Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Brawario zmienia zdanie w kwestii tańców damsko-męskich

1171820222328

Komentarz

  • Piotr Grzelka?
    Stawiałem na Adama i Remigiusza.
  • Ach, ci panowie, jacy rzeczowi:tongue:

    Proponuje jakiś sparing na argumenty Wlodzio i koleżanka z wątku sąsiedniego;).
  • [cite] Włodzimierz:[/cite] Prawdziwy maczo i marzenie kobiet.
    Maczo to byli pokazani na wklejonych przez Ciebie filmikach. Choć z drugiej strony sam nie wiem, czy bardziej wyglądają oni na latynoskich alfonsów i macho czy może na jakieś homoseksualne prostytutki. W Polsce, gdybym zobaczył mężczyznę odzianego w spodnie opinające mu pośladki, z rozpiętą niemal do brzucha koszulą i do tego jeszcze długim końskim kucykiem, to podejrzewałbym takiego o trudnienie się żigolactwem.
    [cite] Włodzimierz:[/cite] Nakazany akt woli jest lepszy niż tylko wyłoniony. Większa zasługa, czyli więcej miłości, bliżej Boga, który wszystko uczynił bardzo dobrym. Koniec dyskusji ad rem z mojej strony.
    I znowu rozważania nie na temat
  • @Brawario ty uważasz że na etapie narzeczeństwa narzeczony powinien zauważać w swojej przyszłej żonie jedynie oczy, usta i włosy? No ewentualnie dłonie i stopy?
    Że nie powinien komplementować jej pośladków, ud i piersi? Że nie powinien zauważać jej kształtów i nie powinien patrząc na nią czuć pożądania?
    Że to są rzeczy czy też części ciała nieważne?
    Ja tam lubiłam jak mój przyszły mąż mówił mi że mam fajny tyłek i do tej pory lubię jak tak mówi. I nie widzę w tym przekraczania żadnych intymnych granic. Dlaczego mam nie czuć że mój przyszły czy obecny mąż mnie pragnie fizycznie, że nie zwraca jedynie uwagi na moje oczy.
    Ja tam lubię konkretnych facetów a nie jakieś romantyczne brednie. Lubię być erotyczna, lubię kusić swojego męża. Lubię jak mój mąż chwali się mną przed innymi facetami. A on lubi jak wychodząc z nim ubiorę obcisłą kieckę, buty na obcasie i podkreślający biust stanik.
    Nie widzę w tym zła. Widzę w tym że mój mąż jest facetem z krwi i kości, że mu się podobam, że cieszy się swoim pragnieniem, że podkreśla go.

    Odnośnie mieszkania przed ślubem razem. Zapytaj dowolnego spowiednika. Mój mi powiedział że grzechem wspólnego mieszkania przed ślubem nie jest seks przedmałżeński, tylko zgorszenie dla innych. I pewna doza oszustwa. Bo jak już wspomniałam jest to udawanie małżeństwa.
    I nie seks czy też niebezpieczeństwo przekroczenia intymności seksualnej jest tu podstawowym wyznacznikiem grzechu.
    Seks przedmałżeński zawsze jest grzechem.
    I mieszkanie razem przed ślubem też jest zawsze grzechem.
  • Odrobinko nie ma w tym nic złego pod warunkiem że jest to mąż, bo gdyby kolega w pracy np kontemplował jak to napisałaś moją pupę albo czepiał się moich kształtów nawet i pozytywnie to oberwałby w ten drugi koniec patriarchatu

    E: gdzie ja to klepanie wyczytałam? :shamed: Poprawiłam bo coś zle wyczytałam u Odrobinki.
  • [cite] Brawario:[/cite]Maczo to byli pokazani na wklejonych przez Ciebie filmikach. Choć z drugiej strony sam nie wiem, czy bardziej wyglądają oni na latynoskich alfonsów i macho czy może na jakieś homoseksualne prostytutki.

    Cciicho! Nie wolno tak mówić o treści filmików Wołodii, bo się obrazi i przestanie mówić ad rem.
  • No Tomira ja wiem. Ale jeśli jestem narzeczoną jakiegos typa i on mi powie że mam ładne kształty i że podobają mu się moje cycki to mam go sklepać po drugim końcu czy ucieszyć się że jestem obiektem jego pożądania?
  • Cieszyć się rzecz jasna:bigsmile:
  • [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]No Tomira ja wiem. Ale jeśli jestem narzeczoną jakiegos typa i on mi powie że mam ładne kształty i że podobają mu się moje cycki to mam go sklepać po drugim końcu czy ucieszyć się że jestem obiektem jego pożądania?
    Dziewczyno! Wymagaj odrobinę szacunku! Zwrot "podobają mi się twoje cycki" powinien kończyć okres narzeczeństwa z wynikiem negatywnym! To jest tekst, który w bardzo dalekiej zażyłości może powiedzieć mąż żonie i jeszcze nadal ma prawo spodziewać się strzała.
  • Z tym drobnym zastrzeżeniem, że narzeczony jest tak samo nie-mężem, jak sąsiad z naprzeciwka.
  • Namor ale to już kwestia tego na co pozwolić sobie w tak bliskim związku jak małżeństwo czy narzeczeństwo. Ja tam czytając prełożyłam sobie na piersi mi nie zgrzyta. Co innego jeśli to samo nawet i grzeczniej powie mi facet z którym nic mnie nie łączy wtedy faktycznie spotka się z moją dłonią.
  • Namor, gdzie tu brak szacunku do siebie. U was się mówi biust, piersi itp. U nas wśród górali cycki są dość powszechnym określeniem.
    Mnie tam się to podobało.
    Poza tym patrzeć to trzeba na całość a nie na jedno stwierdzenie.
    A jeszcze poza tym wyszłam za mąż za mojego faceta od cycków i jeszcze ani razu nie zdążyłam tego pożałować. Myślę że popełniłabym poważny błąd zrywając z nim po takim stwierdzeniu.:cool:
  • Ależ tu chwilami wióry lecą przy sporze o taniec... :tongue: zazdroszczę :wink: chciałabym choć trochę takich emocji przenieść do tematów zawodowych, to by mi się lepiej pisało. :wink:
    Taw - biorę to poważnie, ze Ty jesteś taki dżentelmen, że nie patrzysz - tylko słuchasz :wink: i intelekt kobiety cię powala :surprised:
  • [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]@Brawario ty uważasz że na etapie narzeczeństwa narzeczony powinien zauważać w swojej przyszłej żonie jedynie oczy, usta i włosy? No ewentualnie dłonie i stopy?
    To, że kobieta ma piersi, uda czy pośladki widać siłą rzeczy i nie trzeba tego jeszcze podkreślać i akcentować przez strój zachęcający do spoglądania na te części ciała. Nie trzeba wymagać, aby mężczyzna pretendujący do bycia mężem danej niewiasty nie zauważył tych części ciała, ale dobrze jest by na nie na nich koncentrował swą uwagę.
    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Że nie powinien komplementować jej pośladków, ud i piersi? Że nie powinien zauważać jej kształtów i nie powinien patrząc na nią czuć pożądania?
    Nikt nie prawa patrzyć na niewiastą nie będący jego żoną z pożądaniem, zaś niewiasta nie powinna zachowywać się (poprzez ubiór, strój, mowę, gesty, taniec) tak by owe pożądanie w mężczyźnie wzbudzać.


    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Ja tam lubiłam jak mój przyszły mąż mówił mi że mam fajny tyłek i do tej pory lubię jak tak mówi. I nie widzę w tym przekraczania żadnych intymnych granic. Dlaczego mam nie czuć że mój przyszły czy obecny mąż mnie pragnie fizycznie, że nie zwraca jedynie uwagi na moje oczy.
    Dobrze jest czuć, że przyszły mąż potrafi poskramiać i trzymać na wodzy swe żądzę nie tylko w dotknięciach, ale również w sposobie patrzenia i myślach. Patrzenia na czyjś tyłek z pewnością temu nie sprzyja.
    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Lubię być erotyczna, lubię kusić swojego męża.
    W tym nie ma problemu. Gorzej jeśli tego rodzaju podejście przenosi się poza granice małżeństwa. Jeśli się już jednak tak do tego podchodzi, to nie dziwię się, że wielu ludzi, nie widzi niczego niebezpiecznego w tańcach ("Tańce kuszą, uwodzą, ale co z tego?")
    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Lubię jak mój mąż chwali się mną przed innymi facetami. A on lubi jak wychodząc z nim ubiorę obcisłą kieckę, buty na obcasie i podkreślający biust stanik.
    Wybacz, ale podejście Twego męża jest niezdrowe. Twoja atrakcyjność seksualna jest dla niego i tylko dla niego, a nie po to, by pokazywać ją innym mężczyznom (choćby i na zasadzie "Popatrz, ale nie dotykaj!").

    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Odnośnie mieszkania przed ślubem razem. Zapytaj dowolnego spowiednika. Mój mi powiedział że grzechem wspólnego mieszkania przed ślubem nie jest seks przedmałżeński, tylko zgorszenie dla innych. I pewna doza oszustwa. Bo jak już wspomniałam jest to udawanie małżeństwa.
    I nie seks czy też niebezpieczeństwo przekroczenia intymności seksualnej jest tu podstawowym wyznacznikiem grzechu.
    Seks przedmałżeński zawsze jest grzechem.
    I mieszkanie razem przed ślubem też jest zawsze grzechem.
    Powtarzam jeszcze raz: nie twórz nowych bezwzględnych zakazów moralnych. Mieszkanie razem ze sobą przed ślubem zazwyczaj jest bliską okazją do grzechu, ale jako takie, nie zawsze jest grzechem (w przeciwieństwie np. do nierządu, cudzołóstwa czy prostytucji, które zawsze i w każdych okolicznościach są grzechami). Zwyczaj ten zazwyczaj jest zaś "bliską okazją", gdyż sprzyja przekraczaniu granic w dziedzinie seksualności i właśnie dlatego też jest zgorszeniem (albowiem inni mają prawo słusznie podejrzewać, że dochodzi pomiędzy tymi ludźmi do czegoś więcej). "Bliska okazja" to jest jednak inna kategoria zachowań niż czyny będące grzechami "per se" (z samej swej istoty"). Dla odpowiednio ważnych powodów można czasami pozostawać w "bliskich okazjach" (np. można mieszkać razem pod jednym dachem, gdyby miało to kogoś uchronić od śmierci, można będąc niewinnie prześladowanym ukrywać się w domu publicznych, etc.), ale nie ma tak ważnych powodów by czynić coś co ze swej istoty jest moralną nieprawością, grzechem ( i tak np. nawet by kogoś uratować od śmierci nie można cudzołożyć, współżyć przed ślubem, prostytuować się, kłamać, kłaniać się bożkom, itd).
  • [cite] Brawario:[/cite]
    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]@Brawario ty uważasz że na etapie narzeczeństwa narzeczony powinien zauważać w swojej przyszłej żonie jedynie oczy, usta i włosy? No ewentualnie dłonie i stopy?
    To, że kobieta ma piersi, uda czy pośladki widać siłą rzeczy i nie trzeba tego jeszcze podkreślać i akcentować przez strój zachęcający do spoglądania na te części ciała. Nie trzeba wymagać, aby mężczyzna pretendujący do bycia mężem danej niewiasty nie zauważył tych części ciała, ale dobrze jest by na nie na nich koncentrował swą uwagę.
    Podaj mi proszę gdzie ja napisałąm że należy na tym skupiać główną uwagę, albo że należy pewne części ciała nie wiadomo jak podkreślać?
    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Że nie powinien komplementować jej pośladków, ud i piersi? Że nie powinien zauważać jej kształtów i nie powinien patrząc na nią czuć pożądania?
    Nikt nie prawa patrzyć na niewiastą nie będący jego żoną z pożądaniem, zaś niewiasta nie powinna zachowywać się (poprzez ubiór, strój, mowę, gesty, taniec) tak by owe pożądanie w mężczyźnie wzbudzać.

    Dlaczego nie może jej pożądać i patrzyć z pożądaniem? Jeśli są sobie przeznaczeni i pragną się nawzajem to mają udawać że jest inaczej? Myślisz że kobieta pożądania nie odczuwa? Z tego co ja wiem to jest obopólne. I nie widzę sensu uciekania przed tym uczuciem, a wypowiedzenie pewnych słów, komplementów, potwierdzenie swojego pożądania często rozładowuje napięcie. Mało tego utwierdza kobietę w tym że mężczyzna kocha ją także fizycznie i że mu się podoba. I jest to równie ważne jak więź duchowa.

    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Ja tam lubiłam jak mój przyszły mąż mówił mi że mam fajny tyłek i do tej pory lubię jak tak mówi. I nie widzę w tym przekraczania żadnych intymnych granic. Dlaczego mam nie czuć że mój przyszły czy obecny mąż mnie pragnie fizycznie, że nie zwraca jedynie uwagi na moje oczy.
    Dobrze jest czuć, że przyszły mąż potrafi poskramiać i trzymać na wodzy swe żądzę nie tylko w dotknięciach, ale również w sposobie patrzenia i myślach. Patrzenia na czyjś tyłek z pewnością temu nie sprzyja.

    Jasne. Mówisz tak z włąsnego doświadczenia czy próbujesz obalać moje własne? Mój mąż potrafi trzymać na wodzy swoje żądze. I to że potrafi o nich powiedzieć wprost o tym świadczy. Gdyby udawał że ich nie ma to byłby dla mnie fałszywy.

    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Lubię być erotyczna, lubię kusić swojego męża.
    W tym nie ma problemu. Gorzej jeśli tego rodzaju podejście przenosi się poza granice małżeństwa. Jeśli się już jednak tak do tego podchodzi, to nie dziwię się, że wielu ludzi, nie widzi niczego niebezpiecznego w tańcach ("Tańce kuszą, uwodzą, ale co z tego?")

    Kogo te tańce kuszą i uwodzą, bo mam wrażenie że wg ciebie profesjonaliści tancerze kuszą się i uwodzą. Dla mnie jak wspomniałam w poprzednim wpisie w tańcu zawodowym chodzi o pokazanie jakiejś opowieści. A przytupy przy alkoholu nie są wg mnie tańcem. I wcale nie zgadzam się z tobą że mężczyzna potrzebuje się napić żeby tańćzyć, skąd takie uogólnienia? Mój mąż w ogóle nie pije. I nie pił kiedy ze mną tańczył przed ślubem.
    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Lubię jak mój mąż chwali się mną przed innymi facetami. A on lubi jak wychodząc z nim ubiorę obcisłą kieckę, buty na obcasie i podkreślający biust stanik.
    Wybacz, ale podejście Twego męża jest niezdrowe. Twoja atrakcyjność seksualna jest dla niego i tylko dla niego, a nie po to, by pokazywać ją innym mężczyznom (choćby i na zasadzie "Popatrz, ale nie dotykaj!").

    A z jakiego powodu jest niezdrowe? Mnie się to podoba. A to ze lubi mieć atrakcyjną babkę przy sobie i cieszy się mną publicznie świadczy o tym że ma naturę zdobywcy. Oboje mamy taki sposób bycia że widać że między nami iskrzy i to od lat kilku. Czemu mamy to ukrywać? rozumiem zachowania publicznie nieakceptowalne, nieskrępowany, namiętny pocałunek w publicznym miejscu jest niesmaczny, ale zdarza mi się siedzieć u mojego męża na kolanach w miejscach publicznych, trzymać się z nim za ręce, obejmować się.

    [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]Odnośnie mieszkania przed ślubem razem. Zapytaj dowolnego spowiednika. Mój mi powiedział że grzechem wspólnego mieszkania przed ślubem nie jest seks przedmałżeński, tylko zgorszenie dla innych. I pewna doza oszustwa. Bo jak już wspomniałam jest to udawanie małżeństwa.
    I nie seks czy też niebezpieczeństwo przekroczenia intymności seksualnej jest tu podstawowym wyznacznikiem grzechu.
    Seks przedmałżeński zawsze jest grzechem.
    I mieszkanie razem przed ślubem też jest zawsze grzechem.
    Powtarzam jeszcze raz: nie twórz nowych bezwzględnych zakazów moralnych. Mieszkanie razem ze sobą przed ślubem zazwyczaj jest bliską okazją do grzechu, ale jako takie, nie zawsze jest grzechem (w przeciwieństwie np. do nierządu, cudzołóstwa czy prostytucji, które zawsze i w każdych okolicznościach są grzechami). Zwyczaj ten zazwyczaj jest zaś "bliską okazją", gdyż sprzyja przekraczaniu granic w dziedzinie seksualności i właśnie dlatego też jest zgorszeniem (albowiem inni mają prawo słusznie podejrzewać, że dochodzi pomiędzy tymi ludźmi do czegoś więcej). "Bliska okazja" to jest jednak inna kategoria zachowań niż czyny będące grzechami "per se" (z samej swej istoty"). Dla odpowiednio ważnych powodów można czasami pozostawać w "bliskich okazjach" (np. można mieszkać razem pod jednym dachem, gdyby miało to kogoś uchronić od śmierci, można będąc niewinnie prześladowanym ukrywać się w domu publicznych, etc.), ale nie ma tak ważnych powodów by czynić coś co ze swej istoty jest moralną nieprawością, grzechem ( i tak np. nawet by kogoś uratować od śmierci nie można cudzołożyć, współżyć przed ślubem, prostytuować się, kłamać, kłaniać się bożkom, itd).


    Mój spowiednik mówi co innego. A pełni funkcję obrońcy rodziny w sprawach o unieważnienie małżeństwa. I z tego co mówił wynika że mieszkanie ze sobą przed ślubem zawsze jest grzechem. Nie okazją do grzechu i zgorszenia ale grzechem i nie dogadasz się ze mną w tej sprawie, bo jakoś tak bardziej wierzę jemu niż tobie w tym temacie.
  • "Dlaczego nie może jej pożądać i patrzyć z pożądaniem? Jeśli są sobie przeznaczeni i pragną się nawzajem to mają udawać że jest inaczej?"

    Sorki.

    â?žKażdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwaâ? (Mt 5, 28)
  • Ale Maćku to jest wyrwane z kontekstu.
    Poza tym co to znaczy cudzołóstwo w sercu? Napisałam że zależy co o tym myśli, jeśli mam być szczera to jak można zgrzeszyć uczuciem? Przecież to jest niezależne od nas. Myślę że jeśli rozpamiętuje w sercu swoje pożądanie to grzeszy, ale jeśli powie: pożądam cię to się oczyszcza. I napięcie znika. I znika okazja do grzechu. Takie są moje doświadczenia.
  • Rozumiem, że to jest trochę dziwne, ale nie ja to wymyśliłem. Przeciwko szóstemu przykazaniu grzeszy się nie tylko czynami, ale i myślami. Z jakiegoś powodu myśl "Chciałbym go okraść" zapewnia mniej punktów karnych, niż "Chciałbym się z nią przespać".
  • Jak się zakochać aby nie przekroczyć tej granicy ?
  • No własnie, czy w ogóle w realnym świecie jest to możliwe? Zakochać się, ale ani przez moment nie myśleć porządliwie o przyszłym mężu/żonie?. Przecież to jest często niezależne od naszej woli...
    A tak przy okazji, gdzie waszym zdaniem leży granica bliskości pomiędzy narzeczonymi, po przekroczeniu której jesu już grzech? Co to znaczy zachować czystość? Jeżeli odczuwanie porządania jest już złe, to co z pocalunkami, wywolujacymi całą falę uczuć i pragnień?
    Czego będziecie uczyć swoje dzieci?
  • [cite] Anka:[/cite]No własnie, czy w ogóle w realnym świecie jest to możliwe? Zakochać się, ale ani przez moment nie myśleć porządliwie o przyszłym mężu/żonie?. Przecież to jest często niezależne od naszej woli...
    A tak przy okazji, gdzie waszym zdaniem leży granica bliskości pomiędzy narzeczonymi, po przekroczeniu której jesu już grzech? Co to znaczy zachować czystość? Jeżeli odczuwanie porządania jest już złe, to co z pocalunkami, wywolujacymi całą falę uczuć i pragnień?
    Czego będziecie uczyć swoje dzieci?

    www.szansaspotkania.pl
  • Kresowianko, rozumiem, że chodziło ci o ten artykuł : http://www.szansaspotkania.pl/index.php?pageid=10662

    Ja to wszystko wiem, ale mam wrażenie, ze w dyskusji wyodrębniła się frakcja, unikać wszystkiego co może doprowadzić nawet do odczuwania pożądania, czyli taka skrajnie lękowa postawa. Stąd moje pytania.
  • ogólnie - strona jest super :bigsmile:
  • Myślę Włodzimierzu, że nazywanie o. Krąpca "pedziowatym alfonsem" nie przysporzy Ci sympatii na tym forum.
  • www.szansaspotkania.pl
    kontakt
    br. Ksawery Knotz -red. nacz. serwisu
  • [cite] Anka:[/cite]A tak przy okazji, gdzie waszym zdaniem leży granica bliskości pomiędzy narzeczonymi, po przekroczeniu której jesu już grzech? Co to znaczy zachować czystość? Jeżeli odczuwanie porządania jest już złe, to co z pocalunkami, wywolujacymi całą falę uczuć i pragnień?
    Z tego co wiem, to wedle tradycyjnej teologii moralnej złe jest wszelkie szukanie podniecenie seksualnego poza małżeństwem. Oczywiście, nie można powiedzieć, iż samo w sobie występne jest wszelkie podniecenie seksualne poza małżeństwem, bo owo czasami może być bardziej kwestią mimowolnych reakcji fizjologicznych, aniżeli aktem woli. Zapewne w owej dziedzinie należałoby też uwzględnić tradycyjne rozróżnienia pomiędzy istotą danego działania a niezamierzonym, choć przewidywanym efektem ubocznym danej czynności (np. jakiś lekarz może odczuwać podniecenie seksualne badając jakąś pacjentkę i co więcej jest świadomy tego, iż w ten sposób właśnie reaguje w takich sytuacjach, ale póki nie podtrzymuje owego stanu w sposób celowy, nie szuka tego, próbuje to oddalić, to nie grzeszy, etc). W każdym razie, o ile się orientuję, każde celowe szukanie bądź podtrzymywanie podniecenia seksualnego poza małżeństwem jest ciężką nieprawością.
    Magisterium Kościoła POTĘPIŁO niegdyś następującą lakstystyczną opinię (Aleksander VII i dekret św. Oficjum z 18 marca 1666 roku):
    "Jest prawdopodobne, że pocałunek, którego pragnie się dla występującej przy tym rozkoszy cielesnej, jest tylko grzechem powszednim, jeśli tylko nie powstaje niebezpieczeństwo pełnego zaspokojenia"
    Co prawda dosłownie w owej opinii mówi się o szukaniu (niepełnej) rozkoszy seksualnej w pocałunkach, ale tradycyjnie moraliści interpretowali to nauczanie jako odnoszące się do szukania takowej we wszystkich innych pozamałżeńskich czynnościach. Jest to zresztą jak najbardziej oczywista wykładnia, gdyż interpretacja typu "Ale tam jest mowa tylko o pocałunkach, a nie np. dotknięciach" byłaby śmieszną próbą obchodzenia sensu różnych moralnych zakazów w rodzaju "W Piśmie świętym nie został dosłownie potępiony kult Wisznu, a zatem jest OK" albo "W Piśmie świętym nie ma mowy o tym, iż nie można bić sąsiada kijem, a więc jest to OK".
    A więc mówiąc w skrócie: złe są te pocałunki, dotknięcia pomiędzy narzeczonymi, których pragnie się dla występującej przy tym przyjemności seksualnej (nawet gdy nie jest ona "pełna") lub też celowo podtrzymuje się je, gdy takowa już nastąpi.
  • [cite] Odrobinka Leśna:[/cite]
    Poza tym co to znaczy cudzołóstwo w sercu?
    Przecież to proste. Cudzołóstwo w sercu, pożądliwe myślenie patrzenie jest wtedy, kiedy "rozbierasz" kogoś oczami lub też wyobrażasz sobie z nim/ z nią dokonywanie różnych czynności o charakterze seksualnym.
  • Czego będziecie uczyć swoje dzieci?
    Moim zdaniem zdrową naukę prezentuje o. Woroniecki w "Katolickiej etyce wychowaczej" i tak zamierzam uczyć dzieci, zgodnie z tomizmem, przyjętym przez KK w Magisterium.
    I choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów i przytoczył mi tysiąc wypowiedzi różnych duchownych, to ja wierzę Kościołowi, który mówi, że nie liczy się ilość tylko jakość (choć dla Brawaria to nie na temat).
  • [cite] Eleonora:[/cite]Czego będziecie uczyć swoje dzieci?
    Moim zdaniem zdrową naukę prezentuje o. Woroniecki w "Katolickiej etyce wychowaczej" i tak zamierzam uczyć dzieci, zgodnie z tomizmem, przyjętym przez KK w Magisterium.
    I choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów i przytoczył mi tysiąc wypowiedzi różnych duchownych, to ja wierzę Kościołowi, który mówi, że nie liczy się ilość tylko jakość (choć dla Brawaria to nie na temat).
    Wciąż czekam na cytat ze św. Tomasza z Akwinu, w którym ten chwali tańce damsko-męskie... Już raz sugerowałaś na tym forum, iż św. Tomasz z Akwinu uważał, że czasami wolno jest kłamać, po czym wkleiłem Ci jego wypowiedź, z której wynikało jasno i niezbicie, że uważał on dokładnie na odwrót:
    Patrz: wpis nr 27
    O. Woroniecki nie jest zaś jakimś superdoktorem Kościoła, by jego wypowiedź ważyła więcej niż deklaracje dziesiątek innych Ojców, Doktorów i Świętych Kościoła.
  • [cite] Włodzimierz:[/cite]
    Na koniec cytat z kolejnego "pedziowatego alfonsa", który, inaczej niż błogosławiony Brawario, Doktor Neurotyczny, widzi genezę tańca w typie wyobraźni i potrzebie zabawy: "Fakt posiadania wyobraźni tłumaczy wiele zjawisk. Ogólny podział wyobrażeń sprowadza się do trzech grup: wyobrażenia wzrokowe, którymi obdarzeni są w szczególny sposób artyści plastycy, wyobrażenia słuchowe, w wybitnym stopniu u muzyków, wyobrażenia ruchowo-dotykowe np. akrobaci, tancerze [...] Instynkt zabawy u człowieka ma inne znaczenie aniżeli u zwierząt. U człowieka zabawa nie jest związana z wykonywaniem jakiegoś dzieła ani nie jest przyporządkowana obronie czy walce, lecz jest czynnością psychicznie przyjemnościową i tylko dlatego wykonywaną. W zabawie już od najwcześniejszych lat ujawniają się różnice płciowe człowieka, a także charakter indywidualny (małe dziewczęta bawią się lalkami, chłopcy żołnierzami, starsi również znajdują w zabawie ujście instynktu seksualnego: zabawy, tańce, czytanie romansów, kino, teatr). Tego rodzaju zbiór przejawów innych instynktów w instynkcie zabawy powoduje, że wielu psychologów stoi na stanowisku nieistnienia oddzielnego, różnego od innych instynktownego popędu do zabawy" [M.A. Krąpiec OP "Charakterystyka funkcji poznawczej zmysłów wewnętrznych" w "Psychologia racjonalna"].
    Przytoczona przez Ciebie wypowiedź nie dość, że nie chwali tańców damsko-męskich jako takich, to jeszcze de facto przyznaje, że ich podłoże ma charakter godowy vel są substytutem seksu.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.