zdecydować choćby na kontrakt cywilny to nie dojrzał do założenia rodziny. Jaka to jest rodzina która jest na chwilę. A jak sa dzieci to za chwilę będą miały kolejnego tatusia i kolejnego... Kontrakt prawny jest decyzją o skutkach prawnych. Konkubinat nie. To taka forma bawienia się w dorosłość.
Mnie poraża to w jaką stornę idzie świat. Przeczytałam nie tak dawno artykuł o tym jak to fajnie jest sie trochę popuszczać przed zawarciem prawdziwego zwiazku, żeby sie sprawdzić, poznać swoje potrzeby seksualne itp bzdety. Pisze o tym psychoterapeutka, czyli dla wielu pogubionych osób autorytet. Po prostu żenada czym się karmi młode kobiety. Najlepiej mieć kilka zwiazków na próbe tylko i wyłącznie z podtekstem seksualnym za soba żeby stworzyć udany i trwały związek. Tak jakby związek to był tylko seks.
[cite] MonikaN:[/cite]Jak możesz tak krzywdzić wlasne dzieci?
Nie masz racji Moniko. Jeżeli Ilona nie może zobowiązać się przy chrzcie, że wychowa dzieci w wierze to nie powinna ich chrzcić.
Kościół to nie supermarket, sakramenty są dla wybranych.
Ale sama Ilonka jest ochrzczona i ma sakrament ślubu.
Tak, ale w momencie jej chrztu za wychowanie w wierze wzięli odpowiedzialność jej rodzice i chrzestni. A to, że Ilona w dorosłym życiu utraciła łaskę wiary jest kwestią jej wyborów. Pan Bóg się nie narzuca, bo szanuje naszą wolność.
Dzieci w dorosłym życiu mogą przecież poznać Boga i same przyjąć chrzest.
[cite] MonikaN:[/cite]Jak możesz tak krzywdzić wlasne dzieci?
Nie masz racji Moniko. Jeżeli Ilona nie może zobowiązać się przy chrzcie, że wychowa dzieci w wierze to nie powinna ich chrzcić.
Kościół to nie supermarket, sakramenty są dla wybranych.
Ale sama Ilonka jest ochrzczona i ma sakrament ślubu.
Tak, ale w momencie jej chrztu za wychowanie w wierze wzięli odpowiedzialność jej rodzice i chrzestni. A to, że Ilona w dorosłym życiu utraciła łaskę wiary jest kwestią jej wyborów. Pan Bóg się nie narzuca, bo szanuje naszą wolność.
Dzieci w dorosłym życiu mogą przecież poznać Boga i same przyjąć chrzest.
To już było skomentowane przez Sylwunię i się z Nią zgodziłam :di:
Wracam do NPRu. Atakowany i tutaj na forum, że nadużywany. A wyśmiewany w mediach laickich, że nieskuteczny. Jednak sporo wierzących małżeństw stosuje NPR. Przynajmniej znam takie małżeństwa ze wspólnot katolickich.
Do Ilonki,
Coście się uwzięły na dziewczynę ze nie chce chrzcić dzieci
I bardzo dobrze
dlaczego miałaby przyrzekać coś czego nie chce spełnić czyli wychowywanie w wierze swoich dzieci?
Miałyby być obłudnicą?
Sakrament to za poważna rzecz, aby traktować go magicznie.
podbijamy, podbijamy, żeby z pierwszej strony nie zszedł
to co zrobić gdy jedno chce być otwarte, a drugie chce stosowania NPRu w wiadomych celach - antykoncepcyjnych - i nie widzi w tym nic złego?
Dobijać się? Do znudzenia? Czy tylko się modlić o Światło dla drugiej strony?
Może ktoś z Was ma takie doświadczenie? Jak przebić rozumne argumenty?
Komentarz
Jeden Paradidel wiosny nie czyni
PS. Niech no tu przyjdzie Małgorzata...!:fm:
Ja wcale nie polecam mieszkania przed ślubem - jestm z tych co się nasłuchali, można znaleźć inne sposoby na zapędzenie gościa do roboty - polecam duszpasterstwo o. Góry OP
Względy moralne są nie do pominięcia
z takiego pomijania ich mamy to co mamy ... hoseksualizam, pedofilizm, aborcje i wszelkie inne sprawy wołające o pomstę do nieba
Ślub jest wyznacznikiem tego ze coś jest na powaznie, że jest nad czym pracować. Zwykła ludzka decyzja nie ma takiej siły i zawsze zostawia otwartą furtkę. Tak samo dzieci. Może to kwestia wychowania, ale dla mnie dzieci nie sa elementem spajającym małżeństwo. Choć bardzo często są elementem gry pomiedzy rodzicami, jeśli nie pracują nad zwiazkiem
mają wspólny mianownik - pomijanie względów moralnych !!!
U nas tak właśnie było. Narzeczony w przeddzień ślubu stanął na progu. W jednym ręku trzymał kołdrę, a w drugim poduszkę :wink:. A potem brat cioteczny przyjechał ze starym garnkiem. To Babcia przysłała nam coś na obiad poślubny :smile:. Wzruszające chwile.
Do ślubu ubierały mnie przyjaciólki. I wyproawdziły po schodach. Rodziny czekały na nas przed kościołem :smile:.
Ale sama Ilonka jest ochrzczona i ma sakrament ślubu.
a sakramenty trzeba dbać
To jeszcze duuużo przed nami.
Świat jest niemoralny. Mieszkanie przed ślubem jest niemoralne. konkubinat to nie rodzina. Jak ktoś nie potrafi sie zdecydować choćby na kontrakt cywilny to nie dojrzał do założenia rodziny. Jaka to jest rodzina która jest na chwilę. A jak sa dzieci to za chwilę będą miały kolejnego tatusia i kolejnego... Kontrakt prawny jest decyzją o skutkach prawnych. Konkubinat nie. To taka forma bawienia się w dorosłość.
Mnie poraża to w jaką stornę idzie świat. Przeczytałam nie tak dawno artykuł o tym jak to fajnie jest sie trochę popuszczać przed zawarciem prawdziwego zwiazku, żeby sie sprawdzić, poznać swoje potrzeby seksualne itp bzdety. Pisze o tym psychoterapeutka, czyli dla wielu pogubionych osób autorytet. Po prostu żenada czym się karmi młode kobiety. Najlepiej mieć kilka zwiazków na próbe tylko i wyłącznie z podtekstem seksualnym za soba żeby stworzyć udany i trwały związek. Tak jakby związek to był tylko seks.
Tak, ale w momencie jej chrztu za wychowanie w wierze wzięli odpowiedzialność jej rodzice i chrzestni. A to, że Ilona w dorosłym życiu utraciła łaskę wiary jest kwestią jej wyborów. Pan Bóg się nie narzuca, bo szanuje naszą wolność.
Dzieci w dorosłym życiu mogą przecież poznać Boga i same przyjąć chrzest.
To już było skomentowane przez Sylwunię i się z Nią zgodziłam :di:
Coście się uwzięły na dziewczynę ze nie chce chrzcić dzieci
I bardzo dobrze
dlaczego miałaby przyrzekać coś czego nie chce spełnić czyli wychowywanie w wierze swoich dzieci?
Miałyby być obłudnicą?
Sakrament to za poważna rzecz, aby traktować go magicznie.
to co zrobić gdy jedno chce być otwarte, a drugie chce stosowania NPRu w wiadomych celach - antykoncepcyjnych - i nie widzi w tym nic złego?
Dobijać się? Do znudzenia? Czy tylko się modlić o Światło dla drugiej strony?
Może ktoś z Was ma takie doświadczenie? Jak przebić rozumne argumenty?