@Pioszo54, a co to znaczy dobrostan dzieci ? Czy jeśli dziecko śpi w osobnym łóżku to już wychodzi nasz hedonizm? A jaki czas pobytu dziecka u dziadków jest dobry a jaki zachwianiem dobrostanu dziecka ? Pisząc o czasie tylko dla małżonków miałam na myśli nie jakieś tygodniowe eskapady, bo nam się należy. Raczej kilka godzin, wieczór, dzień i noc, w zależności od wieku dzieci i możliwości. Wyjście małżonków na kolację czy na długi spacer, rower, etc. 1-2 w miesiącu uważasz za hedonizm ? Konsumpcjonizm ? A wyjście matki do fryzjera, kosmetyczki, na ciuchy również ? To, że Ty nie wyobrażasz sobie wyjścia, wyjazdu bez dzieci i żony - nie znaczy, że to jedyny i prawdziwy model. A wszystko poza tym to hedonizm. Nie zgodzę się z tym.
I cały czas będę powtarzała kolejność w hierarchii: Bóg, żona i mąż, dzieci. I bynajmniej nie chodzi tu zakres obowiązków czy ilość uczucia i miłości. Dzieciom do ich dobrostanu są potrzebne przede wszystkim milość rodziców i miłość między rodzicami. A ta wymaga pielęgnacji, bliskości i pewnej dozy intymności ( nie mam tu na myśli zbliżeń - bo to już skutek). Poza tym, są pewne tematy i rozmowy zarezerwowane tylko dla małżonków, nie dla całej rodziny. Również wiele mam potrzebuje czasu tylko dla siebie - samej, bez męża, bez dzieci. Dla resetu, wyciszenia, usłyszenia własnych myśli , nabrania oddechu, skupienia na sobie i na własnych potrzebach. Czy to hedonizm?
Nie wątpię, że udało Ci się @Pioszo54 wychować mądre, pewne siebie i szczęśliwe dzieci. I masz prawo uważać swój system za właściwy. Nie pytam o Twoje małżeństwo i Twoją Żonę, i jej spostrzeżenia. Ani jak Wam się teraz układa kiedy dzieci poza domem. Jak uznasz za stosowne to może napiszesz. Ale zrobię jednak wtręt - Twój syn uznał za stosowne zostawić dzieci u Was. Czyżby nie podzielał Twojego spojrzenia na dobro dziecka?
@Pioszo54, a co to znaczy dobrostan dzieci ? Czy jeśli dziecko śpi w osobnym łóżku to już wychodzi nasz hedonizm? A jaki czas pobytu dziecka u dziadków jest dobry a jaki zachwianiem dobrostanu dziecka ? Pisząc o czasie tylko dla małżonków miałam na myśli nie jakieś tygodniowe eskapady, bo nam się należy. Raczej kilka godzin, wieczór, dzień i noc, w zależności od wieku dzieci i możliwości. Wyjście małżonków na kolację czy na długi spacer, rower, etc. 1-2 w miesiącu uważasz za hedonizm ? Konsumpcjonizm ? A wyjście matki do fryzjera, kosmetyczki, na ciuchy również ? To, że Ty nie wyobrażasz sobie wyjścia, wyjazdu bez dzieci i żony - nie znaczy, że to jedyny i prawdziwy model. A wszystko poza tym to hedonizm. Nie zgodzę się z tym.
I cały czas będę powtarzała kolejność w hierarchii: Bóg, żona i mąż, dzieci. I bynajmniej nie chodzi tu zakres obowiązków czy ilość uczucia i miłości. Dzieciom do ich dobrostanu są potrzebne przede wszystkim milość rodziców i miłość między rodzicami. A ta wymaga pielęgnacji, bliskości i pewnej dozy intymności ( nie mam tu na myśli zbliżeń - bo to już skutek). Poza tym, są pewne tematy i rozmowy zarezerwowane tylko dla małżonków, nie dla całej rodziny. Również wiele mam potrzebuje czasu tylko dla siebie - samej, bez męża, bez dzieci. Dla resetu, wyciszenia, usłyszenia własnych myśli , nabrania oddechu, skupienia na sobie i na własnych potrzebach. Czy to hedonizm?
wszystko, o czym piszesz (o dzieciach), zależy od wieku i charakteru dziecka, są i takie wyjątkowe dzieci, które dobrze znoszą żłobek, a są takie, których np. w wieku 2 lat nie dają się zostawić z dziadkami (przykład własny i z rodziny)
oczywistości, jak miłość rodziców, pominę
natomiast zachowania rodziców winny także zależeć od wieku i charakteru dziecka, im dziecko mniejsze tym bardziej winny być ograniczone,
zaś wpadanie w "bo mnie się też coś od życia należy" uważam za aberrację
@Pioszo54, a co to znaczy dobrostan dzieci ? Czy jeśli dziecko śpi w osobnym łóżku to już wychodzi nasz hedonizm? A jaki czas pobytu dziecka u dziadków jest dobry a jaki zachwianiem dobrostanu dziecka ? Pisząc o czasie tylko dla małżonków miałam na myśli nie jakieś tygodniowe eskapady, bo nam się należy. Raczej kilka godzin, wieczór, dzień i noc, w zależności od wieku dzieci i możliwości. Wyjście małżonków na kolację czy na długi spacer, rower, etc. 1-2 w miesiącu uważasz za hedonizm ? Konsumpcjonizm ? A wyjście matki do fryzjera, kosmetyczki, na ciuchy również ? To, że Ty nie wyobrażasz sobie wyjścia, wyjazdu bez dzieci i żony - nie znaczy, że to jedyny i prawdziwy model. A wszystko poza tym to hedonizm. Nie zgodzę się z tym.
I cały czas będę powtarzała kolejność w hierarchii: Bóg, żona i mąż, dzieci. I bynajmniej nie chodzi tu zakres obowiązków czy ilość uczucia i miłości. Dzieciom do ich dobrostanu są potrzebne przede wszystkim milość rodziców i miłość między rodzicami. A ta wymaga pielęgnacji, bliskości i pewnej dozy intymności ( nie mam tu na myśli zbliżeń - bo to już skutek). Poza tym, są pewne tematy i rozmowy zarezerwowane tylko dla małżonków, nie dla całej rodziny. Również wiele mam potrzebuje czasu tylko dla siebie - samej, bez męża, bez dzieci. Dla resetu, wyciszenia, usłyszenia własnych myśli , nabrania oddechu, skupienia na sobie i na własnych potrzebach. Czy to hedonizm?
wszystko, o czym piszesz (o dzieciach), zależy od wieku i charakteru dziecka, są i takie wyjątkowe dzieci, które dobrze znoszą żłobek, a są takie, których np. w wieku 2 lat nie dają się zostawić z dziadkami (przykład własny i z rodziny)
oczywistości, jak miłość rodziców, pominę
natomiast zachowania rodziców winny także zależeć od wieku i charakteru dziecka, im dziecko mniejsze tym bardziej winny być ograniczone,
I do tego momentu się z Tobą zgadzam , w pełni, wiele zależy od charakteru dziecka, i oczywistym jest, że niemowlęcia się pod opieką innych nie zostawia. Ale kilkuletnie dzieci ? Czemu nie ...
Ja napiszę z mojej perspektywy. Życie skupiające się wyłącznie wokół obowiązków bardzo mocno naruszyło podstawy naszego małżeństwa. To że Ty @Pioszo54 nie masz takich potrzeb nie znaczy że tą zasadę można indukować na wszystkie związki. Wręcz przeciwnie. Poza tym masz rację na wszystko jest czas. Nie ma to niczego wspólnego z hedonizmem. Tylko że czasem trzeba zrobić coś dla siebie. A jeśli mam wychodzić z domu sama albo ze znajomymi a nie z mężem a mąż ze swoim towarzystwem bardzo mocno pracuje na niekorzyść małżeństwa. Życie nie składa się wyłącznie z obowiązków. A my obydwoje do tego sprowadziliśmy nasze małżeństwo. Skądś trzeba mieć siłę na to bycie razem. Nie wyobrażam sobie zostawić dwulatka na tydzień żeby jechać gdzieś z mężem, ale mając np dzieci w wieku szkolnym wyobrażam sobie wysłać je na obóz a wraz z mężem pojechać wtedy choćby pod namiot.
Pogratulowałem trwałości małżeństwa pomimo braku potrzeby bycia sam na sam z żoną poza sytuacją seksu. Jesteś wyjątkiem. Praktyka pokazuje, że takie postępowanie prowadzi zwykle do rozpadu związków.
T
ależ my jesteśmy cały czas ze sobą, do czego miałoby być potrzebne owo specjalne sam na sam?
Jako ludzie też mamy jakieś potrzeby, czasem wydaje mi się że warto poświęcić czas na selflove, a ona może się objawiać w czasie z kimś sam na sam, czy z partnerem czy przyjacielem czy samotnym czasem. Ale to tak ogólniej pisze bo instytutucja małżeństwa to nie moja dziedzina.
Z całym szacunkiem @paulaarose, zdanie możesz mieć, ale niewiele ono warte w tym temacie. Z Twoim wieku i miejscu to tylko teorie. I nie piszę tego, żeby Cię urazić - małżeństwo i dzieci prawdopodobnie przed Tobą, trudno mówić o czymś czego się jeszcze nie doświadczyło.
Z jednej strony tak. A z drugiej bycie żoną i matką nie zwalnia z bycia człowiekiem.
Kiedyś dość oryginalna, ale też czuła i mądra bezdzietna znajoma mi powiedziała: Ty przecież potrzebujesz mieć 2h dziennie czasu dla siebie. Zaśmiałam się w głowie, że taka niedoświadczona, że nie ma dzieci, męża, to co ona wie. Ale taka prawda, potrzebuję.
@gahana Dlatego napisałam ogólnie, o małżeństwie nie, raczej po prostu o selflove, ktore dotyczy każdego człowieka. W doświadczenia które nie mam nie wchodzę.
Pogratulowałem trwałości małżeństwa pomimo braku potrzeby bycia sam na sam z żoną poza sytuacją seksu. Jesteś wyjątkiem. Praktyka pokazuje, że takie postępowanie prowadzi zwykle do rozpadu związków.
T
ależ my jesteśmy cały czas ze sobą, do czego miałoby być potrzebne owo specjalne sam na sam?
Pogratulowałem trwałości małżeństwa pomimo braku potrzeby bycia sam na sam z żoną poza sytuacją seksu. Jesteś wyjątkiem. Praktyka pokazuje, że takie postępowanie prowadzi zwykle do rozpadu związków.
T
ależ my jesteśmy cały czas ze sobą, do czego miałoby być potrzebne owo specjalne sam na sam?
Np. żeby iść do kina na film które dzieci niekoniecznie chcą lub mogą zobaczyć. Albo do klimatycznej knajpki na wino. Albo na romantyczny wieczorny spacer w jakimś ładnym miejscu. Można wymieniać:) Piszesz tylko o sobie. A co z Twoją żoną? Myślisz że nie ucieszyloby jej Twoje zaproszenie na wspolne wyjscie do kina czy jakiegoś fajnego lokalu gdzie nie ma menu dla dzieci ale można sobie spokojnie porozmawiać? Dzieci też zawsze na wakacje z rodzicami, nie chcialy jeździć na zadne kolonie czy obozy?
dopiero od liceum, zaproszenie pewnie ucieszyłoby, ale oboje mamy węża w kieszeni, zawsze było cienko,
ale też mieszkamy na wsi, więc wyjazd do miasta to jakieś 5-6 godzin, razem z jakąś imprezą, a dzieci, szczęśliwie, nie było z kim zostawić,
a teraz, jak dzieci wyszły, też nie odczuwamy żadnej potrzeby, by używać jakiś miejskich rozrywek
Tomasz, gdzie Ty ten but widzisz? Wielu księży przez lata towarzyszy małżeństwom i rodzinom, widzi problemy z jakimi się zmagają, widzi radości. Ale na to potrzeba czasu. Jeśli mi jakiś świeżo wyświęcony ksiądz będzie prawił kazania o małżeństwie i dzieciach - będzie niewiarygodny w tym co mówi. To będzie tylko i wyłącznie teoria i pobożne życzenia.
prawda, ale do tego nie potrzeba koniecznie sam na sam, my daliśmy radę z dziećmi, a nawet więcej, bez dzieci takie próby byłyby jałowe
Czemu jałowe? Z dziećmi też chodziliśmy. Ale czasem chcieliśmy się napić alkoholu np.albo wyjść na koncert. Nie da rady z dziećmi, bo są dosyć zajmujące. Poza tym nie każdemu odpowiada towarzystwo dorosłych z liczną gromadą dzieci.
@gahana Nie prawie ci kazań, nie mam takiej intencji. Nie pisałam nawet o czasie w małżeństwie, ale ze każdemu przydaje się czas dla siebie, mi, mojemu ojcu, ciotce, chlopakowi. Doświadczenie w relacji z mężczyzną mam już 4 letnie, ale nie małżeńskie więc nie wchodzę w te tematy.
Moim zdaniem właśnie mając kilkoro małych dzieci łatwo się zatracić w obowiązkach domowych i okolodzieciowych. I nie jest wcale łatwo utrzymać balans miedzy czasem dla małżeństwa, a czasem dla rodziny. U nas zdecydowanie wspólny nasz czas, rodziców procentuje.
@gahana Nie prawie ci kazań, nie mam takiej intencji. Nie pisałam nawet o czasie w małżeństwie, ale ze każdemu przydaje się czas dla siebie, mi, mojemu ojcu, ciotce, chlopakowi. Doświadczenie w relacji z mężczyzną mam już 4 letnie, ale nie małżeńskie więc nie wchodzę w te tematy.
Przez przypadek podziękowałam.
Oczywiście, że nie prawisz Tomasz zaczął temat z księżmi, nie ja .
Im więcej bezpieczeństwa i mamy na początku życia tym odważniej i chętniej dziecko poznaje świat. To obecną wiedza psychologiczna. Bliskość ma być w niemowlęctwie, efekty widać zależnie od dziecka , u kilkulatka już może być widać.
Komentarz
Czy jeśli dziecko śpi w osobnym łóżku to już wychodzi nasz hedonizm?
A jaki czas pobytu dziecka u dziadków jest dobry a jaki zachwianiem dobrostanu dziecka ?
Pisząc o czasie tylko dla małżonków miałam na myśli nie jakieś tygodniowe eskapady, bo nam się należy. Raczej kilka godzin, wieczór, dzień i noc, w zależności od wieku dzieci i możliwości.
Wyjście małżonków na kolację czy na długi spacer, rower, etc. 1-2 w miesiącu uważasz za hedonizm ? Konsumpcjonizm ? A wyjście matki do fryzjera, kosmetyczki, na ciuchy również ?
To, że Ty nie wyobrażasz sobie wyjścia, wyjazdu bez dzieci i żony - nie znaczy, że to jedyny i prawdziwy model. A wszystko poza tym to hedonizm. Nie zgodzę się z tym.
I cały czas będę powtarzała kolejność w hierarchii:
Bóg, żona i mąż, dzieci.
I bynajmniej nie chodzi tu zakres obowiązków czy ilość uczucia i miłości.
Dzieciom do ich dobrostanu są potrzebne przede wszystkim milość rodziców i miłość między rodzicami. A ta wymaga pielęgnacji, bliskości i pewnej dozy intymności ( nie mam tu na myśli zbliżeń - bo to już skutek). Poza tym, są pewne tematy i rozmowy zarezerwowane tylko dla małżonków, nie dla całej rodziny.
Również wiele mam potrzebuje czasu tylko dla siebie - samej, bez męża, bez dzieci. Dla resetu, wyciszenia, usłyszenia własnych myśli , nabrania oddechu, skupienia na sobie i na własnych potrzebach. Czy to hedonizm?
Ale zrobię jednak wtręt - Twój syn uznał za stosowne zostawić dzieci u Was. Czyżby nie podzielał Twojego spojrzenia na dobro dziecka?
są i takie wyjątkowe dzieci, które dobrze znoszą żłobek,
a są takie, których np. w wieku 2 lat nie dają się zostawić z dziadkami (przykład własny i z rodziny)
oczywistości, jak miłość rodziców, pominę
natomiast zachowania rodziców winny także zależeć od wieku i charakteru dziecka,
im dziecko mniejsze tym bardziej winny być ograniczone,
zaś wpadanie w "bo mnie się też coś od życia należy" uważam za aberrację
tak, przetrwało i ma się dobrze
chyba że chciałeś tak wyrazić swoje niedowierzanie
po prostu normalne życie, jakiego pełno wokół
Nie ma to niczego wspólnego z hedonizmem. Tylko że czasem trzeba zrobić coś dla siebie. A jeśli mam wychodzić z domu sama albo ze znajomymi a nie z mężem a mąż ze swoim towarzystwem bardzo mocno pracuje na niekorzyść małżeństwa.
Życie nie składa się wyłącznie z obowiązków. A my obydwoje do tego sprowadziliśmy nasze małżeństwo. Skądś trzeba mieć siłę na to bycie razem.
Nie wyobrażam sobie zostawić dwulatka na tydzień żeby jechać gdzieś z mężem, ale mając np dzieci w wieku szkolnym wyobrażam sobie wysłać je na obóz a wraz z mężem pojechać wtedy choćby pod namiot.
do czego miałoby być potrzebne owo specjalne sam na sam?
my daliśmy radę z dziećmi, a nawet więcej,
bez dzieci takie próby byłyby jałowe
współczuję
mamy takiego znajomego, doktora socjologii, który bardzo lubi, w towarzystwie, bluzgać i opowiadać obsceny, dla fanu,
nic a nic nie zepsuło to naszych dzieci
Zresztą twoje życie twoje wybory, nikt do domu Tobie nie wchodzi i dobrze.
Skoro TWOJA droga dobrze ci posłużyła to ja idź dalej. To ty swoje życie przeżywasz, są różne drogi.
I dobrze że są. Różnorodność jest piekan
Z Twoim wieku i miejscu to tylko teorie.
I nie piszę tego, żeby Cię urazić - małżeństwo i dzieci prawdopodobnie przed Tobą, trudno mówić o czymś czego się jeszcze nie doświadczyło.
Kiedyś dość oryginalna, ale też czuła i mądra bezdzietna znajoma mi powiedziała: Ty przecież potrzebujesz mieć 2h dziennie czasu dla siebie. Zaśmiałam się w głowie, że taka niedoświadczona, że nie ma dzieci, męża, to co ona wie. Ale taka prawda, potrzebuję.
zaproszenie pewnie ucieszyłoby, ale oboje mamy węża w kieszeni, zawsze było cienko,
ale też mieszkamy na wsi, więc wyjazd do miasta to jakieś 5-6 godzin, razem z jakąś imprezą,
a dzieci, szczęśliwie, nie było z kim zostawić,
a teraz, jak dzieci wyszły, też nie odczuwamy żadnej potrzeby, by używać jakiś miejskich rozrywek
Wielu księży przez lata towarzyszy małżeństwom i rodzinom, widzi problemy z jakimi się zmagają, widzi radości. Ale na to potrzeba czasu.
Jeśli mi jakiś świeżo wyświęcony ksiądz będzie prawił kazania o małżeństwie i dzieciach - będzie niewiarygodny w tym co mówi. To będzie tylko i wyłącznie teoria i pobożne życzenia.
U nas zdecydowanie wspólny nasz czas, rodziców procentuje.