Piszo a może takie dzieci które trzymają się cały czas maminej spódnicy czy tatusia spodni w wieku lat np 3, 5, 6, 10 to są pierdoly zyciowe później? Może dziecko powinno być stopniowo puszczane w świat i to mu wychodzi na zdrowie?
ja nie muszę gdybać, ja wiem, że wychowałem czwórkę bardzo zaradnych życiowo dorosłych
A teraz syn prezesa dobrze prosperującej firmy. Ojciec uczył pracowitości. Dzieci miały korepetycje i co??? I kłopoty z narkotykami mimo iż rodzice tak się starali.
Za dużo pieniędzy bylo?
może też, ale głównie bym stawiał, że za mało czasu
Czasami tak jest, znam dziewzcynę, która nawet siedząc z dzieckiem, drugą reka jest w pracy, ale to odpowiedzialna robota, ale nie wchdozę w to, bo na codzień z nimi nie siedzę.
Nie wyobrażam sobie zostawić dwulatka na tydzień żeby jechać gdzieś z mężem, ale mając np dzieci w wieku szkolnym wyobrażam sobie wysłać je na obóz a wraz z mężem pojechać wtedy choćby pod namiot. -------------------------- A ja zostawiłam dwulatka na tydzień. Pod dobrą opieką, fakt. Po 20 latach nieustannego zmieniania pieluch pozwoliłam sobie być wyrodną matką i spędzić cudowny czas tylko z mężem:) Serio, uważam że matkom wielo należy się wsparcie wytchnieniowe. Im więcej dzieci, tym bardziej trzeba dbać o siebie i małżeństwo.
Czytałam równolegle pamiętnik Heleny Mycielskiej "Posród klęsk i zwycięstw" - m.in o wychowywaniu dzieci w rodzinach arystokratycznych. Polecam.
Ale zrobię jednak wtręt - Twój syn uznał za stosowne zostawić dzieci u Was. Czyżby nie podzielał Twojego spojrzenia na dobro dziecka?
Zakładam, że Koleżanka jest zatroskana o dobro rodziny, a nie po prostu chce wbić szpilę. Spieszę więc zapewnić, że podzielam spojrzenie mojego Taty na tę sprawę, i poniewczasie żałuję, że nie zabrałem dzieci ze sobą na ślub i wesele, i nie zamierzam tego powtarzać.
Ogólnie to sama potrzeba wyjścia gdzieś bez dzieci wydaje się że może być jak najbardziej usprawiedliwiona, kluczowa jest chyba motywacja i rozpatrzenie, czy w konkretnym przypadku rzeczywiście jest to coś dobrego, czy służy tylko jako zaspokojenie własnej zachcianki. "Należy mi się" brzmi raczej jak to drugie, bo od kogo i z jakiego tytułu się "należy"? Od dzieci? Od Boga?
Ale zrobię jednak wtręt - Twój syn uznał za stosowne zostawić dzieci u Was. Czyżby nie podzielał Twojego spojrzenia na dobro dziecka?
Zakładam, że Koleżanka jest zatroskana o dobro rodziny, a nie po prostu chce wbić szpilę. Spieszę więc zapewnić, że podzielam spojrzenie mojego Taty na tę sprawę, i poniewczasie żałuję, że nie zabrałem dzieci ze sobą na ślub i wesele, i nie zamierzam tego powtarzać.
Bynajmniej nie lubię wbijać szpilek , ale też nie troskam się o dobro Waszej rodziny, bo o to sami przecież dbacie w sposób dla Was właściwy. Moje spostrzeżenie było naturalnym pytaniem wynikającym z etapu dyskusji.
Ogólnie to sama potrzeba wyjścia gdzieś bez dzieci wydaje się że może być jak najbardziej usprawiedliwiona, kluczowa jest chyba motywacja i rozpatrzenie, czy w konkretnym przypadku rzeczywiście jest to coś dobrego, czy służy tylko jako zaspokojenie własnej zachcianki. "Należy mi się" brzmi raczej jak to drugie, bo od kogo i z jakiego tytułu się "należy"? Od dzieci? Od Boga?
Tu całkowicie się z Tobą zgadzam. Bardzo istotnym jest rozpatrzenie sytuacji i uwzględnienie dobra dzieci.
Komentarz
że wychowałem czwórkę bardzo zaradnych życiowo dorosłych
w jakich granicach?
czy nie najważniejsze są owoce wychowania?
bo rozglądając się wokół jednak widzę lepsze i gorsze efekty
np. ludzi, którzy nie chcą mieć dzieci
i takich którzy tworzą rodziny wielodzietne
czy to wszystko jedno?
albo widzę dzieci,
które sobie nie radzą w szkole
i takie, które sobie radzą bez pomocy rodziców
czy to wszystko jedno?
itd.
wszystko to są, po części, rezultaty "modelu wychowania"
ale głównie bym stawiał,
że za mało czasu
--------------------------
A ja zostawiłam dwulatka na tydzień. Pod dobrą opieką, fakt. Po 20 latach nieustannego zmieniania pieluch pozwoliłam sobie być wyrodną matką i spędzić cudowny czas tylko z mężem:) Serio, uważam że matkom wielo należy się wsparcie wytchnieniowe. Im więcej dzieci, tym bardziej trzeba dbać o siebie i małżeństwo.
Czytałam równolegle pamiętnik Heleny Mycielskiej "Posród klęsk i zwycięstw" - m.in o wychowywaniu dzieci w rodzinach arystokratycznych. Polecam.
Moje spostrzeżenie było naturalnym pytaniem wynikającym z etapu dyskusji.
Przy okazji - miło poznać syna @Pioszo54