ps moja sala lekcyjna jest zaplecze sali od przyrody , gdzie zawsze na początek muszę przedzwigac ławki żeby mieć gdzie usiąść z gitara , ja i uczeń, na szybie okna takiego z górnych muszę rzucać jakaś kurtkę czy coś bo słońce przez pierwsze godziny daje niemiłosiernie i nie ma się gdzie schować a rolety brak..ale to na prawdę są uniedogodnienia do przeżycia.
Może ta praca w domu tak mierzi? Może gdyby dac nauczycielowi wyższe pensum i godziny do spedzenia w szkole do poprawiania klasówek i przygotowywania lekcji. Niech ma powiedzmy trzy godziny wiecej na to w szkole a nie w domu.
Może ta praca w domu tak mierzi? Może gdyby dac nauczycielowi wyższe pensum i godziny do spedzenia w szkole do poprawiania klasówek i przygotowywania lekcji. Niech ma powiedzmy trzy godziny wiecej na to w szkole a nie w domu.
Ale to nie zawsze jest 3h .. to jest różnie. I w czasach kiedy uelastycznia się wszystko to czemu to tak mierzi ze nauczyciel sprawdzi w nocy w domu te klasówki. Dla mnie szokiem było moje elitarne LO. Gdzie większość polonistek zadawała z 2 wypracowania na semestr.. Max.. a w podstawówce o wiele więcej pisaliśmy..
Nauczyciel dyżuruje przecież na pojedynczych przerwach - nie cały dzień. Bez przegięć. Nalaskowski wie, o czym pisze.
W przedszkolu nauczyciel nie ma przerw, w 1-3 też raczej nie. Zresztą przyjmijmy że 5- 10min przerwy w szkole , to nie to samo co 5minut przerwy na godzinę które przysługuje pracownikowi przed komputerem.
Może ta praca w domu tak mierzi? Może gdyby dac nauczycielowi wyższe pensum i godziny do spedzenia w szkole do poprawiania klasówek i przygotowywania lekcji. Niech ma powiedzmy trzy godziny wiecej na to w szkole a nie w domu.
W pełni racja.
Serio? Przeszkadza Ci, że możesz coś zrobić w domu?? W dobie, w której wszyscy by chcieli mieć home office to dość zaskakujące.
Może ta praca w domu tak mierzi? Może gdyby dac nauczycielowi wyższe pensum i godziny do spedzenia w szkole do poprawiania klasówek i przygotowywania lekcji. Niech ma powiedzmy trzy godziny wiecej na to w szkole a nie w domu.
W pełni racja.
Serio? Przeszkadza Ci, że możesz coś zrobić w domu?? W dobie, w której wszyscy by chcieli mieć home office to dość zaskakujące.
Serio, serio. Dla odmiany w domu wolałabym się zająć domem i własnymi dziećmi.
Mnie? Nie przeszkadza. To nauczyciele skarżą się że to są dodatkowe godziny i praca ponadwymiarowa. Jakby mieli w szkole dodatkowy czas na załatwianie takich spraw plus czas na kontakt z rodzicami od do toby nie musieli tego w domu robić chyba że na własne życzenie. To nie musi być stricte 3 godziny. Poza tym byłoby latwiej zweryfikować ile to trwa.
Co to da, jak nie ma właściwie w Pl placówek dostosowanych do takiej pracy nauczycieli. W większych szkołach, gdzie pracuje 40-50-70 nauczycieli nie ma siedemdziesięciu biurek z kluczykiem na sprawdziany klas kazdego. Ba, niejednokrotnie nie ma nawet sal na wszystkie klasy i lekcje odbywają się zmianowo. Zostaje targanie ze sobą ton papierów i sprawdzanie w domu po nocach.
No takie są warunki w polskich szkołach. Jak trzeba coś skserować to trzeba zebrać od rodziców kasę na kartki. Jak ktoś ma szczęście mieć sale za którą jest odpowiedzialny, to markery do tablicy kupuje sam. I tak dalej, i tak dalej. Moje dziecko osobiste ma w srody lekcje do 11.30, natomiast w czwartki 12:40-16:30 bo...nie ma we wcześniejszych godzinach wolnych sal na informatykę i gimnastykę. Ich Pani nie jest szczęśliwa z tego powodu, tak samo jak my.
Moja mama też była nauczycielką i nie narzekala na to i znam to. Chodzi mi o to że nauczyciele twierdzą że drugie pół etatu mają w domu. I bardzo na to narzekają. To jest wierzenie komuś na słowo i czas nieweryfikowalny. Moja mama uczyła języka i też pamiętam poprawianie klasowek ale nie było tego tak dużo żeby spędzała nad tym 20 godzin tygodniowo. Praca papierkowa też powinna być ogarniana w szkole. A w dobie RODO to takich papierów nie powinno się z placówki wynosić. Dwie dodatkowe godziny dziennie powinno wystarczyć a jak za mało to zwiększyć. Nie wiem też jaki jest sens istnienia szkół Molochów. Kilkuzmianowych w dodatku.
500+ mogłoby być wypłacane w postaci zwrotu zapłaconego podatku z roku poprzedniego. Prawdziwa patologia nie dostałaby niczego. Alternatywnie mogłaby być zwiększana kwota wolna od podatku - proporcjonalnie do liczby dzieci.
T
A jakie zarobki trzeba było by mieć, aby przy powiedzmy siódemce dzieci, ten odpis zrównoważył się z dodatkiem na dzieci? Moim zdaniem - praca zawodowa matki 7 i więcej dzieci jest raczej mało prawdopodobna.
Moja mama też była nauczycielką i nie narzekala na to i znam to. Chodzi mi o to że nauczyciele twierdzą że drugie pół etatu mają w domu. I bardzo na to narzekają. To jest wierzenie komuś na słowo i czas nieweryfikowalny. Moja mama uczyła języka i też pamiętam poprawianie klasowek ale nie było tego tak dużo żeby spędzała nad tym 20 godzin tygodniowo. Praca papierkowa też powinna być ogarniana w szkole. A w dobie RODO to takich papierów nie powinno się z placówki wynosić. Dwie dodatkowe godziny dziennie powinno wystarczyć a jak za mało to zwiększyć. Nie wiem też jaki jest sens istnienia szkół Molochów. Kilkuzmianowych w dodatku.
Od tamtych czasów ilość papierologii, niekoniecznie związanej z samym uczniem (typu klasówki, testy) wzrosła ogromnie. Ale tylko ktoś, kto ma z tym do czynienia bezpośrednio rozumie, o czym mowa. Rodzice nie wiedzą, bo i też nie muszą. No i trudno im , choćby w eksperymencie myślowym własne kontakty pomnożyć przez te setki innych, z jakimi ma nauczyciel do czynienia-bo liczy się tylko tego rodzica doświadczenie. A innych albo się nie widzi, albo powątpiewa. Po raz kolejny dowód, jak szczegół staje się ogółem. Mam dzień, kiedy sama sobie szukam roboty (no, w przenosni, bo zawsze coś robie/zlecą mi/poproszą itp.), są dni, kiedy nie wiem, gdzie najpierw lecieć i za co się brać w pierwszej kolejności.
Profesor Nalaskowski jednakowoż napisał tu artykuł na zamówienie. I tyle na temat jego podsumowania. Niektóre tezy niefalsyfikowalne, a wszystkie mocne.
Może ta praca w domu tak mierzi? Może gdyby dac nauczycielowi wyższe pensum i godziny do spedzenia w szkole do poprawiania klasówek i przygotowywania lekcji. Niech ma powiedzmy trzy godziny wiecej na to w szkole a nie w domu.
W pełni racja.
Serio? Przeszkadza Ci, że możesz coś zrobić w domu?? W dobie, w której wszyscy by chcieli mieć home office to dość zaskakujące.
Serio, serio. Dla odmiany w domu wolałabym się zająć domem i własnymi dziećmi.
Z perspektywy nauczycielskiego dziecka widziałam to jako korzystne. Mama była w domu wtedy kiedy ja, po poludniu , w wakacje , ferie. Owszem , siedziała z zeszytami ale w każdej chwili była dostępna dla mnie. Nie przypominam sobie, żeby się czuła tym pokrzywdzona, raczej uważała ze ma świetnie, inne dzieciaki latały non stop z kluczem na szyi a my sporadycznie
Ja pracuję inaczej niż Twoja mama. W domu, gdy zabieram do niej robotę, jestem dla dzieci nieobecna. Z szkoły tez wychodzę późno , bo zajmuję się dwoma projektami i załatwiam sprawy urzędowe lub siedzę z dyrekcja nad tymi projektami.
Mo ja też mam nauczycieli w najbliższej rodzinie. Czynnych. Mąż mojej siostry np jest nauczycielem geografii. Z reguły przed 15:00 jest w domu. Ja marzyłam swego czasu żeby mój mąż wracał do domu przed 19:00. I zarabiał minimalną+ nadgodziny. Wg mnie płace w Polsce są na żenująco niskim poziomie i nikt nic nie robi żeby to zmienić oprócz zwiększania odgórnie kwoty stawki minimalnej. Nie wiem czemu nauczycielska praca ma być ważniejsza niż praca takiej opiekunki w domu starców albo pani ze świetlicy środowiskowej.
Codziennie? Ale masz etat czy więcej? Bo faktycznie jak codziennie późno (też kwestia definicji, co to jest późno), to mało czasu w domu zostaje. Ja jak piszę coś w domu, nastawiam sobie obiad, pranie i jakoś w międzyczasie się to samo robi.
Dobra idę stad. Panie co nie chcą żeby się patologia rzucało przy 500+ tu chętnie widać rzucają ze nauczyciel to taki cwaniak ci codziennie o 12 ma wolne z wyjątkiem razwrokuklasowki. Nie chce mi się poprostu.
Codziennie? Ale masz etat czy więcej? Bo faktycznie jak codziennie późno (też kwestia definicji, co to jest późno), to mało czasu w domu zostaje. Ja jak piszę coś w domu, nastawiam sobie obiad, pranie i jakoś w międzyczasie się to samo robi.
Codziennie.
I uważasz, że powinnaś zarabiać tyle, co nauczycielka, która o 12 ma już torebkę na ramieniu i stoi w blokach startowych, robi jedną klasówkę w półroczu i tylko to co najkonieczniejsze, a i to byle jak.
Codziennie? Ale masz etat czy więcej? Bo faktycznie jak codziennie późno (też kwestia definicji, co to jest późno), to mało czasu w domu zostaje. Ja jak piszę coś w domu, nastawiam sobie obiad, pranie i jakoś w międzyczasie się to samo robi.
Codziennie.
I uważasz, że powinnaś zarabiać tyle, co nauczycielka, która o 12 ma już torebkę na ramieniu i stoi w blokach startowych, robi jedną klasówkę w półroczu i tylko to co najkonieczniejsze, a i to byle jak.
Aaaa i nie pisz, ze nie ma takich nauczycieli.
Wiesz co,.mój chłop z maju będzie doktorem filologii polskiej. Pełen nadziei, że to mu przyniesie namacalny profit poszedł pytać, co to zmienia - w wynagrodzeniu, awansie, godzinach pracy, czymkolwiek. Otóż - nie zmienia nic. Nadal jeśli naciągnie nadgodzin na 1,5 etatu będzie w szkole 8-ok 15:00 na lekcjach i weźmie kazde mozliwe zastępstwo - zarobi przy dobrych wiatrach ok 2600.
To działa w dwie strony. Ale tu się pisze o tych miernych i nie wykraczających poza niezbędne minimum lub tych poniżej normy wręcz. I to jest tu wyznacznik prawdy, kierunku dyskusji i oceny całego zawodu, prawa do strajku i do lepszej pensji.
No ale sama piszesz, ze siedzisz nie z pracą tylko z dodatkowymi dwoma projektami...
Ale to jest praca. Ja to robię dla uczniów mojej szkoły i z polecenia służbowego mojej dyrekcji.
Moja szwagierka też prowadzi dwa unijne projekty dla dzieci niepełnosprawnych (szkoła integracyjna) tylko, że za nie ma za to więcej niz drugą pensję więc...siedzi w szkole często do 16.30-17. Tylko nie tak znowu bezinteresownie ... unia całkiem wymiernie płaci jej za "poswięcenie" i za drogie jak piorun (i zdaniem D. niekoniecznie przydatne w zajęciach) pomoce naukowe do tych projektów. Podaj drugą pracę gdzie pomimo siedmiu czy ośmiu nadgodzin planowych ujętych juz w siatce szkolnej ( dodatkowo płatnych) robisz "drugi etat" a i tak jesteś w domu ok 17. Większość z pierwszego etaciku wówczas ledwo dociera... jak nie ma dojazdów oczywiście.
No ale sama piszesz, ze siedzisz nie z pracą tylko z dodatkowymi dwoma projektami...
Ale to jest praca. Ja to robię dla uczniów mojej szkoły i z polecenia służbowego mojej dyrekcji.
Moja szwagierka też prowadzi dwa unijne projekty dla dzieci niepełnosprawnych (szkoła integracyjne) tylko, że za nie ma za to więcej niz drugą pensję więc...siedzi w szkole często do popołudnia ale nie tak znowu beziteresownie ... unia całkiem wymiernie płaci jej za "poswięcenie" i płaci też za drogie jak piorun (i zdaniem D. niekoniecznie przydatne w zajęciach) pomoce naukowe do tych projektów. Podaj drugą pracę gdzie pomimo nadgodzin planowych robisz "drugi etat" a i tak jesteś w domu o 17. Większość z pierwszego wówczas ledwo dociera... jak nie ma dojazdów oczywiście.
Ja nie dostaję za to ani grosza. W tym roku zorganizowałam sama 4 wyjazdy dla kadry i uczniów. To dyrekcja decyduje , czy z pieniędzy projektowych wynagrodzić koordynatora. Moja się na to nie zgadza.
Beata jak robisz za darmo to albo cię dyrekcja robi w bambuko albo władze miejskie. unia płaci za swoje projekty. Widać za to co ty robisz dostaje ktos inny.
Beata jak robisz za darmo to albo cię dyrekcja robi w bambuko albo władze miejskie. unia płaci za swoje projekty. Widać za to co ty robisz dostaje ktos inny.
Projekty typu Erasmus + rządzą się innymi prawami.
Mój szwagier też ma doktorat z geografii. I też nie wpływa to na pensję. U mnie w pracy jedni mają wykształcenie wyższe inni średnie i też to nie wpływa na płacę.
Komentarz
W przedszkolu nauczyciel nie ma przerw, w 1-3 też raczej nie. Zresztą przyjmijmy że 5- 10min przerwy w szkole , to nie to samo co 5minut przerwy na godzinę które przysługuje pracownikowi przed komputerem.
W dobie, w której wszyscy by chcieli mieć home office to dość zaskakujące.
To nie musi być stricte 3 godziny.
Poza tym byłoby latwiej zweryfikować ile to trwa.
Zostaje targanie ze sobą ton papierów i sprawdzanie w domu po nocach.
Po raz kolejny dowód, jak szczegół staje się ogółem.
Mam dzień, kiedy sama sobie szukam roboty (no, w przenosni, bo zawsze coś robie/zlecą mi/poproszą itp.), są dni, kiedy nie wiem, gdzie najpierw lecieć i za co się brać w pierwszej kolejności.
Wg mnie płace w Polsce są na żenująco niskim poziomie i nikt nic nie robi żeby to zmienić oprócz zwiększania odgórnie kwoty stawki minimalnej.
Nie wiem czemu nauczycielska praca ma być ważniejsza niż praca takiej opiekunki w domu starców albo pani ze świetlicy środowiskowej.
To działa w dwie strony. Ale tu się pisze o tych miernych i nie wykraczających poza niezbędne minimum lub tych poniżej normy wręcz. I to jest tu wyznacznik prawdy, kierunku dyskusji i oceny całego zawodu, prawa do strajku i do lepszej pensji.
Podaj drugą pracę gdzie pomimo siedmiu czy ośmiu nadgodzin planowych ujętych juz w siatce szkolnej ( dodatkowo płatnych) robisz "drugi etat" a i tak jesteś w domu ok 17. Większość z pierwszego etaciku wówczas ledwo dociera... jak nie ma dojazdów oczywiście.
U mnie w pracy jedni mają wykształcenie wyższe inni średnie i też to nie wpływa na płacę.