Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Brawario zmienia zdanie w kwestii tańców damsko-męskich

1111214161728

Komentarz

  • @Paweł: "Fanatyzm jest wtedy, gdy ktoś szuka zła na około, by z nim walczyć."
    Jak rozumiem słowo "fanatyzm" jest tutaj użyte jako określenie negatywne?

    @M_Monia: o świętym posłuszeństwie jest wątek: "grzech posłuszeństwa"
    Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której sam bym to zasugerował.
  • Jak rozumiem słowo "fanatyzm" jest tutaj użyte jako określenie negatywne?
    ---
    Si.
  • @Paweł: No to stąd wynikło moje spostrzeżenie, iż szukanie zła może być rzeczą świętą. Oczywiście szukanie "na siłę", zamiast rozpoznawania w tym co nas spotyka może zaprowadzić na manowce.

    Edit: adresat
  • Niektóre wypowiedzi są strasznie długie i ciężko je przewinąć. Jak się blokowało osobę?
  • No to stąd wynikło moje spostrzeżenie, iż szukanie zła może być rzeczą świętą. Oczywiście szukanie "na siłę", zamiast rozpoznawania w tym co nas spotyka może zaprowadzić na manowce.
    ---
    Nie tylko chodzi o "na siłę", ale o trąbienie wciąż na około gdzie jeszcze to zło jest.
  • @Paweł: ale nie masz nic przeciwko trąbieniu wciąż na około, że aborcja to grzech?
  • ale nie masz nic przeciwko trąbieniu wciąż na około, że aborcja to grzech?
    ---
    1) Przykład z kapelusza, bo aborcja jest morderstwem, a chodzi o trąbienie o "złu", które zewsząd wchodzi w człowieka (BTW: Mk 7, 14-23)
    2) Jeśli już nawet ktoś wszędzie i zawsze trąbi, że aborcja to grzech, a w środku sam gnije, to o kant dupy to jego trąbienie.
  • [cite] Paweł od Oli:[/cite]Jeśli już nawet ktoś wszędzie i zawsze trąbi, że aborcja to grzech, a w środku sam gnije, to o kant dupy to jego trąbienie.
    Ale jak to ma się do tematu?
  • [cite] Namor:[/cite]
    [cite] Paweł od Oli:[/cite]Jeśli już nawet ktoś wszędzie i zawsze trąbi, że aborcja to grzech, a w środku sam gnije, to o kant dupy to jego trąbienie.
    Ale jak to ma się do tematu?
    Że fanatyzm jest o kant dupy, radykalizm jest ok.
  • tak sobie wtrące...
    dla mnie obłednym fanatyzmem jest kiedy przyjezdza do matki syn w odwiedziny ..z daleka... a ona go w drzwiach wita i żegna bo wychodzi akurat na kółko różańcowe
    ..nie ogarniam takiej sytuacji
  • Racja... mogła go zabrac ze sobą.
  • [cite] Taw:[/cite]Racja... mogła go zabrac ze sobą.

    mogła zostać i z synem odmówić
  • w domu syf, to jest to zaniedbanie.

    Nooo taaak a szanowny pan mąż rączek nie ma....
  • Czepiasz się. Wiesz o co chodzi.
  • [cite] prowincjuszka:[/cite]w domu syf, to jest to zaniedbanie.

    Nooo taaak a szanowny pan mąż rączek nie ma....


    w domu syf, na rachunki nikt nie zarobił. teraz zaniedbanie z obu stron. :wink:
  • [cite] prowincjuszka:[/cite]w domu syf, to jest to zaniedbanie.

    Nooo taaak a szanowny pan mąż rączek nie ma....
    No kurka... w oknie byś się nie zmieściła
  • Sw. Teresa od Dzieciątka Jezus wspomina w "Dziejach duszy" o tancu. Trudny to temat, bo z jednej strony widac zagrozenia zwiazane z tancem, z drugiej ciezko sie wyrzec przyzwyczajen, przyjemnosci zwiazanej z tancem, z zabawy mu towarzyszacej.


    "Najskrytszym jednak i największym mym pragnieniem, na którego spełnienie nie miałam nadziei, było wstąpienie mojej drogiej Celiny do tego samego Karmelu, gdzie myśmy były. Marzenie, by żyć pod jednym dachem, dzielić radości i smutki z towarzyszką mego dzieciństwa, wydawało mi się nieprawdopodobnym; toteż złożyłam z niego całkowitą ofiarę, z ufnością powierzając Jezusowi przyszłość mej kochanej siostry, godząc się nawet na jej wyjazd choćby na koniec świata, gdyby zaszła tego potrzeba. Nie do przyjęcia była dla mnie jedynie myśl, że mogłaby nie zostać oblubienicą Jezusa, bo kochając ją jak siebie samą, za nic nie chciałam, by oddała swe serce śmiertelnemu człowiekowi. Już sam fakt, że w świecie wystawiona jest na niebezpieczeństwa, jakich sama zupełnie nie znałam, sprawiał mi cierpienie. Mogę powiedzieć, że od chwili wstąpienia do Karmelu, moje uczucia dla Celiny stały się bardziej miłością matki niż siostry... Pewnego dnia, kiedy musiała iść na wieczorek (28), tak byłam tym zmartwiona, że błagałam Dobrego Boga, by nie pozwolił jej tańczyć, a nawet (wbrew swemu zwyczajowi) wylewałam strumienie łez. Jezus raczył mnie wysłuchać. Nie dopuścił, by jego mała oblubienica mogła tańczyć tego wieczoru (chociaż, ilekroć zaszła potrzeba, nie było jej trudno uczynić to z wdziękiem). Zaproszona do tańca nie wzbraniała się, lecz partner jej absolutnie nie był w stanie rozpocząć tańca i ku swemu wielkiemu zawstydzeniu zmuszony był zwyczajnie przejść z nią przez salę, by ją odprowadzić na miejsce; po czym wycofał się i tego wieczoru już więcej się nie pokazał. Ta przygoda, jedyna w swoim rodzaju, spotęgowała moją ufność i miłość ku Temu, który kładąc swój znak na moim czole, złożył go równocześnie na czole mej drogiej Celiny..."

    http://voxdomini.com.pl/duch/mistyka/tl/08a-ter.htm
  • Za długie i nie od siebie.
  • [cite] Włodzimierz:[/cite]P.S. Napiszcie, gdyby ktoś zrozumiał i pomogło mu.
    czyt.: Pogłaszczcie mnie i powiedzcie, że jestem cudowny.
  • Panie Włodzimierzu
    Proszę przypatrzyć się własnej argumentacji (wyrażonej tu i na innych forach).
    1. Sugeruje Pan, iż taniec Dawida przed Arką jest argumentem na rzecz tańców d-m, podczas gdy Ojcowie Kościoła w całkowicie inny sposób interpretowali to wydarzenie. Jest zresztą jasne, że Dawid skakał i tańczył wówczas na chwałę Boga wszechmogącego nie zaś po to by przypodobać się jakiejś niewieście, pokazać swe cielesne walory, etc (co jest bardzo częstą cechą tańców d-m).
    2. Bardzo często powołuje się Pan na św. Tomasza z Akwinu, ale nawet jeden raz nie przytacza Pan żadnej jego wypowiedzi, w której ów Doktor Kościoła przeczyłby lub poddawał w wątpliwość tradycyjnie katolickiemu przekonaniu o tym, iż tańce d-m zazwyczaj są bliską okazją do grzechu. To na co się Pan powołuje u św. Tomasz z Akwinu dotyczy ogólnie przyjemności, uczuć, etc, ale w żaden bezpośredni sposób nie tyczy się tańców d-m. Swoimi bardzo ogólnikowymi powoływaniami się na św. Tomasza z Akwinu próbuje Pan wytworzyć fałszywe wrażenie, jakoby ów popierał tańce d-m czy był ich zwolennikiem.
    3. Obficie cytuje Pan jakieś psychologiczne wywody i ciągle próbuje Pan dowieść, iż jestem człowiekiem cierpiącym na emocjonalne i psychiczne zaburzenia. Pozostawiam to bez komentarze, gdyż coś takiego na komentarz nie zasługuje.
    4. De facto przyznał się Pan do przekręcania mych poglądów i przekonań w kwestii tańców d-m prezentując je niektórym księżom i biskupom (których nie wymienia Pan z imienia i nazwiska - ja akurat wymieniałem nieraz z imienia i nazwiska księży, którzy zgadzają się z tym, iż tańce d-m są zazwyczaj bliską okazją do grzechu) jako twierdzące, iż tańce d-m są równoznaczne z pornografią i prowadzą do opętania.
    5. Twierdzi Pan, że reprezentuję rygoryzm moralny potępiony przez Magisterium Kościoła, ale nie przytacza Pan konkretnych wypowiedzi Magisterium, które dowodziłyby, że którykolwiek z poglądów, które głoszę został przez Kościół napiętnowany. W rzeczywistości nie przytoczy Pan nigdy takich konkretnych wypowiedzi, gdyż owe po prostu nie istnieją. Owszem Magisterium Kościoła potępiło jedną z "turcjorystycznych" opinii głoszącą, że:
    "Nie wolno iść za opinią prawdopodobną ani nawet za najbardziej prawdopodobną wśród prawdopodobnych"
    jednak ta potępiona opinia nie ma żadnego związku z kwestią tańców, skromności strojów, absolutnością bezwzględnością obowiązywania pewnych zakazów moralnych (np. zakazu kłamstwa, cudzołóstwa, morderstwa niewinnego czy bałwochwalstwa). Słowem rzuca Pan ciężkie oskarżenia powołując się na Magisterium Kościoła, jednak w konfrontacji z tym co rzeczywiście owe Magisterium potępiło, owe zarzuty są całkowicie bezpodstawne.
    Jednym zdaniem - swym wielomóstwem (a raczej wielopisarstwem), ogólnikowością i zarzutami ad personam próbuje Pan pokryć brak konkretów.
  • [cite] M_Monia:[/cite]A taniec może być dobry lub zły. Wszystko zależy od intencji tańczących.
    A właśnie, że nie wszystko zależy od (dobrych lub złych) intencji. Są sytuacje, które są zdecydowanie bardziej niebezpieczne od innych (nawet jeśli nie są czyny złe ze swej natury, ale więc złe i zakazane zawsze i wszędzie) i w związku z czym same dobre intencje nie są dostateczną gwarancją, iż nie popadnie się w skutek zaangażowania w nie, w grzech. Przykładów można by mnożyć.
    1. Zakochany chłopak z zakochaną dziewczyną postanawiają zamieszkać razem, ale mają jak najszczersze intencje zachowania czystości do ślubu. Czy sama dobra intencja tu wystarczy? Najczęściej, mimo dobrych intencji, coś takiego kończy się grzechem. Dlaczego? Ano dlatego, że sytuacja wspólnego mieszkania ze sobą zakochanych stwarza wiele pokus, wiele sytuacji w których jest się bliżej siebie niż w innych sytuacjach, etc.
    2. Jedziesz 180 km na godzinę, ale masz dobrą intencję nie spowodowania wypadku na drodze. Czy sama dobra intencja jest gwarantem tego, że do żadnego wypadku nie dojdzie?
    3. Wchodzić do domu publicznego z dobrą intencją nawracania zatrudnionych tam niewiast. Czy dla mężczyzny sama dobra intencja zawsze wystarczy by nie ulec atmosferze tego przeklętego miejsca?
    No i bardzo podobnie jest z tańcami d-m. Owszem nie twierdzę, że wszyscy ludzie w nich uczestniczący mają złe intencje. Z pewnością niemała część ma dobre intencje, jednak większa bliskość pomiędzy niewiastą a mężczyzną jaka panuje w tańcach d-m, a także inne czynniki (tj. strój, alkohol, zła muzyka) robią swoje i najczęściej sprawdza się tu przysłowie, iż "dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane".
    [cite] M_Monia:[/cite]Trzeba rozeznać czy taniec z daną osobą może doprowadzić do grzechu czy nie.
    Mój bliski znajomy ze studiów ma tu bardzo dobre kryterium. Jeśli tańczysz z daną niewiastą z czystej grzeczności i dodatkowo nie podoba ci się ona, to ryzyko grzechu jest bardzo niewielkie :wink: Jeśli jednak tańczysz z dziewczyną/kobietą, która Ci się podoba to niebezpieczeństwo bardzo wzrasta.
  • Znów zero merytoryki.
  • [cite] Włodzimierz:[/cite]Bardzo Cię kocham Brawario i dlatego z serca żal mi Ciebie.

    Po pierwsze żal, masz dokładnie takie samo zdanie w kwestii tańca jak i tzw. świat. Mówiąc inaczej myślisz o nim w kategoriach janowej "troistej pożądliwości", czyli dokładnie tak samo, jak ludzie, których zachowanie potępiasz. W rzeczywistości potępiasz tylko samego siebie. Nie zachowujesz bowiem siebie "nieskalanym od wpływów świata" tylko potępiasz sam świat. Robisz dokładnie any-ewangelię.
    Po drugie żal, nigdzie nie wykazałeś, że taniec ma cokolwiek wspólnego z "absolutnością bezwzględnością obowiązywania pewnych zakazów moralnych", co zdaje się było Twoim zamiarem. Powtarzasz jedynie nauczanie obyczajowe, którego rozumiesz na poziomie zewnętrznego zachowania.
    Po trzecie żal, bo nigdzie nie pokazałeś do jakiego grzechu taniec jest okazją. Mówisz bez przerwy o uczuciach a nie o grzechach, nigdy nie wchodząc na poziom RZECZYWISTOŚCI, której te uczucia DOTYCZĄ. Taniec jest dla Ciebie po prostu okazją do przeżywania lęku i poczucia winy, które z jakiegoś powodu przeżywasz (nerwica, nałóg, nieczystość - wybierz sobie) i utożsamiasz z sumieniem i prawem moralnym. To jest nerwica, czy nieczystość. Jezus od tego uwalnia.

    PS. 1
    Tomasz nie używa kategorii "bliska okazja do grzechu", tak samo jak nie zna kazuistyki moralnej. Jego etyka to etyka cnót. Tego jeszcze nie rozumiesz.
    Wg Tomasza najbardziej wolnym człowiekiem była Maryja, matka Jezusa. Ona też miała największe "możliwości" popełnienia grzechu, właśnie dlatego, że była najbardziej wolna. Grzech jest bowiem nieprawym aktem wyłonionym przez wolę. Ty tego niestety jeszcze nie rozumiesz. Jesteś "cielesny" w pawłowym sensie tego słowa. Zwalczasz grzechy ciała za pomocą ciała, co prowadzi do śmierci.
    Człowiek cielesny niestety nie rozumie człowieka duchowego. Im bardziej święty tym większe ma możliwości grzeszenia i pokusy do grzechu i tym większą miłość.
    Dlatego na 99% obstawiam, że jesteś neurotykiem. Twój świat jest szary i bezbarwny. Uczucia potrafisz tylko symulować, choć bardzo chciałbyś jej mieć i żyć inaczej. W sercu zazdrościsz innym (i po cichu nawet tym z dyskotek). Sądzisz jednak, że Bóg zabrania Ci tych uczuć. Nie masz poczucia piękna a tęsknotę za nim schowałeś głęboko w sercu, tak że może już jej nawet nie odczuwasz. Możesz, kochany Mirosławie nabierać innych, że cieszy Cię wzrok i słuch, że radujesz się górami o Bożym światem itd ale mnie nie nabierzesz, bo ja Cię "widzę" okiem duszy. Ty jesteś w nocy.


    PS.2
    Neurotykowi nie można wytłumaczyć, że miłość jest łatwa, bo dla niego miłość to wysiłek odpierania pokusy. Pewne pokusy potrafi odeprzeć ale myśl, że mogłyby być jeszcze większe pokusy paraliżuje go. Pokusą bowiem podpiera wydatkowaniem energii a możliwości "ciała" mają swoje granice. Dla neurotyka wyrzeczenie siebie jest wysiłkiem, tłumieniem podczas, gdy ono jest w istocie uwolnieniem, radością, zrzuceniem wszystkiego na Pana. Wyrzeczenie jest czystą miłością.
    Najprostszą bowiem drogą do Boga jest wyrzeczenie się siebie.

    Oby Pan nasz, Jezus Chrystus skrócił Twoje cierpienia i udzielił Ci światła swojej miłości.
    Czy naprawdę nie umie Pan dyskutować inaczej, niż ciągle odwołując się do personalnych insynuacji? Czy naprawdę nie umie Pan wypowiadać się konkretnie i rzeczowo zamiast usiewania swych wypowiedzi pseudomistycznymi i psychologizowanymi apelami? Jeśli umie Pan to proszę to pokazać, bo naprawdę polemika z sugestiami, iż jestem cielesnym zboczeńcem, neurotykiem, pozbawionym uczuć i żyjącym w ciemności, jest dla mnie troszkę poniżej poziomu prowadzenia dyskusji.
  • [cite] Włodzimierz:[/cite]
    Zapewniam, że w piekle nie ma nikogo, kto by miał dobre chęci.
    Skąd ta pewność, był tam Pan?
  • "Bardzo cię kocham"
    "Dlatego na 99% obstawiam, że jesteś neurotykiem."
    "ja Cię "widzę" okiem duszy. Ty jesteś w nocy."

    Normalnie Klarcia to pikuś... Toż to prorok jakiś.
  • [cite] Włodzimierz:[/cite]
    [cite] Gregorius:[/cite]
    [cite] Włodzimierz:[/cite]
    Zapewniam, że w piekle nie ma nikogo, kto by miał dobre chęci.
    Skąd ta pewność, był tam Pan?

    Z wiary. Z nauczania Kościoła.
    Jak ktoś nie ma wiary, to mu się wydaje, że na niebo trzeba zasłużyć. Dlatego sądzi, że w piekle mogą być ludzie dobrej woli ale słabi. To jest pelagianizm. Herezja wielokrotnie potępiana.
    Naprawdę nie rozumie Pan sensu powiedzenia autorstwa św. Proboszcza z Ars, iż "piekło jest wybrukowane dobrymi intencjami"? Nie znaczy to, że w piekle znajdują się ludzie, którzy są dobrzy lub mają dobre intencje, gdyż rzeczywiście by wylądować w piekle trzeba być tak zatwardziałym na głos Bożej łaski, że wyklucza to żywienie dobrych intencji (w chwili śmierci). Chodzi po prostu o to, że różne ciężkie nieprawości mogą być czynione i w rzeczywistości są bardzo często w dobrych intencjach. Prostytutka może np. czynić swoją nieprawość w dobrej intencji nakarmienia swych dzieci, ale i tak to co czyni jest wielkim złem, a przez może być dla niej drogą do piekła. Bolszewicy też po części mieli dobre intencji chcąc ulżyć doli najbiedniejszych i najsłabszych, ale skończyło się to budową jednej najkoszmarniejszych tyranii na świecie. Listę wielkich nieprawości dokonywanych w dobrych intencjach można by na życzenie ciągnąć i ciągnąć. A wedle nauczania Magisterium Kościoła zły czyn może być zły nawet gdy towarzyszą mu dobre intencje (wystarczy, że sam jego przedmiot jest zły, przeciwny woli Boga).
  • @Brawario: Po tym co napisałeś na 97,314% oceniam, że jesteś zboczony.
    Mam też około 68% pewność, że jesteś uzależniony od oglądania tańca z gwiazdami.
  • [cite] Włodzimierz:[/cite]Kiedy dyskutuję konkretnie i rzeczowo to twierdzisz, że za dużo gadam a Ty masz z założenia rację.
    Szczerze mówiąc nie pamiętam, aby Pan dyskutował ze mną kiedykolwiek konkretnie i rzeczowo. O ile sięgam daleko pamięcią zawsze było to mieszanina psychologicznych rozważań i personalnych insynuacji z bardzo rzadkimi wtrętami, które można by uznać za próbę merytorycznej dyskusji.
    [cite] Włodzimierz:[/cite]Zrozumiałe, że Ewangelia jest dla Ciebie "pseudomistyczna" skoro jesteś na etapie człowieka "który nie czyni tego co chce, lecz to czego nie chce" jak pisze św. Paweł.
    Nie Ewangelia jest dla mnie pseudomistyczna, ale Pana personalne instynuacje, które próbuje Pan podpierać ogólnikowymi nawiązaniami do Pisma świętego i mistyki.
    [cite] Włodzimierz:[/cite]JEDYNY ARGUMENT jaki do tej pory przedstawiłeś jest właśnie dokładnie taki: nie powinno się tańczyć, bo można zrobić coś, czego wcale nie chce się zrobić.
    Doprawdy??? Znaczy się nauczanie Ojców, Doktorów i Świętych nie jest argumentem? Ich doświadczenie, rozeznanie, obserwacje, nie są argumentem? Ba, argumentem nie jest doświadczenie ludzi, którzy byli zaangażowani w tańce i którzy przyznawali rację temu tradycyjnemu nauczaniu?
    [cite] Włodzimierz:[/cite]Sprowadzasz łaskę do kalkulacji statystycznych. W najgorszych podręcznikach teologii moralnej czegoś takiego nie ma.
    A ile podręczników teologii moralnej Pan czytał? Bo w tych, które ja czytałem, często jest odwołanie do doświadczenia duszpasterskiego, a więc np. stwierdzenie, że rzeczywistość pokazuje, iż tańce oraz bale zazwyczaj/bardzo często prowadzą do grzechu. Nie jest to sprowadzania łaski do kalkulacji statystyczny, ale trzeźwy osąd, odwołanie się do konkretnego doświadczenia w pracy z duszami i świadomość tego, że łaska buduje na naturze, a co się z tym wiążę nie wolno nią igrać i wystawiać Boga na pokuszenie.
  • [cite] Włodzimierz:[/cite]Merytorycznie:
    Ad.1-nieprawda
    Ad.2-nieprawda
    Ad.3-nieprawda
    Ad.4-nieprawda
    Ad.5-nieprawda


    Wszystko u człowieka, który nie uznaje kłamstwa.
    Proszę udowodnić, że to nieprawda.
    [cite] Włodzimierz:[/cite]Dalej:
    Ad.1 Ja też byłem narzeczonym i nigdy nie przyszło mi do głowy grzeszyć z narzeczoną.
    Ad.2 Ta torze wyścigowym mógłby jechać 180 km/h.
    Ad.3 Nie byłem w lupanarze, ale mniemam, że nie spodobałoby mi się, tak jak nie wzbudzają we mnie upodobania tzw. "tirówki" wystające po drogach.
    Ad. 1. I oczywiście nie widział, nie rozeznawał Pan żadnych sytuacji, w których wyczuwał Pan, iż są one bardziej niebezpieczne od innych, że lepiej trzymać się od nich z daleka, gdyż łatwo jest w nich upaść? Czy tak? Jeśli tak, to, albo:
    - demony przestały Pana kusić do grzechu i jest Pan tu absolutnym wyjątkiem
    - albo zaakceptował Pan na tyle pewne grzechy, że nie dostrzega Pan już tego, że jest kuszony (co jest prawidłowością o której mówili Ojcowie Kościoła: im bardziej ulegamy pewnym grzechom, tym mniej jesteśmy do nich kuszeni, gdyż sami do nich lgniemy i nawet demony nie muszą nas do nich namawiać).
    Ad. 2. W oczywisty sposób nie chodziło mi o tor wyścigowy. Proszę nie rozmawiać o ogólnych zasadach zachowania za pomocą odwołania się do wyjątkowych sytuacji.
    Ad. 3. Dobrze, że nie był Pan w lupanarze.
  • [cite] Namor:[/cite]@Brawario: Po tym co napisałeś na 97,314% oceniam, że jesteś zboczony.
    Mam też około 68% pewność, że jesteś uzależniony od oglądania tańca z gwiazdami.
    :bigsmile:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.