Wygląda na to że ja mająca 4 córki, wychowuje 4 przyszłe bezrobotne a nie 4 przyszłych podatników. Uogólniając założenia będą generować tylko koszty, bo wykształca się na koszt podatników, przepracują około 5 lat a następnie wyjdą za mąż i z bożą pomocą będą rodzić dzieci które będą wychowywać.
Jeśli będą miały takie szczęście jak ja urodzą kolejne córki które powiela ich schemat. Słabe zasilenie państwowej kasy.
(Uogólniam i pisze na swoim przykładzie aby nikt nie czuł się urażony).
uważasz, że Twoja praca nauczycielki jest bezwartościowa?
Jestem jedną z tych która kocha swoją pracę, naprawdę. Jest to dla mnie jedna z form realizacji siebie jako człowieka. A przy tym zarabiam jakieś pieniądze i daje mi to poczucie bezpieczeństwa i niezależności.
Kiedyś nie byłam nauczycielka, pracowałam w korporacji międzynarodowej. Miałam już wtedy 2-3 dzieci. Ale ta praca nie dawała mi satysfakcji poza finansowa oczywiście.
Uważam,że każda praca jest wartościową, ale nie uważam za pracę dobrowolne siedzenie w domu z dziećmi. Jeśli ktoś ma taką ochotę i się przy tym spełnia, proszę bardzo. Obecnie rynek pracy daje naprawdę wiele możliwości zarabiania na swoją emeryturę wielodzietnym mamom. Praca zdalna, w niepełnym wymiarze. Naprawdę jest wiele możliwości.
Uprzedzając Monikę, nie mam bólu dupy o te emerytury dla mam 4+, naprawdę. Jest to tylk zwyczajnie nieuczciwe. Tak jak deputat prądowy dla pracowników elektrowni, czy węglowy dla górników. Nie lubię faworyzowania żadnych grup społecznych. I jeszcze uprzedzając jako nauczyciel też może siedzieć od 7.00-15.00 w pracy tylko obecnie ten czas spędziłabym na podłodze na korytarzu. Chętnie nie będę odbierać też telefonów od rodziców przebywają w szpitalu na diagnostyce. Po prostu i tak poświęcam swojej pracy pełen etat i chętnie to usankcjonuje (jak by mi tu ktoś przywilejami nauczycielskim chciał udowodnić hipokryzję).
Wolałabym układ emerytury gwarantowanej i resztę niech sobie każdy zarobi według własnego pomysłu.
przyjmijmy, że jesteś dobrą nauczycielką, potrafiącą zainteresować uczniów przedmiotem, i teraz każdy przeciętnie rozgarnięty rodzic Twoich uczniów jest wstanie, praktycznie bez wysiłku, osiągnąć w edukacji rezultaty o niebo lepsze od Twoich - sprawdziłem to na czwórce swoich dzieci
Przyjmijmy zatem, że mój zawód jest w 70% zbędny. 30% zostawiam dla rodziców którzy nie czują się przeciętnie rozgarnięci.
Pioszo54 możesz mówić że mój zawód jest całkowicie zbędny, że nie jestem wystarczająco dobra. Chcesz mi teraz udowodnić, że każda mama która uczy swoje dzieci w domu jest lepsza od każdego nauczyciela. Nie mam zamiaru z tym dyskutować. W dodatku mam uznać że skoro poświęciła się dla dzieci to teraz jej się coś należy. A może niech w ramach swoich umiejętności pedagogicznych spróbuje szkolić innych i zarabiać na tym pieniądze na swoją emeryturę. Ma przecież taka możliwość.
Spoleczenstwo ma ogromny zysk z matki 4 dzieci która nie pójdzie do pracy ale za to wychowa aż 4 lub więcej dzieci. Bez względu na to czy to będą chłopcy czy dziewczynki czy obie plcie
A jakie to korzyści na państwo z niepracujących obywateli?
Spoleczenstwo ma ogromny zysk z matki 4 dzieci która nie pójdzie do pracy ale za to wychowa aż 4 lub więcej dzieci. Bez względu na to czy to będą chłopcy czy dziewczynki czy obie plcie
Jakie? W porównaniu do matki 4+, która pracuje. Konkretnie proszę.
Wygląda na to że ja mająca 4 córki, wychowuje 4 przyszłe bezrobotne a nie 4 przyszłych podatników. Uogólniając założenia będą generować tylko koszty, bo wykształca się na koszt podatników, przepracują około 5 lat a następnie wyjdą za mąż i z bożą pomocą będą rodzić dzieci które będą wychowywać.
Jeśli będą miały takie szczęście jak ja urodzą kolejne córki które powiela ich schemat. Słabe zasilenie państwowej kasy.
(Uogólniam i pisze na swoim przykładzie aby nikt nie czuł się urażony).
uważasz, że Twoja praca nauczycielki jest bezwartościowa?
Jestem jedną z tych która kocha swoją pracę, naprawdę. Jest to dla mnie jedna z form realizacji siebie jako człowieka. A przy tym zarabiam jakieś pieniądze i daje mi to poczucie bezpieczeństwa i niezależności.
Kiedyś nie byłam nauczycielka, pracowałam w korporacji międzynarodowej. Miałam już wtedy 2-3 dzieci. Ale ta praca nie dawała mi satysfakcji poza finansowa oczywiście.
Uważam,że każda praca jest wartościową, ale nie uważam za pracę dobrowolne siedzenie w domu z dziećmi. Jeśli ktoś ma taką ochotę i się przy tym spełnia, proszę bardzo. Obecnie rynek pracy daje naprawdę wiele możliwości zarabiania na swoją emeryturę wielodzietnym mamom. Praca zdalna, w niepełnym wymiarze. Naprawdę jest wiele możliwości.
Uprzedzając Monikę, nie mam bólu dupy o te emerytury dla mam 4+, naprawdę. Jest to tylk zwyczajnie nieuczciwe. Tak jak deputat prądowy dla pracowników elektrowni, czy węglowy dla górników. Nie lubię faworyzowania żadnych grup społecznych. I jeszcze uprzedzając jako nauczyciel też może siedzieć od 7.00-15.00 w pracy tylko obecnie ten czas spędziłabym na podłodze na korytarzu. Chętnie nie będę odbierać też telefonów od rodziców przebywają w szpitalu na diagnostyce. Po prostu i tak poświęcam swojej pracy pełen etat i chętnie to usankcjonuje (jak by mi tu ktoś przywilejami nauczycielskim chciał udowodnić hipokryzję).
Wolałabym układ emerytury gwarantowanej i resztę niech sobie każdy zarobi według własnego pomysłu.
przyjmijmy, że jesteś dobrą nauczycielką, potrafiącą zainteresować uczniów przedmiotem, i teraz każdy przeciętnie rozgarnięty rodzic Twoich uczniów jest wstanie, praktycznie bez wysiłku, osiągnąć w edukacji rezultaty o niebo lepsze od Twoich - sprawdziłem to na czwórce swoich dzieci
Przyjmijmy zatem, że mój zawód jest w 70% zbędny. 30% zostawiam dla rodziców którzy nie czują się przeciętnie rozgarnięci.
Pioszo54 możesz mówić że mój zawód jest całkowicie zbędny, że nie jestem wystarczająco dobra. Chcesz mi teraz udowodnić, że każda mama która uczy swoje dzieci w domu jest lepsza od każdego nauczyciela. Nie mam zamiaru z tym dyskutować. W dodatku mam uznać że skoro poświęciła się dla dzieci to teraz jej się coś należy. A może niech w ramach swoich umiejętności pedagogicznych spróbuje szkolić innych i zarabiać na tym pieniądze na swoją emeryturę. Ma przecież taka możliwość.
nie mówię, że jest całkowicie zbędny, te 70% to może być dobry strzał
i nie mówię, że jesteś kiepską nauczycielką,
rzecz jest w czym innym
otóż z mojej wiedzy, obserwacji i doświadczenia, wynika, że edukacja zaczyna się z chwilą narodzin dziecka a pewnie i wcześniej;
rodzimy się z przemożną chęcią poznania świata i stania się samodzielnymi i w edukacji domowej chodzi o to, by tego potencjału nie zmarnować;
największą przeszkodą w jego wykorzystaniu, jest bezbronność dziecka, która sprawia, że świat bez opieki rodziców jawi się małemu człowiekowi, jako śmiertelne niebezpieczeństwo;
tak więc pierwszą powinnością w wychowaniu dziecka jest zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa, dopiero wtedy wszystkie wysiłki może poświęcić poznaniu świata, rozwojowi;
i tak, w wieku 2-3 lat dochodzimy do momentu gdy można dziecko zainteresować nauką czytania, w wieku 5-7 lat mamy to za sobą i dalej należy podążać za zainteresowaniami dziecka, podsuwać mu ciekawe książki, programy i miejsca w sieci
przyjmijmy, że jesteś dobrą nauczycielką, potrafiącą zainteresować uczniów przedmiotem, i teraz każdy przeciętnie rozgarnięty rodzic Twoich uczniów jest w stanie, praktycznie bez wysiłku, osiągnąć w edukacji rezultaty o niebo lepsze od Twoich - sprawdziłem to na czwórce swoich dzieci
Chciałam zacytować, a podziękowałam Szczerze podziwiam, ale to jeden jednostkowy przykład. Wiem, że takich jak Wy jest więcej, ale nie czyni to reguły z udanej edukacji domowej. Nie każdy jest w stanie uczyć, zwłaszcza swoje dzieci. Po pierwsze, nie każdy ogarnia wszystkie przedmioty. Po drugie, nie każdy ma umiejętności pedagogiczne. Ja może i jestem średnio rozgarniętym rodzicem, ale słabo sprawdzam się jako nauczycielka moich dzieci. Nauka zdalna tylko to potwierdziła. Dzieci nie tylko uczą się od nauczycieli, ale też od rówieśników - czy to w przypadku języków (dialogi, praca w parach) czy wszelkich innych lekcji, na których pracuje się zespołowo. Tego nie da się osiągnąć w tym samym stopniu w domu z dziećmi z różnych klas i na różnych poziomach. Już nie mówiąc o pomocach naukowych typu sprzęt laboratoryjny itd. Dochodzi jeszcze kwestia wspierania dzieci z trudnościami w nauce. Jestem bardzo wdzięczna nauczycielom wspierającym w szkole, robią świetną robotę dzięki swojemu przygotowaniu pedagogicznemu i wieloletniemu doświadczeniu. Tego my, jako rodzice, niestety, nie mamy. W okresie nauki zdalnej nasze dziecko z problemami niestety cierpiało z powodu braku tego fachowego wsparcia.
Naprawdę czas abyśmy zaczęły się wzajemnie doceniać, a nie sobie dowalać! @Beta to jest przykre, że jeśli naprawde jesteś matka kilkorga dzieci, nie dostrzegasz wartości tej pracy, ktora przede wszystkim służy rodzinie, natomiast pośrednio także społeczeństwu!
Naprawdę czas abyśmy zaczęły się wzajemnie doceniać, a nie sobie dowalać! @Beta to jest przykre, że jeśli naprawde jesteś matka kilkorga dzieci, nie dostrzegasz wartości tej pracy, ktora przede wszystkim służy rodzinie, natomiast pośrednio także społeczeństwu!
Dostrzegam wartość swojej pracy w domu. Ale rezygnacja z pracy na rzecz bycia w domu moze dawać korzyść co najwyżej jej rodzinie. Dla społeczeństwa jednak to nic nie wnosi. Tak samo wyrośnie podatnik gdy matka będzie w domu, jak wtedy, gdy będzie w pracy. A dodatkowo pracująca matka może być przykladem, że da się to pogodzić.
Jeśli nie wychowuje dzieci nie ma ale sa ogromne jeśli wychowuje gromadkę dzieci zwłaszcza gdy jest niż demograficzny.
No ale jakie to korzyści.
Bo to czy to będą przyszli płatnicy, to tego niewiadomo.
Wiec ten argument odpada
Np mama będąca w domu z dzieckiem, nie korzysta ze żłobka, wykonuje pracę, która w innej sytuacji musiałoby sfinansować państwo (koszt państwowego żłobka) Ogarniając dom i dzieci stwarza przestrzeń dla rozwoju zawodowego swojego męża, który może pracować efektywniej dzięki skupieniu się na swoich obowiązkach zarabiać więcej (płaci większe pidatki) Łatwiej jej dopilnowac dzieci- ich zdrowie, rozwój emocjonalny i intelektualny. Pamiętajmy, że ilość obowiązków wzrasta z każdym dzieckiem.
Jeśli nie wychowuje dzieci nie ma ale sa ogromne jeśli wychowuje gromadkę dzieci zwłaszcza gdy jest niż demograficzny.
No ale jakie to korzyści.
Bo to czy to będą przyszli płatnicy, to tego niewiadomo.
Wiec ten argument odpada
Np mama będąca w domu z dzieckiem, nie korzysta ze żłobka, wykonuje pracę, która w innej sytuacji musiałoby sfinansować państwo (koszt państwowego żłobka) Ogarniając dom i dzieci stwarza przestrzeń dla rozwoju zawodowego swojego męża, który może pracować efektywniej dzięki skupieniu się na swoich obowiązkach zarabiać więcej (płaci większe pidatki) Łatwiej jej dopilnowac dzieci- ich zdrowie, rozwój emocjonalny i intelektualny. Pamiętajmy, że ilość obowiązków wzrasta z każdym dzieckiem.
Z tym niekorzystaniem z insynuacji to nie do końca tak jest.
Znam wiele mam niepracujących a dzieci posyłają do przedszkoli.
Mama pracująca tez zajmuje się domem i dziećmi.
Tez stwarza dobre warunki dla rozwoju, pracy meza.
Dzieci są zdrowie i nie są zaniedbane.
Ba, to siedzenie nie zawsze daje gwarancje, ze dziecko nie nawywija. Bo w pełnym wieku nie da się upilnować, nawet jak się siedzi w domu.
Pracuje wiec wypracowuje sobie świadczenia na czas, kiedy przyjdzie czas odpoczynku po latach pracy.
I pracuje na dwa etaty- zawodowo i w domu.
Dlaczego nie miałaby taka mama dostawać extra dodatku za podwójna prace?
Dzieci rosną, mama mająca nastolatków może pravoeac, nie musi niańczyć.
Daje tez przykład dziecim, ze praca opłaca.
Nie wiem czemu w naszym kraju zamiast wspierać ludzi pracy, wspomagać najbadziej potrzebujących (niezdolnych do pracy, ich opiekunow) to robi się na odwrot.
Ilość obowiązków wzrasta z każdym dzieckiem
czekaj, czekaj ileż tutaj było współczucia dla rodzin jedynaków, ze rodzice musza niańczyć dziecko, ze trzeba wszytko robić w domu samemu, znikąd pomocy a w rodzinach Wielo mama palcem wskaże dzieciom co maja robić i może sobie leżeć starsze zajmuje się młodszymi i wszyscy maja luz
to jak to w końcu jest.
Bo mam wrażenie ze to jednak zmienne jest, w zależności od kontekstu dyskusji raz jest cudownie i lekko a raz ciężko
To czy jedynak się nudzi zalezy od tego jakich ma rodzicow, jakie zapewniają mu rozrywki… Od obecności kuzynów, kolegów… Pewnie z rodzeństwem jest ciekawiej ale tez jak jest duża różnica wieku miedzy bratem a siostra np to tez mogą woleć inne towarzystwo niż swoje
Jeśli nie wychowuje dzieci nie ma ale sa ogromne jeśli wychowuje gromadkę dzieci zwłaszcza gdy jest niż demograficzny.
No ale jakie to korzyści.
Bo to czy to będą przyszli płatnicy, to tego niewiadomo.
Wiec ten argument odpada
Np mama będąca w domu z dzieckiem, nie korzysta ze żłobka, wykonuje pracę, która w innej sytuacji musiałoby sfinansować państwo (koszt państwowego żłobka) Ogarniając dom i dzieci stwarza przestrzeń dla rozwoju zawodowego swojego męża, który może pracować efektywniej dzięki skupieniu się na swoich obowiązkach zarabiać więcej (płaci większe pidatki) Łatwiej jej dopilnowac dzieci- ich zdrowie, rozwój emocjonalny i intelektualny. Pamiętajmy, że ilość obowiązków wzrasta z każdym dzieckiem.
Z tym niekorzystaniem z insynuacji to nie do końca tak jest.
Znam wiele mam niepracujących a dzieci posyłają do przedszkoli.
Mama pracująca tez zajmuje się domem i dziećmi.
Tez stwarza dobre warunki dla rozwoju, pracy meza.
Dzieci są zdrowie i nie są zaniedbane.
Ba, to siedzenie nie zawsze daje gwarancje, ze dziecko nie nawywija. Bo w pełnym wieku nie da się upilnować, nawet jak się siedzi w domu.
Pracuje wiec wypracowuje sobie świadczenia na czas, kiedy przyjdzie czas odpoczynku po latach pracy.
I pracuje na dwa etaty- zawodowo i w domu.
Dlaczego nie miałaby taka mama dostawać extra dodatku za podwójna prace?
Dzieci rosną, mama mająca nastolatków może pravoeac, nie musi niańczyć.
Daje tez przykład dziecim, ze praca opłaca.
Nie wiem czemu w naszym kraju zamiast wspierać ludzi pracy, wspomagać najbadziej potrzebujących (niezdolnych do pracy, ich opiekunow) to robi się na odwrot.
Ilość obowiązków wzrasta z każdym dzieckiem
czekaj, czekaj ileż tutaj było współczucia dla rodzin jedynaków, ze rodzice musza niańczyć dziecko, ze trzeba wszytko robić w domu samemu, znikąd pomocy a w rodzinach Wielo mama palcem wskaże dzieciom co maja robić i może sobie leżeć starsze zajmuje się młodszymi i wszyscy maja luz
to jak to w końcu jest.
Bo mam wrażenie ze to jednak zmienne jest, w zależności od kontekstu dyskusji raz jest cudownie i lekko a raz ciężko
Przede wszystkim nie podoba mi się takie umniejszanie pracy innych. Są już dość konkretne badania, zktórych wynika, że nieodpłatna praca kobiet ma wymierne korzyści dla społeczeństwa. I nie jest to wcale takie nic. Dotyczy to również kobiet pracujących, bo statystycznie to wciąż one wykonują większość prac opiekuńczych i porządkowych! Z własnego doświadczenia widzę, że moim dzieciom służyło, gdy byłam z nimi w domu, pod wieloma względami. Doba nie jest z gumy, a ilość obowiązków mamy kilkorga dzieci jest proporcjonalnie większa, każde z dzieci potrzebuje uwagi i czasu dla siebie. Myślę, że jeśli dzieci jest więcej nie jest łatwo łączyć wszystkie obowiązki.
Są też badania, że dzueci w zlobku wychowują się gorzej. W szczególności oddane do żłobka przed upływem 2 kat. Są później bardziej agresywne na przykład. Dziecko które później poszło do placowki ma większe szanse być stabilne emocjonalnie
Moje dzieci były w żłobku nigdy nie miały problemu z agresją (do tego momentu). Źródło danych poprosze.
Mnóstwo dzieci radzi sobie jakoś w żłobku. Ja byłam oddana mając trzy miesiące. Za to siostra zapadła na chorobę sierocą i trzeba było znaleźć jej nianię. Dowiodłam czegoś?
Niczego bo to nie są badania tylko jednostkowy przypadek. Ale sama widzisz. Siostra zapadła na chorobę sieroca. To straszne
M_Monia zawsze wyciągasz z rękawa jakieś badania, dlatego proszę o źródła. Badania które ja podeszłam też są robione przez jakichś naukowców (USA, Szwecja,Wielka Brytania). Żłobek nie musi być trauma dla dziecka jeśli nie jest traktowany jako przechowalnia co również jest wskazane w artykułach które podeslalas.
M_Monia pisałaś że zostałaś mama po 30, nie pracowałaś wtedy?. Nie myślała że jak odchowasz dzieci możesz wrócić do pracy?. Nie pytam zlosliwie.
Edit. Ja w swoich odpowiedziach często opieram się na swoich doświadczeniach, albo doświadczeniach osób z mojego otoczenia. Moze dlatego tak trudno mi się z Tobą dyskutuje bo Ty odwrotnie opierasz się na artykułach, statystykach, opiniach. Ja jako ekonomista patrzę trochę na to tak że wszystko zależy od tego kto te badania zlecił i jaki miał w tym interes. Albo nie jakim celu jest napisany.artykul o takiej nie innej treści.
Dzieci są różne. Żłobek uważam za wybawienie w sytuacji dramatycznie trudnej. Za to już przedszkole zupełnie inaczej. Moje przedszkolaki uwielbiają. Są natychmiast gotowi i chętni. Za to dużo chorują odkąd przedszkolakami zostali. Coś za coś. Jako że jestem tym aspołecznym bytem w domu, moje dzieci mogą zostać w domu tak długo, aż będą całkiem zdrowe. Ja byłam przy każdej infekcji natychmiast faszerowana antybiotykiem i umieszczana w placówce jak tylko wyglądało, że dziecko się nie przewraca. Nadal wielu rodziców oddaje dzieci do placówek nie dlatego, że już są wystarczająco zdrowe, ale pod presją. I to jest przykre.
Ale ja pracuje tylko w niepełnym wymiarze. Myślisz że po co była mi niania.
Monia jest czasem potrzebna z różnych powodów, np z powodu złego stanu zdrowia mamy, z powodu złego stanu zdrowia dziecka/ci, z powodu braku taty na miejscu (bo pracuje po 14 godzin) a mama potrzebuje pomocy aby wyjąć do lekarza lub w innym celu. Szczerze nigdy nie zastanawiałem się po co komu niania to jego prywatna sprawa. Sama jej nie miałam, ale miałam pomoc babci.
I są pokazujesz że można pogodzić pracę z wychowanie 4 dzieci, w dodatku bardzo małych z tego co kojarzę.
Ja w sumie przeznaczylabym np środki na pomoc rodzicom dzieci niepełnosprawnych. Oni potrzebują realnej pomocy, a są pomijani. Zamiast dodatków do węgla, 14 emerytur, emerytur dla matek niepracujących, pomoc garstce najvardziej potrzebującym.
Komentarz
Pioszo54 możesz mówić że mój zawód jest całkowicie zbędny, że nie jestem wystarczająco dobra. Chcesz mi teraz udowodnić, że każda mama która uczy swoje dzieci w domu jest lepsza od każdego nauczyciela. Nie mam zamiaru z tym dyskutować. W dodatku mam uznać że skoro poświęciła się dla dzieci to teraz jej się coś należy. A może niech w ramach swoich umiejętności pedagogicznych spróbuje szkolić innych i zarabiać na tym pieniądze na swoją emeryturę. Ma przecież taka możliwość.
Jakie? W porównaniu do matki 4+, która pracuje. Konkretnie proszę.
i nie mówię, że jesteś kiepską nauczycielką,
rzecz jest w czym innym
otóż z mojej wiedzy, obserwacji i doświadczenia, wynika, że edukacja zaczyna się z chwilą narodzin dziecka a pewnie i wcześniej;
rodzimy się z przemożną chęcią poznania świata i stania się samodzielnymi
i w edukacji domowej chodzi o to, by tego potencjału nie zmarnować;
największą przeszkodą w jego wykorzystaniu, jest bezbronność dziecka, która sprawia, że świat bez opieki rodziców jawi się małemu człowiekowi, jako śmiertelne niebezpieczeństwo;
tak więc pierwszą powinnością w wychowaniu dziecka jest zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa,
dopiero wtedy wszystkie wysiłki może poświęcić poznaniu świata, rozwojowi;
i tak, w wieku 2-3 lat dochodzimy do momentu gdy można dziecko zainteresować nauką czytania, w wieku 5-7 lat mamy to za sobą
i dalej należy podążać za zainteresowaniami dziecka, podsuwać mu ciekawe książki, programy i miejsca w sieci
i to wszystko
dalej dzieci uczą się same
Szczerze podziwiam, ale to jeden jednostkowy przykład. Wiem, że takich jak Wy jest więcej, ale nie czyni to reguły z udanej edukacji domowej. Nie każdy jest w stanie uczyć, zwłaszcza swoje dzieci.
Po pierwsze, nie każdy ogarnia wszystkie przedmioty. Po drugie, nie każdy ma umiejętności pedagogiczne.
Ja może i jestem średnio rozgarniętym rodzicem, ale słabo sprawdzam się jako nauczycielka moich dzieci. Nauka zdalna tylko to potwierdziła.
Dzieci nie tylko uczą się od nauczycieli, ale też od rówieśników - czy to w przypadku języków (dialogi, praca w parach) czy wszelkich innych lekcji, na których pracuje się zespołowo. Tego nie da się osiągnąć w tym samym stopniu w domu z dziećmi z różnych klas i na różnych poziomach. Już nie mówiąc o pomocach naukowych typu sprzęt laboratoryjny itd.
Dochodzi jeszcze kwestia wspierania dzieci z trudnościami w nauce. Jestem bardzo wdzięczna nauczycielom wspierającym w szkole, robią świetną robotę dzięki swojemu przygotowaniu pedagogicznemu i wieloletniemu doświadczeniu. Tego my, jako rodzice, niestety, nie mamy. W okresie nauki zdalnej nasze dziecko z problemami niestety cierpiało z powodu braku tego fachowego wsparcia.
@Beta to jest przykre, że jeśli naprawde jesteś matka kilkorga dzieci, nie dostrzegasz wartości tej pracy, ktora przede wszystkim służy rodzinie, natomiast pośrednio także społeczeństwu!
Dostrzegam wartość swojej pracy w domu. Ale rezygnacja z pracy na rzecz bycia w domu moze dawać korzyść co najwyżej jej rodzinie. Dla społeczeństwa jednak to nic nie wnosi. Tak samo wyrośnie podatnik gdy matka będzie w domu, jak wtedy, gdy będzie w pracy. A dodatkowo pracująca matka może być przykladem, że da się to pogodzić.
Np mama będąca w domu z dzieckiem, nie korzysta ze żłobka, wykonuje pracę, która w innej sytuacji musiałoby sfinansować państwo (koszt państwowego żłobka)
Ogarniając dom i dzieci stwarza przestrzeń dla rozwoju zawodowego swojego męża, który może pracować efektywniej dzięki skupieniu się na swoich obowiązkach zarabiać więcej (płaci większe pidatki)
Łatwiej jej dopilnowac dzieci- ich zdrowie, rozwój emocjonalny i intelektualny.
Pamiętajmy, że ilość obowiązków wzrasta z każdym dzieckiem.
czekaj, czekaj
ileż tutaj było współczucia dla rodzin jedynaków, ze rodzice musza niańczyć dziecko, ze trzeba wszytko robić w domu samemu, znikąd pomocy a w rodzinach Wielo mama palcem wskaże dzieciom co maja robić i może sobie leżeć
starsze zajmuje się młodszymi i wszyscy maja luz
to jak to w końcu jest.
masz racje, nie wspolczulas , za to nazwałaś ich egoistami
Z własnego doświadczenia widzę, że moim dzieciom służyło, gdy byłam z nimi w domu, pod wieloma względami. Doba nie jest z gumy, a ilość obowiązków mamy kilkorga dzieci jest proporcjonalnie większa, każde z dzieci potrzebuje uwagi i czasu dla siebie. Myślę, że jeśli dzieci jest więcej nie jest łatwo łączyć wszystkie obowiązki.
Moje dzieci były w żłobku nigdy nie miały problemu z agresją (do tego momentu). Źródło danych poprosze.
Bo ja też potrafię wyszukać artykuły pod swoją tezę.
Za to siostra zapadła na chorobę sierocą i trzeba było znaleźć jej nianię.
Dowiodłam czegoś?
M_Monia pisałaś że zostałaś mama po 30, nie pracowałaś wtedy?. Nie myślała że jak odchowasz dzieci możesz wrócić do pracy?. Nie pytam zlosliwie.
Edit.
Ja w swoich odpowiedziach często opieram się na swoich doświadczeniach, albo doświadczeniach osób z mojego otoczenia. Moze dlatego tak trudno mi się z Tobą dyskutuje bo Ty odwrotnie opierasz się na artykułach, statystykach, opiniach. Ja jako ekonomista patrzę trochę na to tak że wszystko zależy od tego kto te badania zlecił i jaki miał w tym interes. Albo nie jakim celu jest napisany.artykul o takiej nie innej treści.
Za to już przedszkole zupełnie inaczej.
Moje przedszkolaki uwielbiają. Są natychmiast gotowi i chętni.
Za to dużo chorują odkąd przedszkolakami zostali. Coś za coś.
Jako że jestem tym aspołecznym bytem w domu, moje dzieci mogą zostać w domu tak długo, aż będą całkiem zdrowe.
Ja byłam przy każdej infekcji natychmiast faszerowana antybiotykiem i umieszczana w placówce jak tylko wyglądało, że dziecko się nie przewraca.
Nadal wielu rodziców oddaje dzieci do placówek nie dlatego, że już są wystarczająco zdrowe, ale pod presją.
I to jest przykre.